Witam miłych gości!
Wiosna, najpiękniejsza pora roku, gdzie wszystko się budzi do życia, zieleń jest taka soczysta...Jednym słowem chce się żyć! Nie przeszkadza mi nawet ta zimnica, bo pomimo nocnych przymrozków wszystko i tak rwie się do życia. U mnie rozwijają się już pierwsze tulipany. Niech no tylko zrobi się naprawdę ciepło to rabaty pełne będą kolorów.
W weekend po raz pierwszy zasiliłam moje ukochane różyczki. I jak powiedział mój M - Ogrodowa stołówka ruszyła pełną parą
. Posadziłam też kilkanaście nowych lilii, które do mnie przyjechały z Lil... Część musiałam ogrodzić siatką, by ochronić je przed wścibskim nosem Bravo. Mam nadzieję, że nie wyniucha ich i nie zdąży wykopać. W sobotę podjadę jeszcze na targowisko i dokupię kolejne cebule, żeby uzupełnić braki.
Między czasie udało się pstryknąć trochę wiosennych kolorków
.
Aniu-anabuko, pierwsze jedzonko dla róż u mnie jest mieszane -czyli nawóz do róż i porcja gnojówki końskiej. Najpierw sypię pod każdy krzaczek nawóz, a potem to podlewam gnojówką

Na start muszą dostać dobrą porcję jedzonka, żeby miały siłę.
Jadziu, uwielbiam ciąć róże wiosną i mam lekki niedosyt po tym cięciu. Mogłabym z powodzeniem przyciąć kolejne dwie setki

Za to nie znoszę cięcia przekwitniętych kwiatów.
No właśnie, kwieciak sobie upodobał Theresę Bugnet. Swoją oddałam teściowej, bo nie miałam już siły na walkę z tym draniem. W tej chwili kwieciak praktycznie znikł. Wniosek z tego, że on uwielbia żerować na tej właśnie odmianie, skoro u Ciebie też ją sobie upodobał
Martusiu, nie mam pojęcia dlaczego Twój Graham jest taki oporny jeśli chodzi o wypuszczanie nowych pędów? Swojemu wycięłam dwa najstarsze i już nieco przyschnięte pędy. Ciekawa jestem czy na ich miejsce wypuści coś nowego?

A swoją drogą ciekawi mnie na jakich podkładkach nasze rodzime szkółki szczepią angielki? Szczególnie te starsze odmiany, bez licencji. Sporo takich róż można kupić również na Alle..Może cała tajemnica tkwi właśnie w podkładce?
Z moich Austinek najgorzej się krzewi - Maid Marion. To takie dwa krzaczki, na które nie działa żadna metoda. Oba mają po dwa główne badyle i od trzech lat nic nowego nie wypuściły. W tym roku ścięłam je dosyć mocno i jak na razie na jednej zauważyłam maleńką wypustkę. Druga stoi jak zaklęta i ani drgnie. Być może mnie się trafiły te słabo krzewiące, albo to cecha akurat tej odmiany. Mam jednak nadzieję, że wezmą się wreszcie do roboty i jeszcze mnie zaskoczą.
Za to mocne cięcie posłużyło Artemis. Dzisiaj się przyglądałam i nawet na bardzo grubaśnych pędach pojawiły się nowe, jeszcze maleńkie kiełki. I jak widać - jednej odmianie cięcie służy i nawet z najgrubszych pędów potrafi coś wypuścić. Zaś inna, choćby nie wiem jak z nią postępować jest oporna i w nosie ma wszelkie zabiegi. Czy ją przytnę, czy nie, to i tak nie ma żadnego znaczenia.
Werka, jedną różę kupiłaś? No, nie wierzę

Jak Ci się udało oprzeć wiosennym pokusom? Ja wymiękłam i się poddałam. Zwłaszcza, że synuś z M zrobili mi podwójny prezent i zamiast czterech róż przyszło osiem
Jasne, że znam Rotkappchen. Nawet ją mam od ładnych kilku lat.
Bożenko, to rady samego Mistrza i mam nadzieję, że komuś się przydadzą. Oczywiście jestem zdania, że każdy sam decyduje w jaki sposób tnie swoje róże, żeby potem nie było na mnie

W każdym ogrodzie są inne warunki i jak zaważyłam jedna i ta sama odmiana w różnych ogrodach może inaczej się zachowywać. W tych poradach zawarta jest tylko wskazówka jak się powinno postępować z różami krzaczastymi. Zresztą ostatnio powróciłam do swoich ulubionych lektur o różach i tam również znalazłam rady, żeby róże krzaczaste zostawić w spokoju nawet przez pierwsze kilka lat od posadzenia.
Wybrałaś wspaniałe odmiany i wierzę, że będziesz z nich zadowolona. Oby tylko sadzonki były pierwszej jakości, to resztę zrobią same róże
O podlewaniu róż aspiryną nie słyszałam, ale chętnie poczytam. Jeśli przypomnisz sobie, w którym wątku to czytałaś to daj mi koniecznie znać. A na co ma działać aspiryna?
Adrianno, po prostu napisałam jak tnę swoje angielki. I faktycznie od kilku lat te młode krzaczki, po pierwszym sezonie tnę oszczędnie. U mnie ta metoda się sprawdza. Poparłam to radami samego Austina, ale nikogo nie namawiam do stosowania tego u siebie. Każdy sam wie najlepiej jak ciąć swoje róże. A, że róża, róży nierówna, więc nie ma też jednej, niezawodnej metody
Ciekawa jestem jak się krzewi Twój Graham Thomas?
Ewa-ewarost, plamistość to niestety nieodłączny towarzysz i zmora różanych piękności

