Lucynko, nie mam czasu na lenia i nawet jakby mnie opętał, to musiałabym go pogonić. Już wracam do pracy i nie wiadomo co mnie tam czeka, to jak tu się lenić? Muszę wykorzystać każdą chwilkę i jeszcze to, że ciągle mi się chce

To nie jest zbyt częste zjawisko, a tym razem robota pali mi się w rękach. I właściwie, mimo iż wydawałoby się, że już tyle zrobiłam, to jednak ciągle znajduję miejsca, które wyglądają jakbym latami do nich nie zaglądała

Właśnie ostatnio z takim walczyłam, zarośnięty był jak zbój. Powiedzieć, że wyglądało to to miejscami jak trawnik, to stanowczo zbyt mało. To był trawnik z plantacją truskawek i na dodatek z tulipanami i żonkilami.
Na zdjęcia poświęcam ostatnio zdecydowanie za mało czasu, ale tak jestem zaaferowana robotą, że zapominam o moim ulubionym zajęciu. Tylko od czasu do czas coś mi zaiskrzy i wtedy na chwilę przypomina mi się, że tak bardzo to lubię. Ale to nie tylko brak czasu powoduje moją niechęć, ale i brak obiektów. Na działce dominuje w tej chwil szarość, a gdyby nie trawniki, to zieleni nie byłoby jeszcze prawie widać. Chociaż i ta zieleń wcale jeszcze nie taka zielona, bardziej żółta i na pewno wymaga już koszenia.
Miło mi, że Ci się podoba to, co pokazuję
To właśnie takie jedno z moich zapomnianych miejsc. Wiosną jest widoczny jak na dłoni, ale wystarczy chwila nieuwagi i latem chowa się za zasłoną z hortensji dębolistnej
Tutaj już uporządkowane i nawet wąż kroplujący się znalazł

Zmiana może nie jest bardzo widoczna, bo i tu szaro i tu szaro, ale różnica jest. Wierzcie mi
Aniu, na czas urlopu trafiła mi się świetna pogoda i wykorzystałam ją najlepiej jak umiałam

Jeden tydzień co prawda zmarnowany, bo był zimno, ale i tak miałam sporo słonecznych dni. Mam tak mało wolnego, że muszę wykorzystać każdą chwilkę. Dopóki nie zacznę znowu pracować w drugiej pracy, to będę miała więcej wolnego i więcej czasu spędzę na działce. Ale przecież w końcu to się skończy....
Kwiatów jeszcze jest niewiele, ale już dzisiaj zaczęły rozwijać się tulipany i będzie więcej koloru..
Dziękuję
Marto, chyba w końcu Wam ulegnę i zostawię ranniki w spokoju. Ciągle nie mogę do nich dotrzeć, zawsze coś mnie zatrzyma w innym miejscu i przypominam sobie o nich dopiero w domu

Z ziarnopłonem się umordowałam, ale nie mogłam znowu mu odpuścić, bo zarósłby mnie na amen. Mam nadzieję, że to ja dowiodę, kto tu teraz rządzi
Z sąsiadem chyba rzeczywiście w końcu pogadam, szczególnie że żyjemy na dobrosąsiedzkich zasadach. Latem zapominam o tym miejscu, bo staje się niewidoczne, ale teraz aż kłuje w oczy

Cytrynek to zupełny przypadek, ale jakże udany. Dziękuję

Zazwyczaj nie dają się złapać, latają jak szalone i nie pozwalają do siebie się zbliżyć. Tym razem były tak sobą zajęte, że nie zwracały na mnie uwagi.
Anido, w takim razie super, że je zamieściłam, bo mi zdecydowanie bardziej podoba się ten
in face
Soniu, nawet nie pamiętam, czy to nowe cebulki, czy już są u mnie kolejny sezon? W tamtym roku na pewno miałam w tym miejscu hiacynty, ale być może były to inne.
Jarząbek, to tylko nasza rodzinna nazwa, tak naprawdę jest to kasztanek jarzębolistny

Dzisiaj zakiełkował mi pomysł na tę rabatę, ale jeszcze muszę go przemyśleć. Do realizacji będzie potrzebna mi pomoc eMa, dlatego muszę go do niego przekonać
Mam dwa miejsca zarośnięte podagrycznikiem. W jednym mam sporo miejsca do walki, to nowo pozyskane miejsce po pigwowcu i tutaj przez jakiś czas nic nie będę sadzić, żeby móc go eliminować. W drugim niestety mam sporo nasadzeń, a w tej chwili tyleż samo podagrycznika

Tutak niestety będę miała problem i nie wiem czy obejdzie się bez chemii. Nie lubię jej stosować, ale wypielić nie dam go rady

