Dzisiaj zdjęć będzie dużo, a nawet bardzo dużo.....Musicie być na to przygotowani

Nareszcie udało mi się pojechać na działkę i stąd moja euforia i nadmiar zdjęć
W poniedziałek rano, nie bacząc na to, że właśnie wróciłam z pracy po nieprzespanej nocy, ale za to widząc na niebie jasno świecące słońce, postanowiłam wykorzystać chwilowe załamanie pogody i pojechać na działeczkę. Ktoś zapomniał, że słońce z przydziału nam się nie należy i zupełnym fuksem załapaliśmy się na gratis w postaci jego ciepłych promieni. W nocy był przymrozek, na tyle duży, że po przyjeździe zastałam zamarzniętą wodę w poidełku dla ptaków, a na działkach położonych bliżej lasu, wciąż był jeszcze szron
Najpierw oczywiście zrobiłam obchód swoich włości, który zajął mi dość sporo czasu, skoro jednak musiałam zatrzymać się przy każdym najmniejszym kwiatku, to trudno się dziwić, że tyle to trwało

O dziwo nie od razu sięgnęłam po aparat, raczej skupiłam się pianiu z zachwytu na widok mojej działki tak szczodrze skąpanej w blasku słońca. Po raz pierwszy od kilku miesięcy widziałam ją w takim stanie, musiałam więc przyzwyczaić się do takiego widoku i uwierzyć, że za chwilę nie okaże się to omamem wzrokowym

Tego dnia nic takiego nie miało się jednak zdarzyć, bo gdzie nie sięgnąć wzrokiem, tam nieboskłon wszędzie wyglądał tak samo, czyli był niebieściuchny jak niezapominajka. W domku jednak było pierońsko zimno, dlatego z lekka szczękając zębami, szybciutko zmieniłam wierzchnie okrycie na bardziej robocze, przy okazji zauważając, że przez zimę, co zresztą zdarzyło się niestety nie po raz pierwszy, moje ubrania się skurczyły i jednak dietka mnie nie ominie
Te niestety nie mieszkają u mnie, tylko w ogrodzie mojej siostry
Jednak w tej chwili nie miałam czasu na darcie szat (oczywiście w celu zwiększenia ich rozmiaru), ani na płacz nad rozlanym mlekiem

, tylko musiałam zakasać rękawy i raźnie wziąć się do pracy. Wystarczył jeden rzut oka, by się zorientować, że nie wystarczy mi jednorazowy pobyt na działce, by to wszystko uporządkować, tylko zajmie mi to czas przynajmniej do maja. Ponieważ w moim przypadku jest to normą, to jakoś nie spędza mi to snu z powiek. Nie było mowy, żeby coś pielić, jest tak mokro, że na rabatach jest najzwyklejsze błoto. W niektórych miejscach nieźle je zmasakrowałam, ale chcąc zrobić, co sobie zaplanowałam, musiałam po nich deptać. Udało mi się przyciąć prawie wszystkie hortensje, zostały mi zaledwie dwie, Anabell i Magical Fire, wszystkie inne mają już starannie przycięte fryzurki.
Ranniki już niestety przekwitają
Nie bardzo pozwalałam sobie na przerwy, ale musiałam jednak dać sobie czas na pstryknięcie kilku fotek, tym bardziej, że krokusy otwarły swoje gębusie jak szeroko się dało, byle tylko jak najwięcej nałykać się ciepłych promieni. Śmiały się do mnie z daleka, przywoływały ostrością kolorów, po prostu nie szło nie zatrzymać się przy nich choć na chwilkę. Jak na razie w dalszym ciągu kwitną tylko botaniczne, a wielkokwiatowe dopiero wypuszczają listki. Było kilka nielicznych wyjątków, po których jednak było już widać, że obrzydliwe ślimory już wyruszyły na żer. Wypatrzyłam też kły pokazujących się cesarskich koron i one niestety również już noszą ślady ich niechlubnej działalności
Ze słońca skorzystały również pszczoły, które jeszcze co prawda w niewielkiej ilości, ale jednak zaczęły oblatywać opalające się krokusy. Bardzo to był miły dla mnie widok i wiadomo było, że nie będę się temu spokojnie przyglądać, tylko ruszę w ślad za małymi bzyczkami. Pojawił się również trzmiel, ale ten tylko zabuczał na mnie basem i nie dał się skusić na małą sesyjkę.
Przy okazji cięcia hortensji otrzymałam dwie pełne taczki patyczków, które będę musiała w najbliższym czasie spalić. Muszą jednak poczekać na swoją kolej, bo nie dam rady równocześnie ciąć i pilnować ognia w kominku. Również wczoraj odmłodziłam borówki, wycinając im stare, słabo już owocujące gałęzie i też powstała z nich całkiem spora góra patyczków. Kręcąc się to tu, to tam przy okazji wycięłam kilka jeżówek i przycięłam chyba ze dwa, albo trzy powojniki. Była już na to najwyższa pora, bo już masowo wypuszczają nowe pędy, a szkoda by się na próżno wysilały, skoro i tak trzeba wyciąć im to, co niepotrzebne. Nie wiedziałam tylko jak mam potraktować Polisch Spirit, dlatego więc umiejętnie ominęłam go wzrokiem i udałam, że go nie widzę
Pozwoliłam sobie również na podglądnięcie, czy pod pierzynkami z iglaków moje rarytaski dobrze spędziły zimowy czas. Kosmos czekoladowy o dziwo ma się doskonale, a to o niego obawiałam się najbardziej, kocimiętka również, natomiast niestety nie widzę, żeby tojeść purpurowa dawała jakieś oznaki życia

