Kolczaste serce Jagny
Re: Kolczaste serce Jagny
Ania, teraz ma być kilka gorących dni, myślę, że wszystkie niezdecydowane róże (u mnie też takie są) pokażą wreszcie kwiaty. Co do dzwonka, to taki ekspansywny jest kropkowany, rozłazi się bardzo szybko licznymi rozłogami. Ale dzisiaj usuwałam go bez większego problemu, więc chociaż tyle. Ale np. dzwonek brzoskwiniowy rośnie w kępkach i jest mało ekspansywny, chociaż też się chętnie rozsiewa. Jaki Ty masz?
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5520
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna, mnie akurat kolejka Pashmin nie przeszkadza, bo i tak są zjawiskowe. Jeśli Tobie się tak kojarzą to może posadź je w trójkącie? Wtedy będą wyglądały jak kumoszki na ploteczkach
Voyage to denerwujący typek. Jak wreszcie raczył zakwitnąć, to chowa te kwiaty chyba dla siebie. Mojego na dodatek zasłaniają kosmosy. Żal mi ich tak brutalnie wyciągnąć, ale chyba nie będę miała innego wyjścia, bo gotowe całkiem go zasłonić i w drugim kwitnieniu już wcale kwiatów nie będzie widać
Jaką wysokość ma Twoja Giardina? Pięknie kwitnie
W ubiegłym roku była w OBI i nawet się łamałam czy jej nie kupić. Ostatecznie zwyciężył rozsądek, bo cena była zabójcza - prawie 100 zł trzeba było za nią dać
Całkiem oszaleli a ja na szczęście oprzytomniałam w porę 

Voyage to denerwujący typek. Jak wreszcie raczył zakwitnąć, to chowa te kwiaty chyba dla siebie. Mojego na dodatek zasłaniają kosmosy. Żal mi ich tak brutalnie wyciągnąć, ale chyba nie będę miała innego wyjścia, bo gotowe całkiem go zasłonić i w drugim kwitnieniu już wcale kwiatów nie będzie widać

Jaką wysokość ma Twoja Giardina? Pięknie kwitnie



Re: Kolczaste serce Jagny
Dorotko, "na żywo" te Pashminki obok siebie wyglądają cudnie. Tylko na zdjęciach tak mi się jakoś kojarzą z PRL-em
Twój Voyage chowa kwiaty, bo głupi nie jest. Wie, że w tym roku dużo pada, więc co będzie swoje różowości na sponiewieranie narażał. Mój w okresie ulew pierwszy kwiat pokazał pod parasolem:

Spryciarz, co? Kocham go
Giardina w tym roku ma z metr? W zeszłym roku miała półtora metra , jak nie więcej, bo wypuściła długaśne, łukowate pędy aż musiałam jej drabinkę dostawić. Ale w tym roku ona przeżywa swoje kolejne wcielenie i wszystkie starsze pędy nadawały się do wycięcia a powypuszczała nowe, które sprawiły, że wygląda jak tegoroczna debiutantka. Mnie tam taka wymianka podpasowała i chciałabym też tak umieć
Ale mimo, że potrafi się tak ładnie reinkarnować, stówy bym na nią nie dała. Dobrze, że się opanowałaś. Ale za normalną cenę warto ją mieć, bo to fajna, silna róża.
Wreszcie pojawiły się lilie i nawet pachną. Ale w tym roku to kiepski liliowy rok. Moje Orienpety dawały co roku czadu, mam ich po kilka w każdej niemal rabacie. Największe egzemplarze dorastały do dwóch metrów a zagęszczenie wśród niektórych przypominało tłok w autobusie w godzinach szczytu. A w tym roku dobrze wyglądają tylko te na zacisznych rabatach. Pozostałe mają albo połowę swojej normalnej wysokości, albo wzeszła ich tylko połowa, albo nie mają pąków. Wydaje mi się, że to wina majowych przymrozków i one tak sobie wystawiły noski z ziemi, stwierdziły, że jest zimno, za zimno i się obraziły. Mam nadzieję, że cebule nie zmarzły i w przyszłym roku znowu będę miała giganty. Liliowce też ostrożnie się zachowują w tym roku
To jedna z bardziej liliowych rabat.

Mam trzy krzaczki Garden of Roses i każda z nich rośnie w innej rabacie. To tak na wypadek, żeby mieć pewniaka gdyby inne róże zawiodły. Na szczęście tak się nie stało i pewniaki rosną wśród innych a nie osamotnione. Każdy krzew ma wiec inne światło, inne sąsiedztwo i inny kalendarz. Teraz przyszedł czas na ostatnią Gardenkę, która powitała mnie rano, machając listkami i wołając "Zobacz, jaka jestem ładna!" No jest...
Kto nie ma Garden of Roses, niech żałuje i szybko naprawia swój błąd. Zdrowa jak Stachursky na diecie słonecznej, zgrabna jak Dżołana Krupa i wdzięczna jak te różowe kucyki, którymi się teraz bawią wszystkie małe dziewczynki (o ile moda już nie przeminęła)... Little Pony, czy cośtam.
(po prawej stronie, bardziej różowa to Granny)

Słońcem i obornikiem karmione Lavender Flower Circus oszalało ze szczęścia. Było zgrabne, gęste, kwitnące. Ale nie, to za mało. Postanowił sobie jeszcze urosnąć, mając w głębokim poważaniu fakt, że rośnie z przodu rabaty i ma za sobą nieco niższe różane koleżanki. Powypuszczał sobie takie drobne, "malutkie" przyrościczki...

... i w ten sposób skazał się na przesadzanie jesienne na środek innej rabaty, bo to miejsce jest dla niewysokiej, ślicznej róży. Ale jeszcze nie wiem jakiej, jakby co, to jestem otwarta na propozycje.

