Lucynko, na działkę jeżdżę rowerem, tak samo zresztą jak i do pracy. Dzięki temu kontaktu z człowiekiem nie mam żadnego, więc i ryzyko zarażenia prawie żadne. Staram się żyć w miarę normalnie, oczywiście nie udzielam się towarzysko, nie łażę po sklepach bez potrzeby, ale z ludźmi mam duży kontakt, chociażby poprzez pracę. Praca taka, że nawet jakbym chciała, to zdalnie jej nie wykonam i to nie chęć zarobku wygabnia mnie z domu. Oczywiście wiem, że nie to miałaś na myśli
To był taki piękny, słoneczny dzień i nareszcie i pszczoły tłumnie wyległy ku mojej uciesze

Wszędzie było ich pełno i zupełnie nie zwracały na mnie uwagi. Dzięki temu mogłam je obfocić z każdej możliwej strony.
Od poniedziałku zaczynam dwutygodniowy urlop i mam nadzieję, że działeczkę wyczyszczę na cacy. Chyba, żeby coś się
spsuło z pogodą, to wtedy zadbam o wysiewy i zamiast działki wysprzątam mieszkanko.
Uważam Lucynko, jak tylko mogę, dziękuję
Danusiu, ależ każdy robi to co lubi

Ja do pracy dołączam odpoczynek, bo gdzieś muszę to robić, nie dam rady pracować bez przerwy. A czytać książkę na działce wprost uwielbiam, żeby jej nie dźwigać na czas działkowania przerzuciłam się na czytnik, chociaż na co dzień zdecydydowanie wolę kontakt z książką papierową. W tej kwestii jestem tradycjonalistką.
Trzmiele są tłuściutkie, ale tylko sprawiają wrażenie takich nieporadnych. Jednak jakoś nigdy nie podejrzewam ich i o chęć użądlenia, a przecież jak nabardziej są wyposażone w broń rażącą
Anido, to czasami musi wygladać śmiesznie

, jak się tak z natężeniem w coś wpatruję, zamieram w bezruchu, albo lecę za motylem. Niejednokrotnie wypinam nadające się do tego części ciała, a nawet jak wymaga tego sytuacja, to i kładę się na ziemi. Moi sąsiedzi już do tego przywykli, ale poczatkowo wzbudzałam żywe zainteresowanie
Jadziu, łabądek już od kilku dni pływał samotnie po rzece, może szukał partnerki? Mam nadzieje, że poszukiwania zakończyły się powodzeniem, bo od kilku dni go nie widzę. Na pewno tak było, bo jak kilka dni temu jechałam rano do pracy, to nad moją głową przeleciały dwa łabędzie, to na pewno były właśnie one
Tym razem pszczół było do wyboru, do koloru, nic tylko wybierać modelkę

Poczuły ciepło i tłumnie kręciły się przy krokusach, a ja korzystałam ile mogłam.
A mnie się już tak chce pogrzebać w ziemi, że ciągle padający deszcz działa mi na nerwy. Co prawda jak na razie prognozy się nie sprawdziły i nie spadła ani jedna kropla, zrobiło się za to zimno. Co z tego, że słonecznie, kiedy wszystko grabieje z zimna?
Zawsze mam wrażenie, że stanowczo za dużo piszę, ale ja nie umiem inaczej
Dorotko, ja chyba naprawdę muszę zacząć mniej pisać, skoro nie możecie temu podołać

Miałam Ci napisać, żebyś pominęła tekst, a obejrzała tylko zdjęcia, ale skoro już przeczytałaś, to już przysłowiowa
musztarda po obiedzie
Skoro to tylko nam, kobietom, przydarzają się takie rzeczy, to jednak faceci muszą mieć strasznie nudne życie. Dobrze w takim razie, że w udziale przypadła mi inna rola

Łabędź pływał po rzece i właściwie to cały czas kręcił się przy brzegu. Nic niestety dla niego nie miałam, to musiał obejść się smakiem.
W kompostowniku miałam stosunkowo niedużo śmieci, ale jak dorzuciłam tam całą górę suchych badyli, to miejsce skurczyło się do zera, albo może było go jeszcze mniej.
A wiesz, że pomyślałam sobie wtedy o tym samym, kiedy sąsiad przyszedł do mnie z tą drabiną? I na dodatek wcale nie oczekiwał, że sama się tam
wgrachlam, tylko sam przeszedł i sięgnął klucze

