Lidziu, jak mnie cieszą Twoje słowa

Nawet nie muszę ich widywać, choć wiadomo, że bym chciała, ale wystarczy mi już świadomość, że są. Specjalnie dla nich przestałam używać niebieskich granulek, zresztą ogólnie chemii używam bardzo mało. Zostawiłam te dwie dziurki, mimo iż chciałam powyrywać tę trawę rosnącą tuż pod siatką, bo na pewno nie jest ona ozdobą tego miejsca. Wygląda to jednak tak sympatycznie, że postanowiłam zostawić, tak jak jest

Kiedyś też zostawiałam jedzenie, myśląc, że się na nie skuszą, ale niestety wyjadały je koty. A ja kotów do siebie nie zapraszam. Jest ich bardzo wiele na terenie moich działek, bo tuż obok jest schronisko dla zwierząt i jakoś tak żywię przekonanie, że nie są one tam dostatecznie pilnowane. Nie karmię ich, a i tak przychodzą i niestety zostawiają po sobie wątpliwej urody i zapachu niespodzianki
Deszcz trochę pokropił moje rabatki, ale ciągle chciałabym więcej. Po takiej suszy, potrzeba dużo wody, żeby uzupełnić jej braki. W czwartek padało zaledwie kilka godzin, ale wczoraj rozpadało się na dobre. Zaczęło co prawda dopiero późnym wieczorem, ale padało chyba całą noc, bo również jak się obudziłam, to słyszałam dzwoniące o parapet krople

Miałam dzisiaj nawet pojechać na chwilę na działkę, ale rano było bardzo zimno i zrezygnowałam.
Za dużo nie powojażujemy, bo jedziemy do Krakowa w konkretnym celu, ale i na przyjemności zostanie troszkę czasu. Dziękuję
Lucynko, no to się już dogadałyśmy

Jagodowca wyślę jak zupełnie przekwitnie, czyli pewnie wkrótce po powrocie

Teraz wszystko szybko przekwita, a on i tak sam z siebie długo nie cieszy swoimi kwiatkami. Już spragniona jestem odpoczynku, nawet aktywnego, bo i ten taki będzie. Najważniejsze jednak, że oderwę się do pracy. Po powrocie z Krakowa będę miała jeszcze ponad tydzień urlopu to mam nadzieję, że dam radę wszystko posadzić na działce i może nawet nacieszyć się jej widokiem. Pozdrowienia na pewno przekażę i dziękuję
Małgosiu, sama bym tyle wody nie przyniosła. Samych borówek mam dwanaście sztuk, hortensji piętnaście, a róż coś koło pięćdziesięciu. Gdyby nie Filip, to marny byłby ich los, a tak może nie odczują za bardzo skutków braku wody

Dodatkowo dostały prawdziwy prysznic prosto z nieba i dzięki temu wszystkie moje roślinki miały okazję napoić spragnione pyszczki

Deszczu na szczęście trochę już spadło, chociaż początkowo wcale nie wyglądało to tak dobrze. Wczoraj miało padać już od rana, a tymczasem spadło zaledwie kilka kropel, jak wracałam z zakupów. Nawet kaptura nie zakładałam, bo nie było warto. Ale za to wieczorkiem, do snu ukołysały mnie krople deszczu pukające o parapet i taka sama muzyka obudziła mnie rano.
Prawda, że super bramki zrobiły sobie jeże? Mam nadzieję, że to naprawdę one, bo zawsze ich wypatruję, ale już sama myśl, że u mnie są

sprawia mi ogromną frajdę.
Danusiu, skorupę to mamy w domu, bo Filip oprócz ślimaka, ma jeszcze żółwia, a tam to raczej jakiś suchy listek

Na pewno odpocznę, chociaż zawsze chciałoby się więcej. Jednak tym razem będę miała aż trzy tygodnie urlopu, a taka gratka często się nie zdarza. Ostatni taki przypadek miał miejsce w 2010 roku, tak więc widzisz, że mam się z czego cieszyć

Dziękuję
Dorotko, bardzo liczę, że uda nam się spotkać u Marty, byłoby miło. Ale wiadomo, że to życie pisze scenariusze, tak więc po prostu będziemy czekać, na to co nam da

Na pewno się zdzwonimy.
Wczoraj niestety remont się jeszcze nie zakończył. Stolarz zamontował korpusy szafek, zarówno tych stojących, jak i wiszących, a po południu eM montował gniazdka (bynajmniej nie dla ptaków), zlew i płytę. Wodę w kuchni już mam i nareszcie można zmywać już na miejscu, bo w łazience nie było to zbyt wygodne. Zmywarkę też już podłączył i z przyjemnością wstawiliśmy naczynia do zmywania. Jak jednak człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Niby to nie problem, ale jednak jak ktoś to zrobi za nas, to od razu życie staje się przyjemniejsze