Twój Voyage chowa kwiaty, bo głupi nie jest. Wie, że w tym roku dużo pada, więc co będzie swoje różowości na sponiewieranie narażał. Mój w okresie ulew pierwszy kwiat pokazał pod parasolem:

Spryciarz, co? Kocham go

Giardina w tym roku ma z metr? W zeszłym roku miała półtora metra , jak nie więcej, bo wypuściła długaśne, łukowate pędy aż musiałam jej drabinkę dostawić. Ale w tym roku ona przeżywa swoje kolejne wcielenie i wszystkie starsze pędy nadawały się do wycięcia a powypuszczała nowe, które sprawiły, że wygląda jak tegoroczna debiutantka. Mnie tam taka wymianka podpasowała i chciałabym też tak umieć


Wreszcie pojawiły się lilie i nawet pachną. Ale w tym roku to kiepski liliowy rok. Moje Orienpety dawały co roku czadu, mam ich po kilka w każdej niemal rabacie. Największe egzemplarze dorastały do dwóch metrów a zagęszczenie wśród niektórych przypominało tłok w autobusie w godzinach szczytu. A w tym roku dobrze wyglądają tylko te na zacisznych rabatach. Pozostałe mają albo połowę swojej normalnej wysokości, albo wzeszła ich tylko połowa, albo nie mają pąków. Wydaje mi się, że to wina majowych przymrozków i one tak sobie wystawiły noski z ziemi, stwierdziły, że jest zimno, za zimno i się obraziły. Mam nadzieję, że cebule nie zmarzły i w przyszłym roku znowu będę miała giganty. Liliowce też ostrożnie się zachowują w tym roku


Mam trzy krzaczki Garden of Roses i każda z nich rośnie w innej rabacie. To tak na wypadek, żeby mieć pewniaka gdyby inne róże zawiodły. Na szczęście tak się nie stało i pewniaki rosną wśród innych a nie osamotnione. Każdy krzew ma wiec inne światło, inne sąsiedztwo i inny kalendarz. Teraz przyszedł czas na ostatnią Gardenkę, która powitała mnie rano, machając listkami i wołając "Zobacz, jaka jestem ładna!" No jest...

Kto nie ma Garden of Roses, niech żałuje i szybko naprawia swój błąd. Zdrowa jak Stachursky na diecie słonecznej, zgrabna jak Dżołana Krupa i wdzięczna jak te różowe kucyki, którymi się teraz bawią wszystkie małe dziewczynki (o ile moda już nie przeminęła)... Little Pony, czy cośtam.

(po prawej stronie, bardziej różowa to Granny)

Słońcem i obornikiem karmione Lavender Flower Circus oszalało ze szczęścia. Było zgrabne, gęste, kwitnące. Ale nie, to za mało. Postanowił sobie jeszcze urosnąć, mając w głębokim poważaniu fakt, że rośnie z przodu rabaty i ma za sobą nieco niższe różane koleżanki. Powypuszczał sobie takie drobne, "malutkie" przyrościczki...

... i w ten sposób skazał się na przesadzanie jesienne na środek innej rabaty, bo to miejsce jest dla niewysokiej, ślicznej róży. Ale jeszcze nie wiem jakiej, jakby co, to jestem otwarta na propozycje.
- anida
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2022
- Od: 26 sie 2015, o 21:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Augustów, strefa 5b
Re: Kolczaste serce Jagny
To może w podobnej kolorystyce Lavender Ice, choć ja nie jestem doświadczona i różyczki mam dopiero drugi rok. Moje Lavender Icy sadzone na jesieni zachwyciły minie ilością kwiatów i ich urodą w tym sezonie.
Pozdrawiam Anida
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Re: Kolczaste serce Jagny
Anida - dziękuję
Mam dwa krzaczki Lavender Ice, jeden słabszy drugi silniejszy, ale nie będę ich już ruszać. Tak, w tym miejscu Ice wyglądałoby o niebo lepiej, bo to przód rabaty i dobrze by się sprawdziło. Może trzeba kupić trzecie? 
Nie powinnam być na urlopie. Albo inaczej: bardzo powinnam być, ale jakoś między listopadem a lutym byłoby bezpieczniej. Mój letni urlop co roku skutkuje kolejnymi, kompletnie nieplanowymi zakupami różanymi, oraz chęcią przerabiania wszystkiego, przesadzania, dosadzania, wykopywania i ogólnemu rozgardiaszowi. A przecież co roku obiecuję sobie, że to już koniec rewolucji, teraz będę tylko pielić, nawozić, odpoczywać i podziwiać...
No dobra, jedna z rabat od zeszłego roku już miała być kompletnie przeorganizowana, więc to nie jest spontaniczny zryw. Rósł tam Eden, Crocus Rose, First Lady, Chippendale, Bremer Stadtmusikanten i Larissa. Ponadto rośnie tam na potęgę ślaz piżmowy, który jest potworem i zarósł wszystkie róże. Walczę z nim od dwóch lat. Larissę i Bremer oddałam już wiosną. Edenowi i Crocus Rose dałam szansę, ale oboje państwo jej nie wykorzystali, więc jesienią pożegnamy się definitywnie. Eden co roku wymarza i potem jest zgaduj-zgadula ile pędów wypuści i czy zakwitnie jakoś sensownie...
. Crocus Rose - mam ją trzy lata i nadal mnie nie zachwyca. Drapakowata, łapie mączniaka, kwiaty z cytrynowym zabarwieniem to nie moja bajka. Out. Zachwyca mnie za to niezmiennie Chippendale więc już dosadziłam drugiego. Niewielki a już cały w pąkach 
Tu fragment tego starszego krzewu:

No i First Lady....
Tolinka wie, dlaczego tak mi wesoło. Nie wiem co ta róża w sobie takiego ma, ale jej nie wywalę. Dałam jej dużo jeść i nawet poszła trochę w górę. Ileż my tu mamy pędów, niech policzę: Raz... i to by było na tyle!
Tolinko, moja First Lady i ja, pozdrawiamy Ciebie i Twoją First Lady serdecznie!

Rewolucji dokonałam w życiu pewniej księżniczki. Crown Princess Margareta była przesadzana wczesnym latem do półcienistego zakątka bo kiedyś wyczytałam, że ona tak lubi i nad podziw dobrze to zniosła. Wypuściła nowy pęd i zakwitła. Kilka dni temu przeczytałam, że ona jednak preferuje słońce... Dwa razy mi nie trzeba powtarzać! Wczoraj przesadziłam ją na rabatę bardziej słoneczną, bo to piękna róża, chcę ją widzieć i chcę żeby była zadowolona. Oczywiście zadowolona nie była i poniższy kwiat musiałam dzisiaj ściąć. Ale żeby się nie stresowała, dokupiłam jej bliźniaczkę, która przejmie niebawem, mam nadzieję, ciężar moich oczekiwań.


Skoro piszę, że dokupiłam CPM, to znaczy, że w ramach urlopu odwiedzam pobliską szkółkę a wiemy dobrze, że bez sensu jest jechać po jedną różę. Tak więc przyjechała ze mną też wdzięczna Prix P.J. Redoute, którą posadziłam przy Lady of Shalott, która właśnie naprodukowała kolejną porcję pąków. Będą podziwiały wzajemnie swoje podobne w kształcie kwiaty.