Florek na szczęście jest kopalnią wiedzy na temat dalii, tzw. guru, jak nazwała go Jadzia, a my mamy szczęście, że możemy z nich korzystać
Danusiu, tym razem nie mogłam sobie pozwolić na marnowanie czasu, musiałam więc zakasać rękawy i wziąć się ostro do roboty. Jeszcze chyba nigdy nie miałam w kwietniu tak uporządkowanego ogrodu

i muszę przyznać, że jestem z siebie dumna. Nie bez znaczenia jest, że miałam bardzo sprzyjającą pogodę, a poza tym miałam całkowicie prawdziwy urlop, nie usiałam chodzić do żadnej pracy, a tak nie zdarza się zbyt często.
Chyba i ja w końcu sięgnę po chemię, bo w jednym kącie ogrodu zupełnie nie mam jak do niego podejść. A jest to przeciwnik trudny i posiada doskonałą umiejętność usypiania naszej czujności. Jak nie zadziałam stanowczo, to niedługo moja działka zamieni się w nieużytek.
Moja sasanka jeszcze nawet nie ma pąków, na kwiaty jeszcze poczekam. Jakoś nigdy jej nie wysiewałam, ale u niektórych sieje się sama.
Dzisiaj nareszcie wypatrzyłam u siebie bujankę. i to nie jedną, a przynajmniej dwie

Przylatywały wielokrotnie i głównie okupowały szafirki. Było je widać sporadycznie i przy innych kwiatach, ale to właśnie szafirki podobały im się najbardziej. Zdjęcia mocno nieostre, ale cyknąć im fotkę, to prawdziwa sztuka. To pierwsze bardzo byle jakie, ale widać na nim, że są dwie.
To ciut lepsze, ale do doskonałości mu daleko
Florku, niedawno widziałam w jakimś programie metodę zielną i może ją wypróbuję, oczywiście pod warunkiem, że będę o tym pamiętałam

Serce się wzbrania przed, wydawałoby się drastycznymi działaniami, ale jak mus, to mus. Będziemy próbować

Wszystkie rady- bezcenne, dziękuję

Za uznanie
Tak wyglądał miłek rano
A tak po kilku godzinach
Marysiu, bo ja muszę mieć czas, żeby zaprezentować swoje możliwości, a poza tym przecież nie mogłam pozwolić żebyście mieli wszyscy mnie dość
Pisanie zajmuje mi zbyt dużo czasu, w ten sposób to ja na chleb nie dałabym rady zarobić

Ziarnopłon to podstępny przeciwnik, ale na pewno nie aż tak jak podagrycznik. Twoje kury będą miały żarełko, a Ty pozbędziesz się kłopotu. U Ciebie miałby pole do popisu, aż strach się bać
Cytrynkiem sama byłam zachwycona, nawet nie spodziewałam, się, że on taki śliczny
Obudziły się już murarki
Kolejne dwa dni spędziłam na działce. Mój plan na ten tydzień ziści się chyba w 100%. Ryłam, drapałam, darłam i szarpałam- tak minął mi czas na łonie natury. Jest dopiero początek kwietnia, a ja prawie mam porządek. I na dodatek robiłam to z chęcią, nikt mnie nie przymuszał, nie groził, nie stawiał pod ścianą- ja tak sama z siebie

Ma na to wpływ początek sezonu, wody nie ma, kawy nie ma, cienia nie ma- nie miałam innego wyjścia, tylko robić.
Całe szczęście, że parki zamknięto dopiero teraz, gdyby nastąpiło to wcześniej, to nie udałoby mi się wypatrzeć nurogęsi i żyłabym w nieświadomości, że takie ślicznotki pływają po naszych wodach. Teraz jeżdżę przez miasto w jedna i drugą stronę. Trasa już nie jest tak urokliwa, ale i tutaj można odkryć coś ciekawego.
Żeremia bobrów. Wypatrzyłam je już kilka lat temu, ale wtedy była postawiona tylko jedna budowla. W tej chwil jest już ich kilka, z drogi są widoczne dwa ich domki, ale za przesmykiem są kolejne. Dzisiaj nie chciało mi się już schodzić z drogi, ale latem zejdę dalej i sprawdzę ile ich postawiły. W miejscu, które pokazuje strzałka, w lutym zbieraliśmy trzcinę dla murarek
Jutro ostatni dzień urlopu, ale nie ostatni dzień na działce.
Jak znam życie, to lada chwila stracę przytomność i będę słodko spać, aż się wyśpię, co zazwyczaj następuje około godziny piątej

Postaram się jeszcze do Was zajrzeć, bo mam ogromne zaległości, ale nawet ja nie potrafię trzymać trzech srok za ogon