Mam nadzieję, że doczekałaś się deszczu, bo u mnie nie spadła na szczęście ani jedna z zapowiadanych kropli, a przecież gdzieś musiała wylądować. Cały czas jest ostatnio słonecznie, ale zrobiło się mroźno. Ale przynajmniej przyjemnie jest zerknąć za okno, a siewki korzystają z promieni do woli
Martusiu, tylko czosnki olbrzymie jak na razie pokazały pączki, reszta ma tylko pióropusze

Pierwiosnki jeszcze do niedawna wcale nie chciały ze mną współpracować, ale teraz się to zmieniło. Nawet te nowo kupione, o dziwo jakoś dają sobie radę.
W sumie gdybyś ktoś kazał mi wybierać, to też wybrałabym deszcz. Obawiam się jednak, że nikt nie będzie się nas pytać
Florek, oczywiście , że nie tylko pracuję, ale też dlatego mojej działce daleko do doskonałości. Często przyjeżdżam po nocnym dyżurze i wtedy większość dnia mija mi na czytaniu i podsypianiu. Wiadomo, że zawsze coś mnie podkusi i trochę pogrzebię, ale to tylko tak na pół gwizdka. A robienie zdjęć, to czysta przyjemność i temu zajęciu oddaję się bardzo chętnie

Od tego zaczynam każdy pobyt na działce i powracam co jakiś czas, bo przecież już w następnej chwili wszystko wygląda inaczej.
Ewelinko, nie pozostaje nam nic innego, jak sobie z tym poradzić. I obyśmy tylko dali sobie radę, bo jak podają, to jednak nie każdemu się udaje. Pracujemy z eMem oboje, tylko Filip siedzi w domu i to muszę przyznać, że nawet karnie. Miałam obawy, czy koledzy studenci, albo Magda nie będą chcieli się razem spotykać, ale nie. Najgorzej było właśnie z Magdą, tęsknią do siebie, ale rozumieją sytuację i każde siedzi u siebie w domu.
Za życzenia dziękuję, w obecnej sytuacji przydają się szczególnie
Iwonko, na działce jak dotychczas byłam zaledwie trzy razy, to i niewiele zdążyłam jeszcze zrobić. Bardzo liczę, że teraz podgonię, chociaż już miałam stracha, czy czasami ten wredny wirus nie uziemi mnie w domu

Na szczęście w pojedynkę mogę jeździć rowerem, a na działkach nawet jeśli ktoś jest, to przynajmniej kilkanaście metrów ode mnie. Już mi się chce okropnie pogrzebać trochę w ziemi, dlatego też wierzę, że Ci bez tego smutno
Ewuś, to może i dobrze, że nie mogłam pojechać na działkę i nie widziałam zmrożonych roślin? Już wystarczająco mnie zmartwił widok pozwieszanych ciemierników na balkonie

Korona strasznie zachłanna, coraz więcej ludzi zagarnia, zacieśnia krąg. Ciągle jednak liczę, że nas nie dopadnie. Dziękuję
Marysiu kochana, ależ ja tego nie odebrałam bynajmniej jako wyrzutu, ale jako zwykłe przekomarzanie

Z wysyłką nie ma się co spieszyć, bo jeszcze muszę się zorientować, czy przeżyła róża na konfiturę, bo jeszcze jej nie widzę, a w tamtym roku kilkukrotnie została ścięta przez kosiarkę. Na razie z ziemi sterczą tylko suche patyczki, ale ma jeszcze czas, będę ją obserwować

Trzmiele chyba są przekonane, że akurat tę część ciała mają niezwykle ponętną, bo mój dzisiejszy model też bez przerwy ją wypinał
Co do zaostrzenia przepisów, to samotna jazda rowerem jest jak najbardziej dopuszczalna. Wyraźnie było to powiedziane, a ja jadąc na działkę przy nikim się nie zatrzymuję, a na działce, nawet jeśli ktoś jest, to przynajmniej kilkanaście metrów ode mnie. W pierwszym momencie zrozumiałam to tak samo, jak i Ty i okropnie mnie to zmartwiło, ale na szczęście była to błędna interpretacja
Soniu, te tulipany kupiłam w ubiegłym roku, mam nawet przy nich nazwę, ale jeszcze jej jeszcze nie zapamiętałam. A zresztą nie wiem czy będę się starała, bo pewnie za rok, tak jak większość, już nie będzie kwitła

Ja z kolei widziałam u Ciebie takie prześliczne z jasnymi brzegami, cudne

Łażenie po płotach nie wychodzi mi najlepiej, chociaż kiedyś szło mi to dużo lepiej. Może gdybym miała inne buty to jakoś bym sobie poradziła, nawet próbowałam boso, ale tak było jeszcze gorzej