Tego samego dnia przytargałam też różę, o której myślałam od dwóch lat, ale wychodzi na to, że myślałam o jakiejś innej róży, bo ubzdurało mi się, że Paul Bocuse (bo o nim mowa) ma ogromne kwiaty. Tymczasem w alejce Francuzek wypatrzyłam niewielkie, wdzięczne, łososiowe cuda. Dopiero przy płaceniu dowiedziałam się co kupiłam. Taka ze mnie znawczyni
Zdjęcie przedstawia śliczną różę i bałagan dookoła, to chwilowe, proszę nie słać na mnie gromów. Bo to jest ta remontowana rabata. Zaczynam oczywiście od d... strony i zamiast poczekać do jesieni, usunąć ślaz, wykopać niechciane róże, zrobić miejsce i wiosną tworzyć wiekopomne różane dzieło, to ja sadzę już te chciane i próbuję im w miarę zorganizować przestrzeń. A mówią, że ogród uczy cierpliwości... Chyba bardzo wolno się uczę

A tak w ogóle to pojechałam po różę mało popularną na forum - Rose von Munster. Wiem, że ma ją Dorotka i pisała, że spodziewała się kwiatów łososiowych (tak, ja też widziałam zdjęcie u Kamili) a u niej ona jest bardziej różowa. Widziałam sadzonkę z kwiatem - Dorotko, blady róż jak nic
Zobaczymy co pokaże moja, bo dopiero ma pąki, ale sadzonka obiecująca:

Posadziłam ją obok Rose vom Ruhrtal, niech sobie gadają po niemiecku wieczorami.
Kupiłam też kolejną Guilliotkę czyli Monique Bouygues, bo zachwyciłam się nią u naszej Majeczki. Ale z fotkami muszę poczekać, niech coś pokaże.
Z innych nowych, ale nie pokazywanych mam wreszcie Geoffa Hamiltona i tym razem to na pewno on:
Posadziłam go na rabacie, która jesienią też będzie przerabiana. Ktoś kiedyś pytał o zestawienie róż z jeżówkami. Wyglądają razem naprawdę ładnie, tyle, że jeżówki jak się dobrze czują, to się wysiewają na potęgę i rosną wielkie jak krowy. Na tej rabacie w zeszłym roku zostawiłam dosłownie trzy kępki jeżówek. Dzisiaj ta rabata wygląda tak:

Gdyby ktoś pytał: rośnie tam Mrs. John Laing i teraz dwie Crown Princess Margerity (na tyłach), Giardina (którą widać), dwa Boscobelki (z przodu, u stóp również rozrośniętej nad wyraz liatry), dwie Chandos Beauty (nieśmiało kwitną znowu), James Galway (mizerotka od początku, teraz bez kwiatów), Savoy Hotel (też ma przerwę w kwitnieniu), no i za gąszczem jeżówek na wolniejszej przestrzeni dwie wyżej opisane panny Konig'a. Więc i tu będzie rewolucja. Jeżówkom muszę znaleźć nowe miejsce bo je lubię. Chandos i Savoy... hmmm, nie wiem czy im nie znajdę nowego domu, albo przesadzę tylko, bo te przerwy w kwitnieniu mają denerwujące. Boscobelki muszą mieć przestrzeń i dobre sąsiedztwo, bo są cudne. Ech, znowu czeka mnie praca umysłowa a potem fizyczna...
No, ale te, które nie zostały przez nic wchłonięte, przez nic pożarte i mają się dobrze, dają mi radość i potwierdzają, że jak się tylko nie popełni kardynalnych błędów z nasadzeniami, chociaż troszkę zatroszczy i szepnie dobre słowo, to podziękują.
Mary Ann - zażaleń do niej: zero. Zdrowa, zeszłoroczna sadzonka, ledwo skończy kwitnąć to zaczyna od nowa:

Rosengrafin Marie Henriette mam w rabacie, której nie widzę z okna a bardzo żałuję, bo to róża na reprezentacyjną rabatę:

W zeszłym roku moja Jalitah była królową tej rabaty. W tym roku krzew jest mniejszy i dopiero będzie kwitła. Ale i tak ją lubię.
Bengali ładnie się skomponował z mikołajkiem, chociaż tego nie planowałam:

Bengali rośnie na jedynej rabacie, na której większej rewolucji nie planuję, tylko kosmetyczne zmiany. Czegoś ubędzie, coś przybędzie... norma w różanym świecie

Oczywiście nie może się obyć bez najmłodszego Mareczka

I na koniec prośba o identyfikację. To jest róża kupowana jako Piano. Ale to na pewno nie jest Piano. Kolor niesamowicie trudno złapać i trudno opisać. Zaczyna z przewagą czerwieni, potem idzie w ciemny, głęboki róż. Kwitnie bukietami, kwiaty są "twarde", ścisłe. Dorosła do jakiegoś metra, rośnie na pełnym słońcu i nie tylko świetnie to znosi, ale bardzo długo trzyma kwiaty, jest zupełnie zdrowa, więc to kapitalna róża, ale ja nie wiem co to jest!
A, nie pachnie, albo pachnie minimalnie. Pomocy!





Nie powinnam być na urlopie. Albo inaczej: bardzo powinnam być, ale jakoś między listopadem a lutym byłoby bezpieczniej. Mój letni urlop co roku skutkuje kolejnymi, kompletnie nieplanowymi zakupami różanymi, oraz chęcią przerabiania wszystkiego, przesadzania, dosadzania, wykopywania i ogólnemu rozgardiaszowi. A przecież co roku obiecuję sobie, że to już koniec rewolucji, teraz będę tylko pielić, nawozić, odpoczywać i podziwiać...

No dobra, jedna z rabat od zeszłego roku już miała być kompletnie przeorganizowana, więc to nie jest spontaniczny zryw. Rósł tam Eden, Crocus Rose, First Lady, Chippendale, Bremer Stadtmusikanten i Larissa. Ponadto rośnie tam na potęgę ślaz piżmowy, który jest potworem i zarósł wszystkie róże. Walczę z nim od dwóch lat. Larissę i Bremer oddałam już wiosną. Edenowi i Crocus Rose dałam szansę, ale oboje państwo jej nie wykorzystali, więc jesienią pożegnamy się definitywnie. Eden co roku wymarza i potem jest zgaduj-zgadula ile pędów wypuści i czy zakwitnie jakoś sensownie...


Tu fragment tego starszego krzewu:

No i First Lady....



