Dziękuję Wam bardzo za troskę. U nas były burze, ulewy i silny wiatr (w czwartek), brak prądu przez wiele godzin i inne atrakcje. Ale żadna róża nie ucierpiała, poza zdmuchnięciem niemal wszystkich już przekwitających troszkę kwiatów ze starszej Lady of Shalott

Na moich zdjęciach są denerwujące patyki. Jest też zielony sznurek. I to zakłóca zdjęcia, mam tego świadomość. Ale patyki chronią róże przed przypadkowym wpadnięciem czarnego cielska na rabatę, stanowią też pewnego rodzaju stelaż, a sznurek (współpracujący z patykami) spełnia swoje zadanie jako utrzymanie róży "w kupie" w czasie silnego wiatru.
Ewa - Clair Renaissance jest absolutnie fantastyczną różą a długo zwlekałam z jej zakupem, w durnym przekonaniu, że jest delikatna, chorowita i na pewno padnie na zapalenie płuc. To chyba właśnie u Ciebie podziwiałam tak bardzo, że w końcu ją kupiłam i nie żałuję. Lady of Shalott mam dwie, młodsza była sadzona latem zeszłego roku jako maleństwo, więc to jest jej tak naprawdę pierwszy sezon. Nie jest jeszcze silna, nie jest jeszcze bujna, ale nie można o niej powiedzieć, że się pokłada. Wręcz przeciwnie: wyciąga się do góry, ale to może w poszukiwaniu słońca, bo ta panna rośnie w półcieniu. Tylko jeden pęd jest cienki i z trudem utrzymuje kwiat, ale ta starsza też tak miewa. Nowe pędy wyrastają od ziemi jako silne, grube świeżaki,ale też pojawiają się na bokach takie drobne, ale w ogólnym odbiorze krzewu mi to nie przeszkadza, wręcz odwrotnie

Zdjęcie z dzisiaj:
a kwiaty... jak to u Lady

i też raczej trzymają pion
No niepotrzebnie się oparłaś Artemisowi

To genialna, silna, ogromna róża. Zero problemów po zimie i w trakcie sezonu. Prawdziwy mocarz
Tolinko - na pewno Twoja Lady Cię uraczy tymi miodowymi kwiatami, cieszę się, że ją masz

Prawda, że Lavender to hit? Mój maleńki, taki trzydziesto-centymetrowy malec już też dzielnie kwitnie a jak tylko skończy to weźmie się za rośnięcie do góry. Cudna róża, można ją śmiało polecać wszystkim
Basiu, życzę Twojej Lady dużo, dużo siły i zdrówka, żeby wyrosła na piękny krzew z dziesiątkami kwiatów

Dolce Vita jest naprawdę warta posiadania choćby ze względu na czas trzymania kwiatów. Moje dwie z jesiennego sadzenia jeszcze maleńkie, ale pączki mają
Dorotko - jak pisałam wyżej, różom nic się nie stało, mimo, że u nas też były w okolicy połamane drzewa, spadające gałęzie, ale nie było takiego kataklizmu jak w zeszłym roku, kiedy to położyło się pół lasu (a z mojej delikatnej Queen of Sweden nie spadł wtedy nawet płatek

). Lało partiami, wiało i lało we czwartek, ale dosyć krótko, ogólnie widziałam burze wkoło nas, grzmiało i błyskało ze wszystkich stron niemal bez przerwy, padało chwilami bardzo intensywnie, ale ogród nie ucierpiał. Bardzo mi przykro z powodu Twojej Francois Juranville, ale coś mi się wydaje, że pod Twoją opieką odbije i nie stracisz jej. Jak wygląda Artemis to ja wiem, a Twój pewnie jeszcze większy i mogę sobie wyobrazić jego cielsko i Ciebie, taką filigranową, jak ratujesz go w ciemnościach burzy i ulewę...

Mój przytula się do świerka. Chyba zupełnie nieświadomie wybrałam mu idealną miejscówkę, bo z taką masą trudno mu się oprzeć coraz bardziej gwałtownemu klimatowi jaki mamy. A zobacz jak się mają moje młodziutkie Boscobelki. Jestem Ci niezmiernie wdzięczna, że szczułaś nim skutecznie. Jest cudny
A Geoff, o którym pisałam, że marny krzaczek...? W ciągu dwóch dni wytworzył bukiet pąków i wypuszcza nowe, piękne silne pędy od ziemi! To chyba faktycznie silny chłop. Jestem w szoku. Zrobię mu zdjęcia jak tylko zakwitnie
Majeczko - dziękuję

Moje oba Voyage dostosowały się do standardów tegorocznych w moim ogrodzie: bardziej do góry, ale mniej na boki. Oczywiście to też moja wina, ale nawet prawidłowo cięte róże są w tym roku jakby szczuplejsze. Próbowałam zrobić zdjęcie jednemu z krzewów, ale w gąszczu trudno go może być zobaczyć:
Przezimował, przeżył. Jest słabszy niż w zeszłym roku, ale nie choruje, ciągle się wzmacnia i jestem pełna nadziei, że z czasem będzie jednak silnym krzewem. Mam dwa krzaczki w różnych częściach działki, oba mają się podobnie. Ale u mojej przyjaciółki, która nie chucha tak na róże jak ja, jej krzew jest szerszy, więc można? Można.
Ale kwiatów kilka będzie. A kwiaty ma przepiękne i ja jestem dla Voyage na tak, mimo, że jak zwykle każe na siebie czekać w nieskończoność...
Ale zobacz jak radzi sobie malutka Our Last Summer, o której się upierałaś, że powinnam ją mieć. I miałaś rację! Faktycznie ma duże te kwiaty. Nie mogę się doczekać aż urośnie, bo ten cukierkowy kolor jest widoczny z daleka

:
A zdradzisz jakie masz plany zamówieniowe?
Ewa wspomniała o Mareczku. No i idealnie w samą porę, bo wszystkie trzy krzaczki zaczynają popis paseczkowy... Nawet dostałam dzisiaj pytanie:
"Pani! A co to za róża co ma takie fajne maziaje... O, takie jak ten?"
A... to drogi Koniku-czy-czymkolwiek-tam-jesteś, to jest Marc Chagall. Róża, która zauroczyła mnie absolutnie i w tym roku potwierdza, że moje uczucia nie były płonne:
Marc nr 3, rabata południowo zachodnia:
Marc nr 1 i 2, rabata centralna:
...no, może dosyć.
Garden of Roses wygląda jak polakierowana:
Mary Ann demonstruje jak wyglądają kwiaty na każdym etapie ich rozwoju. Wszystko w pakiecie:
Fajna jest. Bardzo się lubimy.
Rabaty po nawałnicach przetrwały. I znowu, widać centralnie niewzruszoną Queen of Sweden, a przecież ona jest delikatniejsza od skrzydeł motyla...
Ta krowa po prawej stronie (różowe przebarwienia z winy aparatu) to "maleństwo" Artemis:
