

Ja przy swojej nic nie robię, jedynie podlalam gnojówką z pokrzyw 2 razy. Wie ktos może co zjada mi pekinską, bo chyba slimak chyba takiej siateczki nie robi? Ja jak widzę slimaka to rzucam go za plot, nie depcze.
Zgadza się. Wychodzą wieczorami i zżerają wszystko, za wyjątkiem trawy. Polecam dostępne w sklepach granulaty. Czasem robiliśmy z dziećmi wieczorami zawody kto więcej złapie. Tylko że zamiast solą, przysypywałem je mocznikiem. Potem był z tego doskonały nawóz.benia_4 pisze:Jeżeli macie w swoich ogrodach ślimaki luzytańskie to z własnego doświadczenia radzę używajcie do zwalczania dostępnych środków w sklepach ogrodniczych, ponieważ na początku nie stanowią większego problemu, ale co rok będzie gorzej. W pierwszym roku mieliśmy pojedyncze okazy i specjalnie nimi się nie przejmowaliśmy, ale w drugim to już znaczne zniszczenia, pomimo wyłapywania i niestety też solenia, natomiast w trzecim istna plaga można było grabić na trawniku.
A jeśli już się nazbiera tych ślimaków, to nie można wynieść ich kilkaset metrów od swojej działki? Po co zabijać?Margolcia4 pisze:Dziunia87 pisze:A mi szkoda traktować je solą.... Długo cierpią jednak nim się rozpuszczą.... Jak już i tak zbieracie to chyba lepiej , może i drastycznie, ale szybkim tupnięciem załatwić sprawę, co by długo nie cierpiały... to jednak stworzonka są....
No niby drastyczne, tyle że one są strasznie mocne. A jak się nie uda od razu zabić to też wcale nie mniej humanitarne tupać po nich parę razy.
Twoje dziurki w pekińskiej to prawdopodobnie dzieło pchełki, a nie małych ślimaków. Z ślimakami walczymy od lat, jako że mieszkam kilka kilometrów od sadów w Albigowej, gdzie zostały zawleczone z Hiszpanii.
bioy pisze:Twoje dziurki w pekińskiej to prawdopodobnie dzieło pchełki, a nie małych ślimaków. Z ślimakami walczymy od lat, jako że mieszkam kilka kilometrów od sadów w Albigowej, gdzie zostały zawleczone z Hiszpanii.
Dla mnie czasy humanitarnej walki dawno minęły, teraz jest albo my, albo one