Wpadłam na chwilkę się poentuzjazmować właśnie otrzymanymi różami z Rosarium (zdjęcie jutro, bo nie mam jak zgrać teraz). Cudne są, dorodne, z pąkami i taaaakimi korzeniami

Spowodowało to moje natychmiastowe ozdrowienie i jutro idę sadzić: pnące na miejsca stałe, reszta do dołownika
Apropos róż - Justynko, moja Lykkefund wygląda teraz tak:
Nie przestaję się zachwycać jej wytrzymałością: przemarzło jej jakieś 5 cm jednego pędu, a tak rośnie jak na drożdżach, jesienią była sporo mniejsza. W tym roku pewnie jeszcze za wcześnie na kwitnienie będzie, ale mam nadzieję, że solidnie podrośnie. Natomiast Ty przemyśl jeszcze puszczenie jej na drzewo, bo to jest monstrum...do 7 metrów dorasta podobno
A róże, które zamówiłam to:
Mme Louis Léveque
Mrs John Laing
Reine des Violettes
Rhapsody in Blue?
Rosa damascena Trigintipetala (Kazanlik)
Rosanna?
Therese Bougnet
Veilchenblau
Część z pierwotnego zamówienia wypadła, bo będzie dostępna dopiero w donicach, ponadto wczoraj okazało się, że nie ma też Ferdinanda Picharda, powiedziałam pani, żeby mi zamieniła na coś innego wg własnego uznania i dostałam taką ślicznotkę:
VariegatadiBologna - znacie? Na stronie jest napisane, że można prowadzić jako pnącą i zastanawiam się czy lepiej jej jako pnącej będzie czy w moim żywopłocie różanym?
Agnieszko, no muszę się jakoś podbudować zdrowotnie...pewnie fakt, że od czterech lat nie licząc krótkiej przerwy na poród i poharataną rękę nie miałam urlopu nie pomaga, no ale jak się nie ma co się lubi, to się człowiek opycha Bodymaxxem i pokrzywą
Jutro więcej zdjęć i relacja ogrodowa, bo kolejne fajne rzeczy się z ziemi wyłoniły...i parę niefajnych, które wyłoniły się wbrew woli własnej, a zgodnie z wolą psa