Rewolucji dokonałam w życiu pewniej księżniczki. Crown Princess Margareta była przesadzana wczesnym latem do półcienistego zakątka bo kiedyś wyczytałam, że ona tak lubi i nad podziw dobrze to zniosła. Wypuściła nowy pęd i zakwitła. Kilka dni temu przeczytałam, że ona jednak preferuje słońce... Dwa razy mi nie trzeba powtarzać! Wczoraj przesadziłam ją na rabatę bardziej słoneczną, bo to piękna róża, chcę ją widzieć i chcę żeby była zadowolona. Oczywiście zadowolona nie była i poniższy kwiat musiałam dzisiaj ściąć. Ale żeby się nie stresowała, dokupiłam jej bliźniaczkę, która przejmie niebawem, mam nadzieję, ciężar moich oczekiwań.


Skoro piszę, że dokupiłam CPM, to znaczy, że w ramach urlopu odwiedzam pobliską szkółkę a wiemy dobrze, że bez sensu jest jechać po jedną różę. Tak więc przyjechała ze mną też wdzięczna Prix P.J. Redoute, którą posadziłam przy Lady of Shalott, która właśnie naprodukowała kolejną porcję pąków. Będą podziwiały wzajemnie swoje podobne w kształcie kwiaty.

Tego samego dnia przytargałam też różę, o której myślałam od dwóch lat, ale wychodzi na to, że myślałam o jakiejś innej róży, bo ubzdurało mi się, że Paul Bocuse (bo o nim mowa) ma ogromne kwiaty. Tymczasem w alejce Francuzek wypatrzyłam niewielkie, wdzięczne, łososiowe cuda. Dopiero przy płaceniu dowiedziałam się co kupiłam. Taka ze mnie znawczyni

Zdjęcie przedstawia śliczną różę i bałagan dookoła, to chwilowe, proszę nie słać na mnie gromów. Bo to jest ta remontowana rabata. Zaczynam oczywiście od d... strony i zamiast poczekać do jesieni, usunąć ślaz, wykopać niechciane róże, zrobić miejsce i wiosną tworzyć wiekopomne różane dzieło, to ja sadzę już te chciane i próbuję im w miarę zorganizować przestrzeń. A mówią, że ogród uczy cierpliwości... Chyba bardzo wolno się uczę


A tak w ogóle to pojechałam po różę mało popularną na forum - Rose von Munster. Wiem, że ma ją Dorotka i pisała, że spodziewała się kwiatów łososiowych (tak, ja też widziałam zdjęcie u Kamili) a u niej ona jest bardziej różowa. Widziałam sadzonkę z kwiatem - Dorotko, blady róż jak nic


Posadziłam ją obok Rose vom Ruhrtal, niech sobie gadają po niemiecku wieczorami.
Kupiłam też kolejną Guilliotkę czyli Monique Bouygues, bo zachwyciłam się nią u naszej Majeczki. Ale z fotkami muszę poczekać, niech coś pokaże.
Z innych nowych, ale nie pokazywanych mam wreszcie Geoffa Hamiltona i tym razem to na pewno on:




Posadziłam go na rabacie, która jesienią też będzie przerabiana. Ktoś kiedyś pytał o zestawienie róż z jeżówkami. Wyglądają razem naprawdę ładnie, tyle, że jeżówki jak się dobrze czują, to się wysiewają na potęgę i rosną wielkie jak krowy. Na tej rabacie w zeszłym roku zostawiłam dosłownie trzy kępki jeżówek. Dzisiaj ta rabata wygląda tak:

Gdyby ktoś pytał: rośnie tam Mrs. John Laing i teraz dwie Crown Princess Margerity (na tyłach), Giardina (którą widać), dwa Boscobelki (z przodu, u stóp również rozrośniętej nad wyraz liatry), dwie Chandos Beauty (nieśmiało kwitną znowu), James Galway (mizerotka od początku, teraz bez kwiatów), Savoy Hotel (też ma przerwę w kwitnieniu), no i za gąszczem jeżówek na wolniejszej przestrzeni dwie wyżej opisane panny Konig'a. Więc i tu będzie rewolucja. Jeżówkom muszę znaleźć nowe miejsce bo je lubię. Chandos i Savoy... hmmm, nie wiem czy im nie znajdę nowego domu, albo przesadzę tylko, bo te przerwy w kwitnieniu mają denerwujące. Boscobelki muszą mieć przestrzeń i dobre sąsiedztwo, bo są cudne. Ech, znowu czeka mnie praca umysłowa a potem fizyczna...
No, ale te, które nie zostały przez nic wchłonięte, przez nic pożarte i mają się dobrze, dają mi radość i potwierdzają, że jak się tylko nie popełni kardynalnych błędów z nasadzeniami, chociaż troszkę zatroszczy i szepnie dobre słowo, to podziękują.
Mary Ann - zażaleń do niej: zero. Zdrowa, zeszłoroczna sadzonka, ledwo skończy kwitnąć to zaczyna od nowa:

Rosengrafin Marie Henriette mam w rabacie, której nie widzę z okna a bardzo żałuję, bo to róża na reprezentacyjną rabatę:

W zeszłym roku moja Jalitah była królową tej rabaty. W tym roku krzew jest mniejszy i dopiero będzie kwitła. Ale i tak ją lubię.

Bengali ładnie się skomponował z mikołajkiem, chociaż tego nie planowałam:

Bengali rośnie na jedynej rabacie, na której większej rewolucji nie planuję, tylko kosmetyczne zmiany. Czegoś ubędzie, coś przybędzie... norma w różanym świecie


Oczywiście nie może się obyć bez najmłodszego Mareczka


I na koniec prośba o identyfikację. To jest róża kupowana jako Piano. Ale to na pewno nie jest Piano. Kolor niesamowicie trudno złapać i trudno opisać. Zaczyna z przewagą czerwieni, potem idzie w ciemny, głęboki róż. Kwitnie bukietami, kwiaty są "twarde", ścisłe. Dorosła do jakiegoś metra, rośnie na pełnym słońcu i nie tylko świetnie to znosi, ale bardzo długo trzyma kwiaty, jest zupełnie zdrowa, więc to kapitalna róża, ale ja nie wiem co to jest!

A, nie pachnie, albo pachnie minimalnie. Pomocy!


- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11746
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna ale różanie u Ciebie:) Dokupiłaś Crown P,doskonale rozumiem Twój wybór,bo i moja piękna i dobrze się czuje
Natomiast z FL to ja mam pod górkę.Obydwie niedomagają,cofają się w rozwoju niestety
Chyba się ich pozbędę,plamistość i słabe kwitnienie,a kiedyś tak ładnie kwitły
Jalitah mam pierwszy rok i jeszcze u mnie nie zimowała.Ciekawe jak sobie poradzi za rok,bo czytałam,że u dziewczyn na drugi rok skąpo kwitnie
Pozdrawiam serdecznie

Natomiast z FL to ja mam pod górkę.Obydwie niedomagają,cofają się w rozwoju niestety


Jalitah mam pierwszy rok i jeszcze u mnie nie zimowała.Ciekawe jak sobie poradzi za rok,bo czytałam,że u dziewczyn na drugi rok skąpo kwitnie

Pozdrawiam serdecznie

- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5520
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna, Jagna, zachciało Ci się w urlop rewolucji to teraz tyrasz zamiast cieszyć się ogrodem
Z drugiej strony doskonale Cię rozumiem. Też jestem niecierpliwa i jak mam jakiś pomysł to chcę go natychmiast zrealizować. Czekanie do jesieni to nie w moim stylu. Zresztą jesienią robi się już chłodno a ja lubię pracować w ciepełku
Robiłaś zakupy różane i nie dałaś cynku?
A były jakieś Austinki godne uwagi?
Przesadzanie Crown Princess Margarethy w taką pogodę - ryzykowne. Mam nadzieję, że okaże zlitowanie i nie obrazi się na Ciebie za wyciągnięcie z ziemi
Rose von Munster mam, ale po wysadzeniu jej z donicy jesienią, coś słabo rośnie. Nie dość, że mocno pomarzła po zimie, to chyba całe siły włożyła w budowę krzaczka, bo kwiatów miała trzy i takie jakieś koślawe. Nawet zdjęć jej nie zrobiłam. W tej chwili stoi w miejscu i ani drgnie. Jeśli się nie ogarnie to podzieli los Pani Johnowej Laing i Ghity R. To najwyraźniej nie jest jej rok


Robiłaś zakupy różane i nie dałaś cynku?

Przesadzanie Crown Princess Margarethy w taką pogodę - ryzykowne. Mam nadzieję, że okaże zlitowanie i nie obrazi się na Ciebie za wyciągnięcie z ziemi

Rose von Munster mam, ale po wysadzeniu jej z donicy jesienią, coś słabo rośnie. Nie dość, że mocno pomarzła po zimie, to chyba całe siły włożyła w budowę krzaczka, bo kwiatów miała trzy i takie jakieś koślawe. Nawet zdjęć jej nie zrobiłam. W tej chwili stoi w miejscu i ani drgnie. Jeśli się nie ogarnie to podzieli los Pani Johnowej Laing i Ghity R. To najwyraźniej nie jest jej rok

-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5047
- Od: 8 kwie 2012, o 14:10
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Pruszcz Gdański
Re: Kolczaste serce Jagny
Witaj, Jagno!
Chyba faktycznie należałoby Ci przyznawać urlop w środku zimy. Bo co też Ty robisz swoim biednym różom... Pewnie siedzą w tych okowach ślazu i trzęsą się ze strachu, że znowu je będziesz wykopywać
. To te obawy pewnie powodują, że siedzą skulone: może nas baba nie zauważy i tym razem oszczędzi tarmoszenia...
.
Ale wiedzą, że Twój niespokojny duch szaleje i nie ma nic pewnego... "A jeszcze dokupuje po bliźniaku, żeby nas zawstydzić...
". I jak tu żyć i wesołym być
?
Ciekawe, czy nastąpi dla nich czas spokojnego wzrostu, czy też grozi im ciągła przeprowadzka od Wicka do Wacka...
.
PS. Możesz spokojnie patrzeć na fiolet obok zupy pomidorowej? Jakoś fascynacji tymi pomarańczkami nie podzielam...
PPS. Paul Bocuse to bardzo fajna róża.
Udanego urlopu, tylko nie wiem komu tego życzyć. Tobie czy Twoim różom...
Jagi
Chyba faktycznie należałoby Ci przyznawać urlop w środku zimy. Bo co też Ty robisz swoim biednym różom... Pewnie siedzą w tych okowach ślazu i trzęsą się ze strachu, że znowu je będziesz wykopywać


Ale wiedzą, że Twój niespokojny duch szaleje i nie ma nic pewnego... "A jeszcze dokupuje po bliźniaku, żeby nas zawstydzić...


Ciekawe, czy nastąpi dla nich czas spokojnego wzrostu, czy też grozi im ciągła przeprowadzka od Wicka do Wacka...

PS. Możesz spokojnie patrzeć na fiolet obok zupy pomidorowej? Jakoś fascynacji tymi pomarańczkami nie podzielam...
PPS. Paul Bocuse to bardzo fajna róża.
Udanego urlopu, tylko nie wiem komu tego życzyć. Tobie czy Twoim różom...