Gazu jeszcze nie podłączał, bo skoro wyjeżdżamy, to nie będzie miał kto tego nadzorować. Filip co prawda zostaje w domu, ale to bardzo niepewny nadzór, ciągle o czymś zapomina. Lepiej to dokończyć jak wrócimy. Stolarz ma zajechać pod naszą nieobecność i szafki dokończyć, to może jak wrócimy będzie już co pokazywać
Jadziu, deszcz leniwiec nam się trafił

Niewiele podlał i poleciał dalej. Zawsze to jednak lepiej, niż miałoby nie padać wcale. Wczoraj na szczęście się zreflektował i wrócił

Padało chyba całą noc, to wreszcie ziemia będzie podlana. Jeśli jednak dalej nie będzie padać, to do mojego powrotu znowu wszystko wyschnie i trzeba będzie podlewać. Może przynajmniej woda w kranie się pojawi?
EMowi też już należy się solidna dawka odpoczynku, bo jednak od kilku tygodni działa na pełnych obrotach. Na wyjeździe też co prawda będzie zagoniony do roboty, ale do innego typu zajęcia, to mimo wszystko sił nabierze

Słowa Lidzi utwierdziły mnie w moim przekonaniu i jak widać, marzenia się spełniają
Forumowe spotkania zawsze są sympatyczne, szkoda, że tak rzadko mogę brać w nich udział. Ale dzięki temu nigdy nie czuje przesytu i cieszę się na każde z nich. Dziękuję
Iwonko, kilka razy spotkałam u siebie jeże, ale to były sporadyczne przypadki. Kiedyś przechadzał się po działce w biały dzień, ale potem poszedł sobie dalej i więcej go nie widziałam. Niech sobie u mnie mieszkają spokojnie

Jeży w naszej okolicy jest sporo. Mieszkamy niedaleko rzeki, wokół nieużytki, mają tam sporo terenu do swojej dyspozycji. Niestety czasami kończą swój żywot pod kołami samochodów, bo przechodzą przez ulicę na osiedle. Niejednokrotnie Filip zdejmował je z jezdni i wynosił na łąki.
Remont może i szybko minął, ale był bardzo uciążliwy. Nawet nie sam remont, tylko bałagan z nim związany. Większość rzeczy spakowana w kartony i skrzynki, część wyniesiona do piwnicy. Nic nie można było znaleźć, Em jak pakował pod moją nieobecność, to ładował jak leci, potem nie wiadomo było, gdzie co jest. Masakra jakaś. Na dodatek cały nowy sprzęt porozstawiany po całym mieszkaniu, trzeba było bardzo uważać, żeby na coś nie wpaść. Ale wszystko to służyło dobremu celowi, dlatego nawet słowem nie pisnęłam, jak ostatnio musiałam gazą zmyć naczynia, bo eM wpakował zmywaki nie wiadomo gdzie. Wczoraj kupiłam nowe, bo poprzednie nie wiadomo kiedy się znajdą
Dzisiaj w końcu na działkę się nie wybrałam. Rano nie tylko było zimno, ale nawet na trawnikach leżał śnieg

Taka ledwo odrobina, ale jednak. Za to wykorzystałam czas na podsypanie pomidorkom obornika, bo już wyrośnięte i niektórym nawet już się pąki pokazały. Jak już temperatura troszkę podskoczyła, to znowu wystawiłam je na balkon. Na noc wstawiamy je do domu, bo jednak jest za zimno i którejś nocy zdążyły m niestety podmarznąć. Wolę na razie nie ryzykować, bo przecież muszę w tym roku spróbować własnych pomidorków
Posiałam również dynię hokkaido, to jak wrócimy będzie się już prawie nadawała do posadzenia. EM miał przygotować kawałek terenu w pracy, ale nie przygotował i najpewniej znowu będą musiały rosnąc koło kompostownika. Tam miały dobrze, ale czy drugi rok z rzędu na tym samym miejscu to dobry pomysł? Na pewno będę musiała podsypać im sporo lepszej ziemi i zasilić, to może uda im się znowu mnie zadowolić
Działkowe zdjęcia niestety już mi się skończyły, dlatego znowu zaprezentuję Wam nasz zwierzyniec. Na święta zamieszkała z nami papuga.
Bardzo była zainteresowana żółwiem i często do niego wlatywała, by zaprowadzić tam własne porządki. Oczywiście jak chciałam zrobić im zdjęcie, to nie dała się do tego nakłonić
A Gacek rośnie i ma się dobrze

Zrobił się odważniejszy i już tak często nie chowa się do skorupy
Za kilkanaście dni znowu do Was zajrzę
