Igala niezbyt miłe próżnowanie, ale nadal nic nie robię. Jesień mnie dopadła od swojej najmniej przyjemnej strony i leżę pod kołderką. Mam nadzieję tylko, że żaden przymrozek nie zniszczy mi tego wszystkiego, co jeszcze nie zabezpieczone...
Małgosiu u nas w tym tygodniu wysyp spory. Mąż mi przywiózł całe wiadro maślaków, więc szansa jest i dla Ciebie.
Wanda tak, mam złotlin japoński przywieziony z działki babci. Nawet nie pamiętam kiedy go babcia sadziła. Dawno to było. Część przesadziłam już kilka lat temu, jakoś sobie radzi, ale nie rewelacyjnie. W tym roku dowiozłam jeszcze dwa. Bardzo go lubię jak kwitnie. Taka kępa żółtych kuleczek.
A rozchodniczek nie mam pojęcia skąd się w tej trawie wziął. W ogóle go nie widziałam dopóki nie zakwitł.
Dziś same dalie. Nie wiem jak się mają teraz, bo nie byłam na działce już ponad tydzień, ale latem cieszyły oko swoimi kolorami. Może nie kwitły super obficie, a dwie w ogóle nie zakwitły, ale nie mogę narzekać, skoro kilka kwiatów było.
'Great Hercules' - ulubieniec wszystkich za bezproblemowość i obfite, dość wczesne kwitnienie. Swoimi kolorami rozjaśniał przestrzeń niby słonecznik. Mój tata zaczynał dzień od trzech rzeczy - sprawdzenia czy przypadkiem nie ma na wodzie rodzinki łabędzi, przywitania się z Herkulesem i wypicia kawy.
Z kolei mój Małżonek wolał bardziej wyrazistą i kontrastową
'Alauna Clair Obscure'. W rzeczywistości jest w niej mniej czerwieni, a więcej fioletu, ale jak to bywa aparat nie dał rady. Ciekawe było obserwować rozwijanie się pąków - początkowo białych i dopiero po pewnym czasie pokazujących co kryją tak naprawdę w środku.
'Omega' została kupiona nawet bez szczególnego przypatrywania się jaka właściwie jest - po prostu zaczynałam przygodę z żeglarstwem na Omegach i tak mnie naszło jakoś.

Okazała się bardzo piękna ze swoimi złamanymi kolorami.
Do mojej duszy najbardziej chyba przemówiła delikatna
'Labyrinth Twotone'. Nawet nie wiem jak Wam ją opisać. Po prostu jest piękna, zdecydowanie ładniejsza niż na moich zdjęciach.
'Shiloh Noelle' wyglądała wśród reszty jak wytworna dama. Podejrzewam, że nawet ślimaki to wyczuwały, bo lubiły na niej przesiadywać, ale nie podjadały ani ciut.
'Jowey Frambo' po zakwitnięciu wzbudziła moje dużo wątpliwości i tak naprawdę do dziś nie wiem czy to na pewno ona. Niby można było dostrzec morelowe przebarwienia, ale w swoim pięknym różu daleko odbiega od zdjęć i opisów internetowych.
Rekordzistką w kwitnieniu okazała się
'Purple Fox'. Bardzo ładna, w kolorystyce rzeczywiście odpowiadającej nazwie, akurat do mojego wiejskiego ogródka. Ogromny urok pąków, kiedy zaczynają się pokazywać zwinięte płatki kwiatu.
Tyle panienek zakwitło mi w tym roku. 'Cafe au Lait' ładne urosła, pokazała zdrowe listeczki i na tym koniec.
Teraz leżę i martwię się pogodą, bo one tam zostały same. Ot, ogrodnictwa mi się zachciało. W życiu się tyle nie zajmowałam meteorologią, nawet na pokładzie!