- anida
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2022
- Od: 26 sie 2015, o 21:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Augustów, strefa 5b
Re: Kolczaste serce Jagny
Zazdroszczę szkółki gdzie można zobaczyć róże odmianowe, u mnie w okolicy to tylko: rabatowa czerwona, pnącą różowa, etc. A Twoja nn przypomina mi mojego Falstaffa, ale ja mało kumata jeszcze w różanym temacie.
Pozdrawiam Anida
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagno- kolejek nie znoszę, mam uraz z PRL-u! Nawet po lody nie stanę, gdy jest więcej niż 4 zamawiających, nie i już! Marc Chagall u mnie jeszcze malutki, ale już podbił moje serducho, a dziś wybieram się do Rosarium na weekend różany i chyba skuszę się na Mary Ann ( a u Ciebie czytam, że kwitnie niemalże nieprzerwanie) i chyba CMP, bo moja lichotka. Przypatruję się Twojej nie-Piano, i tak nasuwa mi się Othello (?). Ale tę różę pewnie masz, więc mogę się mylić.
Re: Kolczaste serce Jagny
Ania - cieszę się, że Crown Princess potrafi poczuć się dobrze w naszym klimacie. Pierwszą sadzonkę mam od zeszłego roku, ale ją nieco wytargałam tymi przeprowadzkami i jak zobaczyłam, że zakwitła i dzielnie zniosła moje brutalne obchodzenie się z nią, no to ja mam pełen szacun dla takich róż. Na dodatek wzięło mnie na pomarańczki w tym sezonie, więc już, natychmiast muszę mieć ich kilka. To cała ja. Moja First Lady nigdy nie grzeszyła wzrostem, tężyzną ani wigorem. Traktuję ją trochę jak taką wariatkę - nieznośna, nieprzewidywalna, ale ma w sobie coś pociągającego
O widzisz, ja o problemach "pozimowych" u Jalitah nie doczytałam, a szkoda - byłabym mniej rozczarowana. Chociaż to rozczarowanie nie zniechęciło mnie do niej. Bynajmniej. Wręcz zastanawiam się nad drugą
Ja jesienią jak się robi zimno to wychodzę do ogrodu z obrzydzeniem i klnę w żywy kamień, na co mi tyle tych kolczastych patyków, chyba zdurniałam, że wsadzam coraz więcej tego cholerstwa i tylko mam więcej roboty. I wtedy wyglądam tak:
Mija mi tak w okolicach... 16 st.C. i wtedy wyglądam tak: 
Nie dałam cynku o zakupach, bo za każdym razem wyjazd był poprzedzony moim solennym "Nigdzie dzisiaj nie jadę!" Po czym dwie sekundy później siedziałam w samochodzie w drodze do szkółki
No szkoda, że nie zapytałam Cię o Rose von Munster wcześniej
Ale po pierwsze: dam jej szansę, po drugie: w skrytości próżnego serca mam nadzieję, że za rok napiszę Ci "Zupełnie nie rozumiem dlaczego na nią narzekasz, rośnie u mnie jak burza a kwiatów nie zliczę!" 
Witaj, Jagi!
Niepokojąco trafnie opisałaś moje różane zapędy, a o bliźniaku trafiłaś w samo sedno. Mój ogrodniczy charakter jest zdecydowanie zwichrowany
Nie mogę obiecać, że dam im spokój. Mogę tylko obiecać, że sobie tak postanowię...
Ja tam widzę stonowane barwy, przenikające się wzajemnie. Płynnie i dostojnie na dodatek
Anida - ano mam taką szkółkę nieopodal. Niestety
Przykro mi, ale to nie jest Falstaff, a szkoda. Moja nn po pierwsze prawie nie pachnie, po drugie ma trochę więcej czerwieni, szczególnie w początkowej fazie rozwoju kwiatu. Z mojego śledztwa najbardziej obstawiam Nadię Renaissance. Masz ją?
Ewa - ja po dobre lody gotowa jestem stać i w godzinnej kolejce
no Marc ma niezaprzeczalny urok, prawda? Mary Ann polecam z czystym sumieniem. Moje obie rosną dzielnie, pięknie przezimowały i od czerwca cały czas mają jakieś kwiaty. A są one naprawdę urokliwe z połączeniem ciepłego pomarańczu i różu
Mam nadzieję, że Crown Princess pokaże co potrafi, bo zależy mi na tym kolorze w ogrodzie. Zanim cudna Bathsheba pojawi się w naszych szkółkach, upłynie trochę czasu
Nie mam Othello, ale to raczej nie on. Po pierwsze to moje kwitnie bukietami, po drugie nie pachnie prawie wcale, po trzecie jest mniej fioletowa a bardziej czerwono-różowa. Tak jak pisałam do Anidy - przejrzałam ofertę szkółki, w której nastąpiła ta pomyłka i najbardziej pasuje mi Nadia Renaissance. Na Rosebook'u jest nawet zdjęcie, które dokładnie pokazuje tę transformarcję z głębokiej czerwieni w różowawy odcień. Masz ją?
Dzisiaj był bardzo udany dzień. Rano miałam bardzo miły telefon od naszej forumowej koleżanki (
), potem pojechaliśmy do pobliskiej stadniny, pojeździliśmy konno i wróciliśmy nie tylko zadowoleni, ale i z przyczepką końskiego obornika
. Będę miała co robić wiosną, jak już obudzę się z zimowego snu.
Ale, żeby nie było bez obrazków, coś tam jeszcze wygrzebałam z ostatnich dni:





Siostra!dorotka350 pisze: Też jestem niecierpliwa i jak mam jakiś pomysł to chcę go natychmiast zrealizować. Czekanie do jesieni to nie w moim stylu. Zresztą jesienią robi się już chłodno a ja lubię pracować w ciepełku![]()


Ja jesienią jak się robi zimno to wychodzę do ogrodu z obrzydzeniem i klnę w żywy kamień, na co mi tyle tych kolczastych patyków, chyba zdurniałam, że wsadzam coraz więcej tego cholerstwa i tylko mam więcej roboty. I wtedy wyglądam tak:


Nie dałam cynku o zakupach, bo za każdym razem wyjazd był poprzedzony moim solennym "Nigdzie dzisiaj nie jadę!" Po czym dwie sekundy później siedziałam w samochodzie w drodze do szkółki



Witaj, Jagi!

Niepokojąco trafnie opisałaś moje różane zapędy, a o bliźniaku trafiłaś w samo sedno. Mój ogrodniczy charakter jest zdecydowanie zwichrowany

Hmmm... Fiolet obok zupy... Gdzie?!JagiS pisze:Możesz spokojnie patrzeć na fiolet obok zupy pomidorowej?


Anida - ano mam taką szkółkę nieopodal. Niestety

Przykro mi, ale to nie jest Falstaff, a szkoda. Moja nn po pierwsze prawie nie pachnie, po drugie ma trochę więcej czerwieni, szczególnie w początkowej fazie rozwoju kwiatu. Z mojego śledztwa najbardziej obstawiam Nadię Renaissance. Masz ją?
Ewa - ja po dobre lody gotowa jestem stać i w godzinnej kolejce

no Marc ma niezaprzeczalny urok, prawda? Mary Ann polecam z czystym sumieniem. Moje obie rosną dzielnie, pięknie przezimowały i od czerwca cały czas mają jakieś kwiaty. A są one naprawdę urokliwe z połączeniem ciepłego pomarańczu i różu


Nie mam Othello, ale to raczej nie on. Po pierwsze to moje kwitnie bukietami, po drugie nie pachnie prawie wcale, po trzecie jest mniej fioletowa a bardziej czerwono-różowa. Tak jak pisałam do Anidy - przejrzałam ofertę szkółki, w której nastąpiła ta pomyłka i najbardziej pasuje mi Nadia Renaissance. Na Rosebook'u jest nawet zdjęcie, które dokładnie pokazuje tę transformarcję z głębokiej czerwieni w różowawy odcień. Masz ją?

