Basiu, Lady of Shalott początkowo rzeczywiście może wydawać się delikatna, ale ona nabiera wigoru w ciągu sezonu w takim tempie, że zanim się zorientujesz to będziesz miała duży, silny krzew. Ona trochę przewiesza pędy, ale kwiaty są ładnie uniesione i ja swoje większe róże i tak obwiązuję sznurkiem z obawy o wiatry, więc można ją bez problemu utrzymać w ryzach.
Artemis to pozycja według mnie, obowiązkowa. Ten koleś rządzi w ogrodzie, nic się go nie ima, po zimie (bynajmniej nie łagodnej) jest wielki jak byk... a kwiaty ma jak dziewczynka: średniej wielkości, takie 5-6cm, ale kwitnie w kiściach po całym krzewie, więc wrażenie jest cudne. Ja już kombinuję miejscówkę (a musi być pokaźna) na drugiego.
Nareszcie i u mnie zaczyna się robić troszkę bardziej kolorowo, ale wiele róż nadal czeka. Nie wiem na co, może powinny zainstalować aktualizacje w swoich kalendarzach... Ale oczy moje cieszą:
Dolce Vita

- dokupiłam jeszcze dwie, bo ta ze zdjęcia w zeszłym roku absolutnie mnie oczarowała a w tym sezonie też już uwodzi. Dwie młodsze jeszcze chodzą do przedszkola i są w grupie Krasnali. Oraz Queen of Sweden, zwiewna, delikatna, ale mrozu się nie przestraszyła i chociaż nie powala rozmiarem, to jednak sobie kwitnie i niczym nie przejmuje.
Rosengrafin Marie Henriette mam dwa krzewy. Pierwszy miał nie wyżyć i RosaĆwik bez najmniejszego problemu reklamowała kiepską sadzonkę. A tymczasem ta słabsza jest teraz nawet większa od tej silniejszej

Ale oba krzaczki cudnie kwitną, więc oczywiście mam ochotę na trzeciego, pachnącego obłędnie, cukierka

Ona jest taka śliczna a jakby kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Cichutka piękność o najczystszym różowym odcieniu....

to ta słabsza

ta silniejsza
Pierwszy kwiat Rose vom Ruhrtal . Jeszcze niewiele więcej mogę o niej powiedzieć, ale zapowiada się na silną różę. Wyczuwam w niej potencjał dużej, niezłomnej kobity.
Róża, która stosuje zasadę "Przewróciło się, niech leży". Róża, którą jako jedyną czuję z daleka a z bliska doznaję ekstazy różanego zapachu. Róża, którą miałam przesadzić, bo zajmuje dosyć eksponowane miejsce, ale teraz się waham, bo mam różany, pachnący dywan i spodziewam się, że w przyszłym sezonie sama doczołga się do mnie na taras. Duchesse de Rohan, która jeszcze w zeszłym roku była średniej wielkości.
Minerva - panna, o której pisze się głownie w kontekście koloru. Tak, jest wyjątkowy. Ale ona również przepięknie pachnie, silnym, słodkim, różanych aromatem! A ja mam powonienie kiepskie... Moja miała się zgrać z kwitnieniem z Novalisem, ale się nie dogadali. Ona już będzie przekwitać, a ten siny leniuch jeszcze w pąkach. Chyba zapił...
Pashmina nie pachnie. Ale też nie musi. Jest zjawiskowa i mogę tak siedzieć nad nią i gapić się tylko. Przenosi mnie do innej epoki, widzę ją na ludwikowskim stoliku gdzieś w pałacu... Na szczęście równie dobrze lansuje się w moim zaniedbanym ogrodzie.
Kolejna do gapienia, bo kolor ma niesamowity i trzeba było dzisiejszego zachmurzonego dnia, żeby go oddać. From Far Away. Niewielka dziewczynka, która na pewno była w harcerstwie, bo trudne warunki jej nie przeszkadzają
A na koniec pierwsze (i jedyne) paseczki. Już nie mogę się doczekać, aż się rozwinie. On i jego dwóch młodszych braci. Tak jak pisała
Dorotka: to silny chłopak. Mimo, że trochę się o niego martwiłam po zimie, ten się pięknie ogarnął i ślicznie się pozbierał wśród moich cmokań i miłosnych szeptów. Marc Chagall jest naprawdę fajnym facetem
