Dziękuję bardzo za tyle entuzjastycznych wpisów, a sądziłam, że to nie będzie zbyt interesująca wzmianka.
Merghen ten cytrynowy kolorek jest bardziej kaczuszkowy, jeżeli wiesz, co mam na myśli

.
Jovanko dziękuję za namiary, będę zaraz sobie oglądać i sprawdzać, cóż to za stwór

, bo czysto cattleykowy z pewnością nie jest, muszę przynać, że aż takiej cierpliwości nie miałam

. Wiele razy chciałam już się pozbyć rośliny, bo kto lubi patrzeć cały czas na sałatę

, tym bardziej że nie wiedziałm wcale, co z tego zakwitnie.
"Niedogadanie" całkiem możliwe, jakoś przez przypadek na początku jesieni przesadziłam z nawozem (pare dawek jedna po drugiej) i tu też dopatruję się jednego z powodów wytworzenia pierwszego kwiatu na roślinie. Z całą pewnością jednak nie jest to jedyny powód.
Alusiu dziękuję za uznanie, ale roślinka nasłuchała się, zagroziłam że ją wyrzucę, jak nie będzie kwitła

.
Joasiu dziękuję

, bez Twoich uwag i wskazówek mogłabym stracić wychodzący pąk kwiatowy. Nie postrzegam go jako coś brzydkiego, tylko moje wyobrażenie było troszęczkę inne. Mam jeszcze pare innych "długodystantowców", ale ten właśnie kosztował mnie najwięcej cierpliwości. Raczej nie liczyłam już na to, że zakwitnie.
Madziu dziękuję, przekażę Leszkowi, a zdjęcia były mieszane

. Te ostatnie to chyba nawet moje, ale obróbka w całości mężowska

. Może i tragedi w kolorystyce nie ma, ale twoje określenia są bardzo kompatebilne z moimi odczuciami

. Często na zdjęciu kolory są mniej nasycone, niż w rzeczywistości. Wypadałoby mi wziąść roślinkę pod pachę i przytaszczyć do Ciebie celem dokładniejszego oglądu. Całkiem możliwe, że tak bym zrobiła (bo jest to wykonalne), gdyby nie pora roku

. Ogólnie roślinka wygląda dosyć dziwacznie, w centralnum punkcie gęste chaszcze, a całkiem z boku kwiatuszek.