Dzisiaj był bardzo udany dzień. Rano miałam bardzo miły telefon od naszej forumowej koleżanki (


Ale, żeby nie było bez obrazków, coś tam jeszcze wygrzebałam z ostatnich dni:



- Gabriela
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10857
- Od: 18 gru 2007, o 17:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Kolczaste serce Jagny
Witaj.... 
Nie pamiętam czy już tu coś kiedyś pisałam, ale podglądam wątek już od dłuższego czasu.
Świetnie czyta się Twoje wpisy, a i przedstawiane zdjęcia są super. Mam tylko jedno zastrzeżenie... nie mogę oglądać spokojnie wszystkiego, bo najzwyczajniej w świecie wariuję... ale pisz i pokazuj jak najwięcej... a nuż znajdę jakąś piękność i zamieszka u mnie...

Nie pamiętam czy już tu coś kiedyś pisałam, ale podglądam wątek już od dłuższego czasu.
Świetnie czyta się Twoje wpisy, a i przedstawiane zdjęcia są super. Mam tylko jedno zastrzeżenie... nie mogę oglądać spokojnie wszystkiego, bo najzwyczajniej w świecie wariuję... ale pisz i pokazuj jak najwięcej... a nuż znajdę jakąś piękność i zamieszka u mnie...
Re: Kolczaste serce Jagny
Witaj Gabrysiu
Bardzo mi miło, że zaglądasz i że zostawiłaś ślad. Ja zaraz lecę do Ciebie. Sądząc po Twoim podpisie, to Ty już miałaś to szczęście i zwariowałaś
Nie krępuj się, między nami wariatami zawsze raźniej
Dzisiejszy wpis będzie miał dwie części: negatywną i pozytywną. Najpierw pogadam o różach, które są krytykowane. Albo przez innych, albo ja ponarzekam. A potem przedstawię dwie pozytywne bohaterki ostatnich dni.
cz.1
Muszę napisać parę słów w obronie Pashminy. Coraz częściej czytam, że wygląda ohydnie, że piegowata, że zwiesza kwiaty, że przereklamowana itd. Tak, to prawda, że deszcze jej nie służą (i nie jej jedynej). To prawda, że dostaje kropek, że kwiaty się opuszczają i nadgniwają. Ale to jest cena za jej upakowane do granic płatki, za misterne dzieło sztuki jakim jest jej kwiat. Lato mamy takie jakie mamy w tym roku. Poprzednie dwa, upalne i suche były dla niej lepsze, więc trzeba mieć nadzieję, że następne też takie będą. Ale jest to pannica zdrowa, pięknie zimująca i kwitnąca bez przerwy morzem kwiatów. Na dodatek ona się nie osypuje, więc zostaje bidula z tymi przemoczonymi, zbrązowiałymi kulkami i czeka, żeby jej je zdjąć. I jak zetnie się te brzydactwa to ona zakwitnie znowu i tak do mrozów.
Nie przejmuj się Pashminko gadaniem, fajna jesteś. Ja cię lubię
Fotka dzisiejsza:

Ale ja mam dziwny może gust. Novalis też ma wielu przeciwników a ja się cieszę jak głupia, że wreszcie zakwitł i mogę oglądać i wąchać moją różę -ducha. No czadowy jest. I pięęęęknie pachnie...

Z kolei jest cały wątek poświęcony temu osobnikowi. Eden ma piękne kwiaty to fakt. I... na tym koniec jego plusów
Mam trzy krzewy, bo przecież trzeba mieć Edena, bo taki ach i och. Co roku tylko jeden wygląda dobrze. I co roku inny
Dwa chcę oddać. Które? Chyba zrobię wyliczankę. W tym roku najlepiej wygląda ten, zwany przeze mnie średnim. A i tak - to jego pierwsze kwiaty 

Sporo osób narzeka tez na Pastellę, że jest tylko fotogeniczna. To prawda, że w porównaniu z nowszymi odmianami, pełnymi wyrazu, soczystych kolorów, ona wypada dość blado. Ale nie choruje, nawet jak zmarznie po zimie to pięknie odbija i długo trzyma kwiaty. Stanowi śliczne towarzystwo dla innych, bardziej efektownych róż. Tu z Leonardo da Vinci i Blue for You.

Mrs John Laing słynie z tego, że choruje. To prawda. Miałam ją wykopać i oddać w zeszłym roku, ale jakoś się tak nie złożyło i została. I w tym roku jest zdrowa. Wszystkie starsze pędy nadawały się do wycięcia a nowe wypuściła nowiutkie, jeszcze z metką. Kwitła dosyć skromnie jak na nią, ale było co wąchać. Zaczęłam się wahać, tym bardziej, że obdarzyła mnie dzisiaj takim kwiatem... I co ja mam z nią zrobić?

Jalitah zakwitła też dopiero teraz. Ale jej wybaczę. I nie wiem czy nie dokupię drugiej...

cz.2
Wiemy jaka była zima. Wiemy, że róże się kopczykuje i potem i tak modli, żeby przeżyły. Jednej z róż nie okopczykowałam. Przypomniałam sobie później o tym, ale machnęłam ręką. Trudno, wymarznie i dobrze, bo i tak za nią nie przepadam a będę miała miejsce na coś fajniejszego. A ona przeżyła, odbudowała się i niedawno zakwitła. Mowa o Nostalgii...

I dzisiaj robiła wszystko, żebym ją widziała. Robiłam zdjęcie NN-ce, a tam mistrzyni drugiego planu...

Najmłodsza Mariatheresia znowu ślicznie kwitnie, myślę, cyknę jej fotkę. W domu zobaczyłam jak się zogniskowała ostrość..

A tu już bardziej świadomie ją złapałam. Z Sharifą...

To nie jest moja miłość. Ale na szacunek sobie zasłużyła. Przeżyła bez kopca, nie choruje... Niech sobie rośnie i w tym roku może nawet kopczyk jej usypię
I druga bohaterka. Wczoraj otworzyła oczka i zapytała "Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy to już czerwiec?" Ona jest nienormalna!
Cały sezon zastanawiałam się po co ją trzymam skoro nie ma zamiaru kwitnąć. Tylko widok tych jej ciemnych, prążkowanych liści bez jednej plamki powstrzymywał mnie przed morderczymi myślami, tym bardziej, że rośnie z przodu rabaty a trochę jej się podrosło i zasłania kawałek Granny. Ale dzisiaj wybaczyłam jej wszystko. Jest taka śliczna!
Zdjęcia nie oddają jej urody. Na dodatek przypomniało mi się (pisałam o tym w zeszłym roku), że ona zasypia. Rano kwiaty są bardziej otwarte, wieczorem się stulają. To po prostu raj, czyli Pink Paradise...
To jeden z kwiatów z rana:

drugi

A tak ten drugi wyglądał wieczorem (z zachwytu przywlokłam jej ze spaceru z psami bezpańskiego nagietka, który rósł przy drodze)

A tu cały krzew. Widać, że to dopiero początek zabawy. Na górze jeszcze są pąki. I okazuje się, że dobrze, że zasłania Granny, która właśnie przekwita. Takie parawaniki to ja lubię

Nawet Marc Chagall przyznał, że ładną ma sąsiadkę. Odnajduje w niej jakieś pokrewieństwo dusz...





