Pisałam niedawno, że dwa lata temu, gdy się jeszcze na roślinkach za bardzo nie znałam - to posiałam lobelię w połowie kwietnia a w połowie maja pikowałam do gruntu (pojedynczo, bo myślałam, że tak się to robi ) - i na początku lipca zakwitła - kwitła do końca września i pewnie kwitłaby dłużej tylko robiłam już jesienne porządki i ją powyrywałam na początku października.
Ewo, dziękuję za słowa nadziei. Dodam, że w rzeczywistości lobelia ze zdjęcia wygląda znacznie marniej. Naprawdę byle co... Wątpię czy to wszystko przetrwa i nie zginie. Co do słońca to bardzo bym sobie go życzył, ale niestety wiosny u mnie nie widać. Od tygodni ciągle pochmurno, a jak już aura się nieco zmieni, to zaledwie przez parę minut parapet z siewkami dostaje parę ciepłych promyków słońca.
O Matko ale cuda . Moja stoi w miejscu na etapie liścieni i aż zaczynam się tym denerwować . Może w końcu ruszy bo szkoda by było. Po raz pierwszy siałam lobelię .
Ewa, widzę że posiałaś do plastikowego pojemnika, robiłaś w nim dziurki na dnie? Bo mnie jakoś te pojemniki się nie sprawdzają i próbowałam robić dziurki i bez dziurek. Nie wiem jaka jest przyczyna.
Ja też zauważyłam, że nie w każdym pojemniku udaje się uprawa. Wydaje mi się, że lepsze są te przezroczyste z cienkiego plastiku np. po owocach. Natomiast te z grubszego i kolorowego (po mięsach) mi się nie sprawdziły.
Oczywiście mają w dnie otwory. Podlewane są w ten sposób, że pojemniczek z siewkami jest włożony w drugi, do którego wlewam wodę. Nadmiar po kilkunastu minutach usuwam. Wolę przezroczyste pojemniczki, przez nie widzę czy podłoże jest wilgotne. Sama nie kupuję tak pakowanych produktów, ale mobilizuję znajomych singli do odkładania