Beatko, Olu, Lucynko, Mieczysławie, Pati, Arku, Dorotko - bardzo się cieszę, że wśród zagorzałych kaktusiarzy jest kilka osób, którym się hoje podobają. I dziękuję Wam za te przemiłe wpisy.
bebos pisze:Właśnie posmęciłam u Mieczysława, że nie dajecie się mi bronić przed hojami

No nie da się!
I się nie broń,
Beatko! Jak napisałaś u Mieczysława, to jest właśnie ta słabość do bujnych roślin! Moje co prawda bujne nie są - a przynajmniej nie wszystkie, ale to jest właśnie ich piękno - liście, unerwienie, zmienność wg nasłonecznienia...Po prostu naprawdę rośliny warte starań.
bebos pisze:Masz rośliny z tak wielu poziomów, że jak się to rozrośnie - to normalni będzie jak w lesie lub buszu - warstwa runa, podszytu, drzew i lian...tylko jakiś epifitów brakuje, hę? Parę razy pokazałaś takie fotki, że sobie to bardzo realistycznie zwizualizowałam - grupy Pachypodium lub Uncarina i in. od dołu, z niebem w tle, prawie bez ludzkich śladów - bajka!
Dziękuję

Dosłownie tak sobie też to za jakieś kilka lat wyobrażam, ale ma to być "krajobraz" z endemitami Wyspy. Hoje natomiast... Pamiętasz, gdzie oglądałyśmy moje stapeliaki? Tam właśnie mam dostosowany cały pokój dla nich. I tylko dla nich, ja tam tylko bywam
AleksandraBdg pisze:Żanetko, widzę,że hojoza trwa u Ciebie w najlepsze!
Olu - dziękuję! Tyle, że już lekko przyhamowuje, bo sezon zakupowy zamierzam zakończyć najpóźniej na początku lipca.
AleksandraBdg pisze:od kiedy u mnie zagościła piękna i wybarwiona H.obscura nieśmiało rozglądam się za kolejnymi. Z pokazanych przez Ciebie zachwyciła mnie H.pottsi. Ma piękne liście!
To właśnie może być kolejna pozycja, Olu, ja zaś powiem, że to się właśnie tak zaczyna

A pottsii rzeczywiście - liście ma piękne, ale... trudno określić, która ma piękniejsze. Ja zdecydowanie lubię te średnio - i wielkoliściaste, ale z kolei te z malutkimi też potrafią być cudowne. A jak z kolei liście niepozorne, to to kwitnienia kładą na kolana. I bądź tu mądry i na coś się zdecyduj
onectica pisze:pamiętam, jak jeszcze niedawno uważałaś się za hojoodporną
Dawno i nieprawda,
Lucynko
Akwelan_2009 pisze: faktycznie już jako sadzonka bardzo ładna, a jak urośnie to dopiero będzie cudo
Dziękuję,
Mieczysławie! Oby tylko rosła zdrowo

Jest jeszcze odmiana "long leaves", jeszcze chyba piękniejsza, ale jeszcze nie trafiłam na "przyzwoitą" cenę, bo co jak co, ale nie dajmy się zwariować.
Filigranowa27 pisze:Żanetko ile twoja kolekcja hojek już liczy?:)
Oj tam,
Pati zaraz tam... kolekcja

Toć to młodziaki w większości. A jest ich... no, troszkę, ale pytasz o te, co mam czy o te, co wtorek/środa jeszcze przyjdą?
Filigranowa27 pisze:Jak mają się uncariny?