Dzisiejszy wpis będzie miał dwie części: negatywną i pozytywną. Najpierw pogadam o różach, które są krytykowane. Albo przez innych, albo ja ponarzekam. A potem przedstawię dwie pozytywne bohaterki ostatnich dni.
cz.1
Muszę napisać parę słów w obronie Pashminy. Coraz częściej czytam, że wygląda ohydnie, że piegowata, że zwiesza kwiaty, że przereklamowana itd. Tak, to prawda, że deszcze jej nie służą (i nie jej jedynej). To prawda, że dostaje kropek, że kwiaty się opuszczają i nadgniwają. Ale to jest cena za jej upakowane do granic płatki, za misterne dzieło sztuki jakim jest jej kwiat. Lato mamy takie jakie mamy w tym roku. Poprzednie dwa, upalne i suche były dla niej lepsze, więc trzeba mieć nadzieję, że następne też takie będą. Ale jest to pannica zdrowa, pięknie zimująca i kwitnąca bez przerwy morzem kwiatów. Na dodatek ona się nie osypuje, więc zostaje bidula z tymi przemoczonymi, zbrązowiałymi kulkami i czeka, żeby jej je zdjąć. I jak zetnie się te brzydactwa to ona zakwitnie znowu i tak do mrozów.
Nie przejmuj się Pashminko gadaniem, fajna jesteś. Ja cię lubię


Ale ja mam dziwny może gust. Novalis też ma wielu przeciwników a ja się cieszę jak głupia, że wreszcie zakwitł i mogę oglądać i wąchać moją różę -ducha. No czadowy jest. I pięęęęknie pachnie...

Z kolei jest cały wątek poświęcony temu osobnikowi. Eden ma piękne kwiaty to fakt. I... na tym koniec jego plusów




Sporo osób narzeka tez na Pastellę, że jest tylko fotogeniczna. To prawda, że w porównaniu z nowszymi odmianami, pełnymi wyrazu, soczystych kolorów, ona wypada dość blado. Ale nie choruje, nawet jak zmarznie po zimie to pięknie odbija i długo trzyma kwiaty. Stanowi śliczne towarzystwo dla innych, bardziej efektownych róż. Tu z Leonardo da Vinci i Blue for You.

Mrs John Laing słynie z tego, że choruje. To prawda. Miałam ją wykopać i oddać w zeszłym roku, ale jakoś się tak nie złożyło i została. I w tym roku jest zdrowa. Wszystkie starsze pędy nadawały się do wycięcia a nowe wypuściła nowiutkie, jeszcze z metką. Kwitła dosyć skromnie jak na nią, ale było co wąchać. Zaczęłam się wahać, tym bardziej, że obdarzyła mnie dzisiaj takim kwiatem... I co ja mam z nią zrobić?


Jalitah zakwitła też dopiero teraz. Ale jej wybaczę. I nie wiem czy nie dokupię drugiej...

cz.2
Wiemy jaka była zima. Wiemy, że róże się kopczykuje i potem i tak modli, żeby przeżyły. Jednej z róż nie okopczykowałam. Przypomniałam sobie później o tym, ale machnęłam ręką. Trudno, wymarznie i dobrze, bo i tak za nią nie przepadam a będę miała miejsce na coś fajniejszego. A ona przeżyła, odbudowała się i niedawno zakwitła. Mowa o Nostalgii...

I dzisiaj robiła wszystko, żebym ją widziała. Robiłam zdjęcie NN-ce, a tam mistrzyni drugiego planu...

Najmłodsza Mariatheresia znowu ślicznie kwitnie, myślę, cyknę jej fotkę. W domu zobaczyłam jak się zogniskowała ostrość..

A tu już bardziej świadomie ją złapałam. Z Sharifą...

To nie jest moja miłość. Ale na szacunek sobie zasłużyła. Przeżyła bez kopca, nie choruje... Niech sobie rośnie i w tym roku może nawet kopczyk jej usypię

I druga bohaterka. Wczoraj otworzyła oczka i zapytała "Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy to już czerwiec?" Ona jest nienormalna!


To jeden z kwiatów z rana:

drugi

A tak ten drugi wyglądał wieczorem (z zachwytu przywlokłam jej ze spaceru z psami bezpańskiego nagietka, który rósł przy drodze)

A tu cały krzew. Widać, że to dopiero początek zabawy. Na górze jeszcze są pąki. I okazuje się, że dobrze, że zasłania Granny, która właśnie przekwita. Takie parawaniki to ja lubię


Nawet Marc Chagall przyznał, że ładną ma sąsiadkę. Odnajduje w niej jakieś pokrewieństwo dusz...

- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5520
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny
Przyłączam się do obrony Pashminy. Mało jest róż, które wyglądają zjawiskowo, gdy co drugi dzień leje się z nieba i to solidnie. Większość źle znosi deszcze i wystarczy kilka mokrych dni a kwiaty można wyrzucić na śmietnik. Pashminie to nie grozi. Pochyli nieco główki, dostanie kropek, ale żaden kwiat sam z siebie nie zgubi nawet płateczkajajagna pisze:Muszę napisać parę słów w obronie Pashminy.

Dla mnie Eden Rose, to właśnie osobnik mocno przereklamowany. Zupełnie nie czuję bluesa do tej róży


Novalisy mam dwa i na początku byłam nimi zauroczona. Dopóki jeden z nich siedział w donicy na tarasie i na dodatek codziennie rozkładałam nad nim parasol - czarował i kwitł pięknie


Nostalgie po tej zimie zmarzła ostatecznie a kopczyk miała. Nie płakałam po niej zbytnio. Dla mnie piękna była w pierwszej fazie, potem jak robiła się czerwona jej uroda przygasała z każdym kolejnym dniem.
- majka411
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 13234
- Od: 12 sie 2009, o 18:55
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa, ogród k/Wyszkowa
Re: Kolczaste serce Jagny




Marc Chagall



Do niedawna na forum można było czytać tylko o jego paseczkach


Pashminkę też mogę pochwalić, jednak zdecydowanie wolę wielkie kwiaty Eden Rose