Mam nadzieję, że tylko śpi tak głęboko, i że w odpowiednim czasie przebudzi się i znowu będzie mnie kokietować swoimi purpurowymi ogonkami. Przezornie zebrałam z niej nasionka, ale niestety nie są one chętne do współpracy i już od trzech tygodni siedzą w ziemi i ani myślą dygnąć. Niestety i pustynniki nie pokazują swoich grubaśnych nosów i nie wiem, czy im jednak nie zaszkodziłam jesiennym przesadzaniem. Na jesieni wyglądały zdrowo, miały maleńkie kły, były jędrne i naprawdę sądziłam, że nic im nie będzie. A tutaj taka przykra niespodzianka
Pod koniec pobytu na działce już ledwo się ruszałam, zimowa bezczynność jednak mocno dała mi się we znaki. Byłam pewna, że następnego dnia będę miała zakwasy nawet tam, gdzie nawet nie domyślałam się, że mam jakiekolwiek mięśnie

A tymczasem nie, wstałam dzisiaj rześka jak poranek.
Aniu, pogoda to dla nas w tej chwili najważniejsza sprawa

Jak jej nie ma to, siedzimy w domu i smętnie przyklejamy nos do szyby, a jak tylko zrobi się troszkę ładniej, to błyskawicznie, oczywiście jeśli tylko mamy czas, pakujemy torby jedziemy na działkę. A tam wiadomo, że zawsze jest coś do zrobienia. Byłam wczoraj i mimo że nie byłam długo, bo zaledwie 4 godziny, to jednak sporo udało mi się zrobić, z czego jestem bardzo zadowolona

Nasionek troszkę już miałam, a jeszcze wczoraj dostałam te zamówione i jak patrzę na te ilości, to zupełnie nie wiem co mam posiać, a z czego zrezygnować. Tyle tego jest
Ktoś może ma ochotę na stylowy abażur do lampy? Mam taki na zbyciu
Natalko, no właśnie jak to w życiu: planuje się jedno, a wychodzi drugie. Z zakupami jest to samo. Dlatego mój eM zawsze mi mówi: pisz sobie kartkę i kupuj tylko to, co masz zapisane. Strasznie to nudne, prawda

? A gdzie spontaniczność, odrobina szaleństwa? Ale to co kupiłam bardzo mi się podoba jestem z tego zadowolona. Całuski za pochwałę zdjęć

Cieszę się że Ci się podobały
Ewuniu, a może to i lepiej że do marketów masz daleko? Przynajmniej jesteś pozbawiona takich pokus. Chociaż w internecie jest ich chyba jeszcze więcej i nawet nie trzeba wychodzić z domu, żeby pieniążki zmieniły właściciela

Wiem to po sobie, bo w tym roku całkiem nieźle sobie poszalałam. Dalię obejrzałam i one rzeczywiście są do siebie podobne. Na razie pozostanę przy tej którą mam, ale jeśli jeszcze jakaś taka pajączkowa wpadnie mi w ręce, to z chęcią sobie ją kupię
Lucynko, mam ten komfort, że do takich sklepów mam dość blisko nawet jeśli musiałabym jechać autobusem. A jak już wsiądę na rower, to wszędzie robi się blisko, nawet na działkę. Będę musiała zajrzeć do Ciebie, jak to z tym gwałtem wyszło i czy sobie kupiłaś takie ciemierniki

Dla mnie pokusa była zbyt wielka
Danusiu, nie ma czego żałować, a może to i lepiej? U Ciebie za to są inne sklepy, których nie ma u mnie Ja mam jedno, a Ty masz drugie, każda coś gdzieś kupi. Sama natura tworzy najpiękniejsze kompozycje, nam pozostaje tylko umieć je dostrzec

