Witam
Widzę, że moje nieobecności na forum stają się coraz dłuższe, no cóż, samo życie. Miało być więcej czasu na emeryturze a jest jak jest, ogród pochłania coraz więcej czasu, przypuszczam, że w przyszłym roku będzie go jeszcze mniej
Nic to, póki dzisiejszy jesienny poranek przywitał mnie oszronionymi dachami, teraz świeci piękne słonko, zapowiada się pogodny dzień.
Czas pomyśleć o sadzeniu tulipanów, część już wsadzona, wszystkie czosnki ozdobne i część narcyzów.
No i oczywiście przygotować panny do zimy. Kolejny bardzo suchy rok mocno odbił się na kwitnieniu i ogólnej kondycji róż, praktycznie kilkanaście róż powtórzyło kwitnienie, reszta można powiedzieć jakoś przetrwała. Nie wiem ile z nich przetrwa zimę a tym bardziej następny suche i gorące lato.
Joasiu, fakt Bobby James i Veilchenbalu razem wyglądają nieźle ale to olbrzymy, do tego ta pierwsza z ogromnymi i gęstymi kolcami co bardzo utrudnia jakiekolwiek prace pielęgnacyjne.
Parfum FC długo się u mnie aklimatyzowała ale w tym roku mimo ogromnej suszy dobrze sobie radziła, natomiast bardzo słabo radzi sobie Eskimo FC, w każdym sezonie i na każdym stanowisku łapie czarną plamistość, tej nie polecam.
Kasiu, pracy przy setce róż jest sporo i jak sama wiesz masa pędów do usunięcia. Na razie nie myślę o nowych różach, coraz mniej mam słonecznych miejsc w ogrodzie, aktualnie szukam nowych miejscówek dla tych, które już mam. Jest nadzieja na lepsze stanowiska gdyż działka będąca do tej pory jednym wielkim buszem ma już nowego właściciela, który systematycznie go usuwa.
Kasiu ten rok utwierdził mnie w przekonaniu, że najlepszą moją róża jest Garden of Roses i Kosmos obie mimo bardzo trudnego roku nie zawiodły, no może jeszcze La Villa Cotta.
Nieźle sprawiły się też pnące Veilchenblau, Bobby James, młodziutka Eden Rose i oczywiście niezmordowana Flammentanz.
Z Austinek mogę wyróżnić Queen od Sweden, chociaż drugie kwitnienia miała dużo słabsze i bardzo malutkie kwiaty. Pozostałe jeśli kwitły to pojedynczymi kwiatami. Szału w tym roku nie było, zwłaszcza wśród Austinek inne też nie zachwycały, to chyba najgorszy rok od 2012 roku.
Dorotko, rzeczywiście ta para chociaż kwitnie tylko raz, to w każdym roku zachwyca. The Mill on the Floss ładnie w tym roku podrosła, kwiaty ma piękne, jednak przy dość dużym krzewie, kwiat zdecydowanie za mały. Osobiście nie jestem zadowolona powiem szczerze, wolałam starsze odmiany Austina, chociaż Strawberry Hill ma piękny, jak dla mnie, odcień różu.
To oczywiście obserwacje z moje ogrodu, w każdym są inne warunki.
Emil128 cóż mogę powiedzieć, piszemy tutaj o roślinach rosnących w naszych ogrodach. Należy to brać to pod uwagę kierując się swoimi zakupami.W moim ogrodzie wymienione przez Ciebie róże mają się dobrze Garden of Roses to róża, którą mam od 2012 roku i w żadnym sezonie mnie nie zawiodła, kwitnie prawie cały sezon z malutkimi przerwami, praktycznie radzi sobie w każdych warunkach, nie choruje, jeśli jest upał kwiaty zasychają, nie sypie wokół płatkami, wystarczy przejść i zerwać suche kwiaty. Jeśli będę przerabiała rabatę, to dokupię tylko tę odmianę i to ona będzie jedyna gwiazdą na niej. Tyle mogę napisać w tej sprawie.
Kosmos to piękna róża także zdrowa, bez jednej plamki cały sezon, kwiaty olbrzymie, ciężkie, więc jeśli krzaczek jest młody, ma cienkie pędy to będą się pokładały.
Jedyny minus tej róży to sypanie płatkami a przy deszczowej pogodzie pąki mogą się nie rozwinąć, mam jednak róże, które mnie bardziej irytują, szczególnie jeśli przez pół sezonu stoją łyse /np.czarna plamistość/
Moniko rok fatalny, to już kolejny tak suchy w moim regionie. Drugiego kwitnienia praktycznie nie mały, owszem przy tej ilości róż zawsze można było na czymś oko zawiesić, jednak jak dla mnie ten rok należy do straconych. Kilka róż wypadło, myślę, że po zimie jeszcze kilka stracę, bo są w złej kondycji.
William Morris to jakiś kosmita, krzak tak bałaganiarski, trudno nad nim zapanować. Staram się go jakoś upinać ale on i tak znajdzie drogę do wypuszczenia pędów w stronę przeciwną. Próbowałam puścić mu pędy poziomo ale i tak kwitnie tylko na końcach długaśnych pędów. Strasznie niesforny krzak,tracę do niego cierpliwość.
Jadziu, pierwsze kwitnienia rzeczywiście nie było złe, jednak drugiego prawie nie było, susza i upały skutecznie zepsuły ten sezon, kwitnienia jakby nie było a jak coś kwitło to kwiaty były zniekształcone i zaraz się osypywały.
Królowa rzeczywiście poszalała w drugim kwitnieniu ale z wysokością, bo kwiaty miała tak malutkie, że wyglądała raczej śmiesznie niż dostojnie
Agnieszko, niestety tylko w pierwszym kwitnieniu, bo drugiego raczej nie było, kolejny rok suszy w ogrodzie zrobił swoje . Parę róż już wypadło i myślę że następnych kilka pożegnam po zimie.
Pozdrawiam Was moje miłe koleżanki, na zdjęcia zapraszam wieczorem