Jak zapobiegam? Jeśli się pojawiają pierwsze objawy, to staram się robić oprysk i usuwam wszystkie porażone liście na bieżąco. Odmiany wyjątkowo podatne i chorujące co sezon, usuwam z ogrodu i tyle. Kiedyś, kilka lat temu robiłam opryski profilaktyczne. Czy było mniej plamistości? Może i tak. Ale i róż było mniej niż obecnie... Teraz, ze względu na młodego psa i ule u sąsiada, opryski ograniczyłam do absolutnego minimum.
Krysiu, im więcej czytamy różnych porad, tym więcej potem mamy wątpliwości. Najlepiej chyba jednak polegać na własnym doświadczeniu. Róże cięcia się nie boją, więc trzeba ciąć. Najwyżej zawsze można coś poprawić. A w kolejnym sezonie wyciągamy wnioski i starych błędów możemy uniknąć

Poza tym od czego mamy nasze forum? To tutaj czerpiemy wiedzę, informację, wymieniamy doświadczenia. Sama od dziewczyn z forum dowiedziałam się jak ciąć hortensje bukietowe., a nawet jak je ukorzenić. Od Basi - apus uzyskałam bezcenną informację na temat piwonii. Moja przez trzy lata nie chciała kwitnąć. Basia poleciła mi, żeby wiosną rozgrzebać ziemię wokół młodych kiełków, które wychodzą z ziemi. I wreszcie w ubiegłym roku doczekałam się pierwszego kwiatka. Takich porad mogłabym jeszcze wymienić całą masę...
Irenko, ciekawa jestem Escimo. Będę ją u Ciebie podglądać. A ze Strawberry Hill będziesz zadowolona. Ta róża kwitnie bardzo obficie, kwiaty ma urocze, pięknie pachnie, nie choruje. Rośnie wysoka, więc trzeba to wziąć pod uwagę przy wybieraniu dla niej miejsca. Ja to zlekceważyłam

i w tej chwili zasłania mi Evelyn, która i tak jest marniutka. Nie zmienię jej już miejsca, bo to wielkie krzaczysko i nie chcę jej ruszać. Musi zostać jak jest.
Jeśli Twoje Austinki mają po trzy sezony, to takie mocne cięcie powinno wyjść im tylko na dobre. O delikatnym cięciu pisałam w kontekście róż młodych, po pierwszym sezonie. Potem już można sobie pofolgować i poszaleć z sekatorem
PaulaF-Z, nic się nie martw, że przycięłaś mocniej swoje Austinki. Przecież Ty wiesz najlepiej co potrzeba Twoim różom i skoro uznałaś, że trzeba je ciachnąć konkretniej, to znaczy, że zrobiłaś dobrze

Co do cięcia Austinek, ale i ogólnie róż krzaczastych, to w pierwszych latach zaleca się oszczędne cięcie, co nie znaczy, że mocniejsze im zaszkodzi. A być może nawet ładniej się rozkrzewią. Najlepszym przykładem jest mój Artemis. Pisałam o nim kilka stron wstecz. Też się po pierwszym sezonie pomyliłam, i ścięłam go krótko, jak typową rabatówkę. A jemu widocznie to się spodobało, bo rozkrzewił się pięknie i chociaż zakwitł później, to jakoś nie zauważyłam, żeby miał mniej kwiatów. W jego przypadku, to mocne cięcie wyszło mu tylko na dobre.
A Pashminę przycięłabym jednak mocno, bo to róża rabatowa, a one potrzebują mocnego cięcia. Zobaczysz, że ładnie się rozkrzewi i wyda sporo kwiatów
Joasiu, po przekwitnięciu z reguły przycinam same kwiaty, nad pierwszym właściwym liściem. Chyba, że z jakiegoś powodu muszę skrócić pędy, to wtedy tnę mocniej. Wszystko zależy jakie to pędy. Jeśli chcę aby po ścięciu wyrósł nowy pęd szybciej, to tnę wyżej nie patrząc na to czy jest nad piątym właściwym liściem. Ale wtedy ten nowy pęd będzie słabszy. Jeśli chcę aby wyrósł silny pęd, to tnę niżej, za to na kwiaty czekam trochę dłużej. Coś, za coś
c.d za chwilę