Dziękuję bardzo wszystkim za odwiedziny.
Nie wiem jak Wy, ale mnie te upały ostatnich dni kompletnie wykańczają. Dziś prawie 36 stopni! Myślałam, że nie dotrę z pracy do domu, konkretnie z przystanku. Dzwoniłam po syna. Ciekawe jak się mają moje jarząbki posadzone przecież w pełnym słońcu...
Przyjechały z działki po babci. Nie planowałam tego, ale skoro napotkałam tam tyle ładnych siewek to dlaczego nie spróbować?

Jakoś tak przy nim chciałabym zrobić miejsce na zacienioną ławkę. Nie mam jeszcze sprecyzowanego pomysłu czym to obsadzić... Może jakieś pnącza dodać?... Perukowiec?... Ławka będzie zwrócona tyłem na południe, więc przede wszystkim za nią musi być osłona od słońca. Może coś umiecie poradzić jak do tego podejść najlepiej? Za każdą inspirację będę bardzo wdzięczna.
Soniu wielosił ciemnieje, więc może to jednak ta odmiana.
Halinko dzięki! Głównie to mi cierpliwość potrzebna do tego, che che. A poplon czy coś na nawóz zielony zawsze warto. Rzeczywiście chyba lepiej tak niż trawnik.
Andrzej krążą, krążą. Co roku mają młode. Bardzo lubię czas, kiedy je wyprowadzają z gniazda. Można wtedy obserwować na niebie ich wspólne przeloty. Krąży tak trójeczka na niebie, a jedno, w środku, mniejsze. Super widok. Niestety nie mam odpowiedniego aparatu do takich zdjęć.
Ostatnio często pojawia się bocian i odpoczywa sobie na latarni sąsiadów.
Aniu
I tak miesczuch osiadł na wsi.

No i super! A drugi, czyli ja, właśnie się do tego przymierza.
Zakwitł kolejny liliowiec. Przywiozłam go od koleżanki aż z Dusznik-Zdroju. Podzieliłam większą kępę na malutkie i oczywiście posadziłam tam, gdzie było akurat miejsce, a nie tam, gdzie miałyby najlepiej, ale one ładnie się pokazały i kwitną.
Wandziu pośmiałam się z twojej przygody zakupowej i lwiej paszczy.

Tak to jest jak się kupuje w naszych sklepach - nigdy nie wiadomo co wyrośnie. Na szczęście jest biała.

Hyzopu nigdy nie widziałam dziko rosnącego. Sama kupiłam sadzonki. Bardzo ładnie rośnie i pięknie, niebiesko kwitnie. Owady go uwielbiają.
Pozazdrościłam Wam jeżówek. Bardzo je lubię, a na działce babci, gdzie głównie był cień, nawet nie miałam co próbować. Tyle u Was pięknych zdjęć, że nie wytrzymałam i pojechałam do sklepu. Zamiast nowej partii buraków mam kwiatki.
Kwitną jeszcze lawendy, choć niektóre już się chyba zastanawiają nad odpoczynkiem.

Kwitnie też fasolka szparagowa. Dobre i to. Popatrzyć można.
Moja tajemnicza 'kapusta' objawiła się - wzorem brzydkiego kaczątka - piękną dziewanną. Było to do przewidzenia oczywiście, ale i tak cieszy, bo pięknie wyrosła. Nie jest zapewne tak duża jak
Małgosi, ale też niczego sobie.
I jeszcze trochę listków.
Berberys Powwow wchodzi w kolejną fazę wybarwiania.

Pięknie też przez cały sezon zmienia swoje barwy Rosa rubrifolia 'Nova', którą kupiłam dla tych barw właśnie, ale i dlatego, że reklamowano ją jako odporną na trudne warunki. Barwy - tak, odporność - niestety nie. Przynajmniej u mnie.
A
za ogrodową furtką... No, nie... Nie tylko za nią, ale i pomiędzy moimi furtkami, czyli na działeczce... Gołąb grzywacz.

W olchach nad bajorkiem osiedliła się para grzywaczy i wyprowadziły dwójkę młodych. Jedno całkiem sprawnie sobie radzi z lataniem, ale drugie jakby gorzej. Któregoś dnia jeden przeleciał mi nisko nad głową i nie dał rady wylądować normalnie na trawie tylko przefikołkował tak, że myślałam, że już po nim. A on wstał, otrzepał się niby mój pies, posiedział chwilkę i poleciał za płot. Ostatnio nie udało mu się przefrunąć siatki i wpakował się wprost w nią. Potem niemal pionowo do góry i od razu w kocimiętki. Nie wycięłam ich, chociaż już przekwitły, bo zauważyłam, że lubi tam sobie chodzić. Dużo w ogóle wędruje na nogach, a lata tylko na krótkich dystansach. Mam nadzieję, że nie jest chory. Wcale się nas nie boi, podchodzi bardzo blisko, chociaż zawsze trzyma pewien dystans.
