Niestety dzisiaj niewielka ilość uśmieszków, bo moja stronka nie chce się załadować.
Lucynko , sezon balkonowy i u mnie już rozpoczęty, ale jak na razie tylko na dzień wynoszę rośliny i to jeszcze nie wszystkie Pomidorów jeszcze nie mam odwagi wynieść, ale one i tak jeszcze maleńkie, nawet ich jeszcze nie popikowałam. Może dzisiaj wreszcie to zrobię, ale to wszystko zależy od tego w jakiej formie wrócę z działki. Po tygodniu spędzonym w domu znowu czuję się jakbym zaczynała od nowa. Wczoraj uporządkowałam zaledwie jedną rabatkę, a czułam się jak po ciężkiej orce

Pogoda może wreszcie się unormuje, bo tak jak jest teraz, to mi za bardzo nie pasuje. Na żadną chorobę się nie piszę, nie mam na to czasu i od wszelkiej zarazy trzymam się z daleka. Całuski
Lodziu , zima wiosną i mnie troszkę zaskoczyła, mimo iż dzień wcześniej też śniegiem poprószyło. Któż by się jednak spodziewał, że w nocy będzie padać w dalszym ciągu i ranek powita nas taką ilością śniegowego puchu? Do tego było piękne

i wiadomo było że muszę to wykorzystać, chociaż nie bardzo mi się chciało wychodzić z domu. Wyglądało jednak na to, że śnieg nie poleży zbyt długo, musiałam więc się przemóc i wyjść choć na chwilę. Na zewnątrz było całkiem przyjemnie, chociaż cały czas czuło się lekki mrozek.
Przez kilka nocy były przymrozki, przez dwie nawet podobnie jak u Ciebie - 6 - 7, ale na szczęście na działce nie ma po tym śladu
Florek, Dzięki za wyjaśnienia. Widzę teraz, że zawsze z nimi źle postępowałam, chociaż jakoś sobie radziły

Do tej pory raczej dzieliłam karpę uważając że jest za duża, a wycinałam tylko zbutwiałe bulwy. Jesienią po wykopaniu karp, będę musiała się im uważnie przyjrzeć i może wtedy odróżnię, których trzeba się pozbyć. Na pewno i ja z tej przyczyny kilka razy straciłam dalię, bo zdarzało mi się, że z pozoru zdrowej karpy nic mi nie wyrastało. Szkoda że nie wiedziałam tego wcześniej, to już tegoroczne bym tak potraktowała, a tak to muszę liczyć, że mimo wszystko dalie wybaczą mi moją niefrasobliwość i pięknie zakwitną. Jak tak na razie na nie patrzę, to chyba już wszystkie wypuszczają maleńkie kiełeczki

A dalia wariatka jest już ogromna
Małgosiu, mimo zapowiadanego deszczu, to nie spadła ani kropelka, ale za to śnieżny puch znowu nawilżył ziemię. Jak na razie w dalszym ciągu pieli się doskonale, może chwasty nie wskakują same do wiaderka, ale niewiele im do tego brakuje. Kaczki same się pchały przed obiektyw, chociaż nachalne nie były, a nawet udawały, że uciekają przede mną

nieźle musiałam się za nimi nabiegać, żeby w końcu jakoś się prezentowały na wspólnej fotografii.
Pierwiosnki i mnie zachwyciły, mam nawet jeszcze jednego w ciekawym kolorku, ale tego posadziłam od razu po zakupie do ziemi i troszkę go niestety mróz potraktował, ale widziałam, że zbiera się do ponownego kwitnienia, także niedługo go pokażę. Z ciemiernikami trochę sobie w tym roku bo pofolgowałam i kupiłam chyba aż cztery. Tego ostatniego jeszcze nie pokazywałam, ale zaraz cyknę fotkę, to i tym się pochwalę
Martuś, jak najbardziej taki śnieg to powinien być w styczniu albo w lutym a nie w kwietniu. kto by się spodziewał, że doczekamy się w tym roku zimy. Mimo wszystko muszę jednak przyznać, że na krótką chwilkę zachwycił mnie ten widok