Czasami wystarczy tylko zatrzymać się na chwilę i już masz pomysł gotowy
Dorotko, ależ one zupełnie się ze swoją miłością nie kryły. Czule się do siebie tuliły na środku drogi i aż zazdrością sobie myślałam ile to trwało

Wracałam 1,5 godziny później, a one dalej trwały w takim uścisku.
Wczoraj kilka jeżówek udało mi się poobcinać i jeszcze nie wszystkie puszczają kiełki, ale jednak większość z nich już rwie się do życia.
Te moje ogrodnicze sklepy, to są w sumie takie sobie, to tylko Leroy, OBI a tam jest taka masówka. Co prawda są dwa ogrodnicze, ale też poza jakimiś niewielkimi wyjątkami, to jest to sam, co wszędzie. No ale moja droga, pełnego portfela też nie sposób przecenić
Las po zimie przywitał mnie taki sam, jak zwykle.
Jadziu, a może Twoje ciemierniki są z siewek i dlatego nie chcą kwitnąć? Moje kwitną co roku, tylko właśnie siewka siedzi już trzeci rok i nie ma jeszcze zamiaru pokazać ani jednego kwiatka. Wszystkich pozostałych, w całej ilości dwóch sztuk nie muszę do tego namawiać. Jeżówkom daj jeszcze ciutkę czasu, one zazwyczaj wcale nie są takie wyrywne, nie ma co beczeć

No widzisz, a mój Miłek chyba w tym roku nie zakwitnie i kwiatki poszły do Ciebie. Ale nie będę Ci żałować, na zdrówko
Iwonko, no tak ślimaki już były, oczywiście że tak, ależ Ty masz pamięć

Ponieważ jednak to zdjęcie, mimo całej mojej niechęci do ślimaków, jednak pokazuje piękne uczucia, to pokazałam je znowu. Nie zmieni to jednak mojego nastawienia do ślimaków i dalej będę z nimi walczyć. Na eMa nie mogę narzekać, zawsze jak coś mi się spodoba, to mnie namawia do kupna. I nie tylko jeśli dotyczy to roślin, Aczkolwiek w innych sprawach nie jest już może aż tak wylewny. Ale na ciemierniki już miałam chętkę od dłuższego czasu i teraz jak je zobaczyłam to jak mogłam się powstrzymać, No przecież, że nie mogłam
Soniu kochana, to Ty najlepiej wcale na te moje ciemierniki nie patrz, to nie będzie C5i aż tak przykro. A jeszcze lepiej będzie, jak ta te zdjęcia po prostu wykasuję, to nawet nie będziesz wiedzieć że jej kupiłam

Ciekawe czy koleżanka nie kupiła bo ich nie było, czy po prostu nie miała czasu zajechać do sklepu? U mnie było ich całkiem sporo, aczkolwiek też nie jakaś zatrważająca ilość.
Gotowanym flaczkom nic się nie stało. Nie było mnie raptem 1.5 godziny, a one miały sporo wody i tylko lekko pyrkotały. Jak przyjechałam, to były już ugotowane i musiałam je już tylko dokończyć.
Beatko, to rzeczywiście miałaś spore zaległości, skoro musiałaś się cofnąć aż do zbierania grzybów

Jaszczurka jest bardzo sympatyczna. Mimo iż nie jest to zwierzątko takie do głaskania, to jednak jest bardzo milusia. Teraz właśnie przechodziła pierwszą wylinkę, co było dla mnie zupełnie nowym widokiem i nawet nie wyglądało to tak okropnie. Myślałam że ona będzie bardziej się łuszczyć.
Bezdomnych ślimaków i ja nie znoszę, są po prostu obrzydliwe i nie mam żadnych skrupułów w walce z nimi

Ja już też zauważyłam ich pobyt w ogrodzie, wielkokwiatowe krokusy są całe w dziurkach i nawet cesarskie korony zdążyły już poobżerać. Ledwo tylko wystawiły grubaśne kły, a już są całe podziurkowane.
Na eMa nie mam prawa narzekać, zawsze mnie namawia do roślinnych zakupów
Ty przynajmniej masz jakieś wytłumaczenie dla swoich niedociągnięć na działce, ja nie mam żadnego, a robota prawie nie ruszona. Tyle co wczoraj troszkę udało mi się podziałać, ale przecież jest to kropla w morzu potrzeb.
Lubię czytać Twoje komentarze, jak i Twoje opowieści snute z fantazją, dlatego niezmiernie cieszy mnie Twój powrót do zdrowia, jak i na łono forum
Dla Ciebie będzie więc jaszczurka zmieniająca ubranko