Z silną wolą nie do końca mi się udało. Byłam kilka dni temu w Obi i ciemierniki kosztowały połowę tego, co zapłaciłam za nie poprzednio. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło

?
Rower niestety w końcu musiałam oddać do naprawy. Na całe szczęście sezon rowerowy jeszcze się na dobre nie rozpoczął, to miałam go zrobionego w try-miga. EM ekspresowo znalazł i umówił serwis, a mi pozostało tylko zawieźć go na miejsce. Wszystko działo się w poniedziałek, a był to naprawdę zwariowany dzień

Rozpoczął się już w niedzielę wieczorem, bo to wtedy pojechałam na noc do pracy. Po dwunastu godzinach, zamiast przykładnie pojechać do domu na odpoczynek, to ja pojechałam do drugiej pracy. A tam prawdziwy armagedon

Pryncypał postanowił na jakiś czas zawiesić działalność i w związku z tym musiałam obdzwonić wszystkich pacjentów i przełożyć wizyty na maj. Dodatkowo mnóstwo osób dzwoniło z pytaniem, czy pracujemy normalnie. Na szczęście nikt się nie awanturował, każdy rozumiał sytuację, ale po kilku godzinach takich rozmów język zupełnie mi skołowaciał, co raczej mi się rzadko zdarza, bo co jak co, ale gadane to ja mam

Umęczona i nocą i dniem, nareszcie wracałam do domu, marzyłam już tylko o tym, żeby się położyć chociaż na chwilkę, ale niestety nie było mi to dane. W dobie telefonii komórkowej jesteśmy ciągle w czyimś zasięgu. W parku zamkowym namierzył mnie eM i cały w skowronkach powiadomił, że na dzisiaj załatwił mi serwisowanie roweru, muszę tylko tam pojechać i zostawić rower. Nie powiem, była to nader dobra wiadomość, ale byłam już okropnie zmęczona, a tutaj żadnych widoków na kawę ani na odpoczynek. Zajechałam tylko na chwilę do domu zostawić torby i pognałam dalej. Na miejscu sympatyczny młody chłopak rower obejrzał powiedział co i jak i umówiliśmy się na następny dzień na odbiór. Całe szczęście, że tak szybko, bo jak tu przeżyć urlop bez roweru?
To już teraz tylko w dwóch słowach, co się działo dzisiaj.
Z samiuśkiego rana uczyniłam lody orzechowe. Potem była kawa, mycie, pakowanie i wyjazd na działkę. Nie jadę teraz zbyt wcześnie, bo jednak dość długo utrzymuje się mrozek, tak więc na działce byłam dopiero po dziesiątej. W dalszym ciągu było zimno, założyłam na siebie kilka warstw ubrań i wyglądając w nich jak ludzik Michelin

ruszyłam na obchód swoich dóbr. Szczerze mówiąc po krokusach, których jeszcze tylko kilka kwitnie, nie ma nic kwitnącego na działce. Nie ma nic do obejrzenia, poza kilkoma maleństwami, ledwie widocznymi z poziomu dorosłego człowieka. Zamieniłam się więc w małego człowieczka i na kolanach uwieczniłam nieliczne kwitnienia. Próbowałam coś pogrzebać w ziemi, ale była tak lodowata, że porzuciłam ten pomysł. Zajęłam się więc cięciem róż, bo poprzednio tylko liznęłam temat. Ciągle w tyle głowy mi dzwoni, że może jeszcze powinnam się wstrzymać, ale co tam, zobaczymy jak na to zareagują. Muszę coś przecież robić, a pielić się nie da

Wypieliłam tylko kawalątek, tam gdzie pośród trawy i chwastów wypatrzyłam szabelki szafirków. Były tak zagłuszone, że chyba w tym roku nie zakwitną. W tamtym roku też nie pokazały kwiatów, może powinnam zmienić im miejsce?. Na działce byłam tylko ciut ponad trzy godziny i wracałam do domu. Dużą część drogi jadę w cieniu, a tam jednak utrzymuje się zimno, a przeziębienie, to ostatnia rzecz, na jaką miałabym ochotę. Jutro ma być cieplej, mam nadzieję, że dzisiaj niczego nie złapałam i będę mogła znowu pojechać na działkę
Jeszcze moje wysiewy i zmykam
cynie
pomidorki
różne takie
kobełki
I szalona dalia
Trzymajcie się ciepło i z dala od korony
PS. Chyba jednak nie udało mi się mniej napisać. A tak się starałam