Również rannikom z rozmysłem wybrałam miejsce pod magnolią, licząc że tam będą miały fajną miejscówkę. I tak jest rzeczywiście, ale tym razem wszystkie siewki wysiały się tuż koło pnia i będą tam zbytnio stłoczone. Tylko nieznacznie je odsunę, tak żeby w dalszym ciągu były pod magnolią, bo widać że to miejsce im pasuje. U mnie na szczęście jeszcze nie jest sucho i jeszcze przez jakiś czas rośliny na pewno sobie poradzą. Już pojawiło się ogłoszenie, że wodę wpuszczą 18 kwietnia i myślę że po tym czasie będę mogła zacząć sadzić rośliny, które do tej pory przetrzymuję na balkonie
Karolinko Znam ten ból, kiedy cały napisany tekst wylatuje w kosmos. Wtedy nie pozostaje nic innego, tylko

działkę Mam niewielką, to i jakoś sobie z nią radzę, chociaż czasami to tak ledwo ledwo. Wielokrotnie żałowałam, że nie chce się rozciągnąć, ale na szczęście chociaż ona zachowuje umiar. Kilka takich ubranych drzew mamy w parku. Stoją już tak sobie od kilku lat w kolorowych fartuszkach, ponieważ jednak zauważyłam, że na ubrankach widać, że są już nadgryzione przez upływający ząb czasu i nie wiadomo jak długo im jeszcze posłużą, to zatrzymałam się i zrobiłam im zdjęcie, żeby Wam je pokazać. Za każdym razem jak koło nich przyjeżdżam rowerem, to buzia rozciąga mi się uśmiechu i musiałam się tą radością podzielić. Ktoś miał niecodzienny pomysł na przozdobienie drzew
Danusiu, muszę te ranniki w takim razie przemyśleć, ale chyba jednak delikatnie odsunę je od drzewa. Pod magnolią jeszcze jest go odrobina i muszę dać im szansę, zanim nie zmniejszy się do zera. Cień na mojej działce to rarytas, a jeszcze teraz jak nie ma świerczka, to jest na wagę złota. Co prawda pod nim niewiele rosło, ale zawsze coś. A teraz biednym przylaszczkom muszę poszukać innej miejscówki, bo zostały na patelni i pewnie nie będą z tego zadowolone
To u Was to się przynajmniej normalnie nazywa

U mnie zawsze puszczają wodę tego i tego dnia, a potem okazuje się, że woda pojawia się tydzień później, bo rury gdzieś przeciekają, albo Kowalski nie zakręcił kranów na wiosnę i woda leje się na całą działkę. Nazwaliby to po imieniu, czyli próbą i wiadomo by było na czym się stoi. A tak wszyscy czekają w gotowości, a wody jak nie było, tak nie ma.
Za to ze śmieciami sprawa jest rozwiązana doskonale, bo już od paru lat kontenery są całą zimę. Ale kiedyś było tak samo. Mam prostą zasadę, do pojemnika wysypuję śmieci dopóki jest w nich miejsce, a jak nie ma, to czekam na ich opróżnienie. Przecież nie mam nie wiadomo jakich ilości, jeden niewielki worek i tyle. Czasami jakieś doniczki, szczególnie po majowym wielkim sadzeniu, ale odkąd sama robię większość rozsad, to jest to raczej towar deficytowy i dwa razy się zastanowię, zanim wyrzucę jakąś
Ostatnie 2 dni spędziłam na działce i mam nadzieję, że pozostałe 3 dni urlopu również tam spędzę. Zarówno wczoraj jak i dzisiaj wykorzystałam eMa i i na działkę pojechaliśmy autkiem. Oczywiście on zaraz potem wrócił do domu, a na działce zostałam sama, ale i tak był to niezły układ. Wczoraj niby zrobiłam niewiele, bo tylko oczyściłam jeden z moich licznych zakątków wstydu, ale namęczyłam się przy nim okrutnie. Tym razem, dzięki dwóm tygodniom urlopu, udało mi się do nich zabrać wcześniej. Wczoraj postanowiłam zająć się walką z ziarnopłonem. Kupiłam go jako kaczeńca, ale jak się później okazało to był wilk w owczej skórze. Zanim się zorientowałam, to rozlazł mi się po całej rabacie, a wszelkie próby pielenia zawsze kończyły się moją przegraną, ja ryłam niezmordowanie w ziemi a on i tak w dalszym ciągu rozsiewał się z prędkością światła. Dlatego też w tym roku przyjęłam zupełnie inną taktykę. Na początek naiwnie przygotowałam tylko jedno wiadro, myśląc że nie będzie w tego wcale tak dużo. Ponieważ pielenie i wydłubywanie bulwek ziemi nie przynosiło żadnych rezultatów, to tym razem wykopywałam je łopatką razem z dużą grudą ziemi. Pierwsze wiadro wypełniłam w trymiga. Drugie i trzecie trochę wolniej, ale to tylko dlatego, że na niewielkim kawałku ziemi było ich ogromne zagęszczenie. Musiałam działać bardzo ostrożnie, tak żeby wrogie oddziały ziarnopłonu ponownie nie zasiedliły czyszczonego właśnie zakątka. Naszarpałam się niesamowicie, ale efekt był tego wart. Co prawda nie zrobiłam zdjęcia "przed" ale " po ", przynajmniej na mnie robi wrażenie.
To tutaj pracowałam dwie i pół godziny. Ciekawa jestem ile ziarnopłonu mi jeszcze tu wyrośnie, ale teraz już będę w miarę na bieżąco z nim walczyć. Nie mam wątpliwości, że to jeszcze nie koniec, ale nie mam zamiaru się poddać. Bałagan widoczny za płotem należy do sąsiada, ale latem właściwie nie jest widoczny. Po kracie wspina się róża oraz dyńka hokkaido.
W wiadrach w większości jest ziemia, ale trudno. Te bulwki są tak maleńkie, że nawet przesiewanie nic tu nie da, trzeba się ich pozbyć definitywnie
Dzisiaj wykorzystałam eMa do poprawienia sterty belek i desek, które już od dawna zalegają pod płotem. To są takie dech na
zaś, które jakoś do pory nie znalazły zastosowania, ale być muszą