A dziękuję, pyskowały trochę jak dostały chemię, ale już się uspokoiły i rosną. Jednej się nie chce znowu, ale reszta jakoś tam się regeneruje. Jak staną się przyzwoite, zasłużą na zdjęcie.
Arkadius121 pisze:To dopiero tropico wystawkę balkonową zrobiłaś,wrażenie robi niesamowite
Arku - dziękuję bardzo! To miłe, że się podoba, co wymyślam z roślinami, ale niestety wygląda balkonu musiał ulec zmianie. Napiszę o tym za chwilę.
Malachitek pisze:globulosa też robi wrażenie, co dziwne, bo do tej pory niezbyt mi się podobała. Ona na żywo też jest taka błyszcząca i ładnie unerwiona?
Dorotko - jak najbardziej. Jest śliczna. Co prawda nie aż tak jak na zdjęciu, bo to odbłysk lampy z aparatu, ale ma takie fajne te listki. Polecam
Skoro się podobały, za co raz jeszcze dziękuję, to czas na kolejne... nowości od kolejnej Forumki:
hoja parasitica lao:
hoja macrophylla- piękne, grube i sztywne liście:
i kolejne cudo:
hoja motoskei
Wtorek/środa spodziewam się kolejnych cudów - według planu zakupowego to będą już przedostatnie hoje (na ten rok

)
Kończą się czterodniowe wakacje, upał też odchodzi, czas wracać do pracy pełną parą, a więc muszę Wam opowiedzieć pewną historię, by tak Was zostawić na kilka dni " z czymś".
Mój balkon to jakaś taka dziwna historia. Najpierw przygoda z obrzucaniem jajkami, a ten sezon to walka z ptakami. Jak tylko zaczęłam wystawiać rośliny na balkon, zaczęły się problemy.
Gołębi jest u nas mnóstwo, więcej jest chyba tylko tam, gdzie
"złote nuty spadają na rynek". Szukały miejsca na gniazdo, ale dlaczego wśród moich sukulentów? Upodobał sobie moje andromischusy, i koniec. Zrobił wśród nich spustoszenie, musiałam je przenieść na ten drugi balkon. W końcu przyprowadził gołębicę, ta wystraszyła się chyba moich kotów, i poleciały obydwa.
Kiedy zrobiłam wystawkę z pachypodiami, a w koszach wylądowały kaktusy, coś się nie spodobało z kolei mewom. W ogóle stały się bardzo agresywne, potrafią stanąć na środku ulicy i w nosie mieć to, że ktoś chce przejechać. Przeganiane reagują bardzo złośliwie i wręcz można mieć wrażenie, że chcą atakować. Raz przyłapałam dwie, jak chciały chyba wylądować w moich koszykach. Przekosiły kwitnącego chamaka, powyciągały kilka astraczków, przedziurawiły szklarenkę. Za jakiś czas to samo, ale atakowały kwiaty w białych doniczkach, tych dużych ósemkach - może za bardzo się wyróżniały? Nie wiem, ale musiałam poprzesadzać, co narobiły i wyobraźcie sobie - spokój. Nie ma białych doniczek, a w efekcie - i niech się dzieje teraz co chce - moja wystawka balkonowa na ten sezon mniej więcej wygląda tak:
A wczoraj natomiast... Od samego rana, w ten okropny upał, na sąsiednim balkonie błąkał się mały ptaszek. Tam przyjechali wczasowicze, rano ptaszyna była, my przyszliśmy po południu, ptaszyna jest. Wieczór - ptaszyna chodzi...Normalnie spokoju mi nie dawała, wiedziałam że jak czegoś nie zrobię, to nie zasnę spokojnie. Wczasowicze nie wiedzieli, co zrobić, bo ptaszyna ani nie chciała jeść, ani pić. Z mojego balkonu i niestety z moim wzrokiem trudno było maleństwo rozpoznać, ale tak podejrzewałam jakiegoś drapieżnika, bo tak charakterystycznie dreptała. Mój M ściągnął ją obiektywem i było wiadomo: pustułka! Jak powiedziała sąsiadka, ona tak od zeszłej nocy siedzi na balkonie - nie wiadomo, czy spadła, czy co... Trzy piętra wyżej było gniazdo z matką i dwoma jeszcze młodymi, ale ani razu matka nie podleciała do tego maleństwa, prawie przez dobę. Całe szczęście, że mogłam wykonać kilka telefonów do właściwych osób i po dwudziestu minutach ptaszynka była we właściwych rękach. Zobaczcie, jaka ona śliczna:
I takie to przygody na naszym balkonie. Samo życie!
Miłego tygodnia Wam życzę, słońca i wielu kwitnień, równie pięknych jak dotąd