W każdym razie w ubiegłym roku część zawaliła mi się na rabatę, na cale szczęście dopiero jesienią, to zniszczenia były niewielkie. Belki są okropnie ciężkie i niestety nie poradziłam sobie z nimi sama, tak więc konieczna było pomoc mojej silniejszej połówki. Jemu poszło to całkiem sprawnie, nie zasapał się, a ja byłam zadowolona. Zrobił swoje i pojechał a ja zabrałam się do działania.
Cały dzisiejszy dzień poświęciłam na pracę praktycznie w całości. Mimo iż przywiozłam już kawiarkę i nawet kawę zabrałam

, to jednak nie miałam czasu na siedzenie. Słonko cudnie świeciło i przygrzewało od samego rana, a ja dosłownie pracowałam w pocie czoła, dzień był naprawdę bardzo ciepły i przyjemny. Moje różyczki nareszcie dostały daweczkę obornika, a przy okazji chyba i ja dostałam odpowiednią porcję azotu, bo w powietrzu nader wyraźnie czuć było granulowane gówienko

Potem oczywiście koło każdego krzaczka grzebnęłam pazurkami, coby zmieszać nawóz z ziemią, przy okazji wyrwałam jakąś zapomnianą kępkę trawy, czy tez chwaścik.
Ciągle na obróbkę czekała rabata z różami i hortensjami, dość duża, ale z niewielką ilością nasadzeń, przynajmniej na razie. potem się to zmienia, bo pojawiają się jeżówki, lilie, dalie i jednoroczne i latem jest tam całkiem tłoczno. Na razie jednak luzik, tym bardziej, że jest tam sporo miejsca po wykopanym pigwowcu. I tu niestety zupełnie straciłam siły. Wydawało mi się, że oblecę tam raz-dwa, a tymczasem natknęłam się na taka ilość podagrycznika, że załamałam nad ręce. Nie wiem jak sobie z nim poradzę, tam jest po prostu kłębowisko korzeni

Tylko dzisiaj wyciągnęłam stamtąd dwa wiadra podagrycznika w formie samych korzeni, bo część nadziemna jest ledwo widoczna. Pieliłam, pieliłam i jeszcze raz pieliłam i ciągle jeszcze tego pielenia mam troszkę przed sobą. Ale ogólnie nie jest źle i teraz nawet mogłoby zacząć padać, bo robota w dużej części już za mną. Przede mną jeszcze trzy dni urlopu i mam nadzieję, że spędzę je na działce, a potem niestety powrót do rzeczywistości.
