Wiolu, sama jestem w tym roku zdumiona moją Wiosną

Dostała takiego przyspieszenia, jakby chciała przegonić samą siebie

Na jeżówki zazwyczaj musiałam dość długo czekać, niepokojąc się, czy przeżyły zimę, a teraz prawie wszystkie są już na wierzchu. Z krokusów tylko te botaniczne tak wystartowały, wielkokwiatowe nie są takie szybkie. Tylko gdzieniegdzie pokazały się ich zielone szabelki, a przecież nie mam ich aż tak bardzo mało. Bardzo dużo też nie, dlatego w ubiegłym roku zakupiłam sobie kilka dodatkowych cebulek
Czasami czytam, jak piszecie o gniciu cebulek i tak się zastanawiam czy to w ogóle jest możliwe? Przecież u mnie naprawdę bardzo często jesień jest bardzo mokra i nic takiego u siebie nie zaobserwowałam. Tegoroczna zima obfitowała w deszcz, czytałam nawet, że luty miał największe opady od kilkudziesięciu lat, a na działce wszystko wychodzi. Nie widzę jakiś większych strat w cebulkach, ot tak jak zwykle. Może to jednak sprawa myszowatych, których u mnie nie ma zupełnie, dzięki wałęsającym się hordom kotów? Przynajmniej jest z nich jakiś pożytek, a nie tylko wątpliwej urody i zapachu niespodzianki na trawniku

Oj można popłynąć, można.... Wiem coś o tym.... Tak mi się łatwo wrzucało nasionka do koszyka, że się potem za głowę złapałam ile tego zamówiłam. Na razie będę się cieszyć mnogością torebeczek, a martwić będę się ciut później. Bardzo małe ciut, bo przecież już za chwilkę trzeba będzie siać na potęgę
Marto, witam Cię w swoim niewielkim ogródeczku

Zawsze to miłe, kiedy dołącza do naszej małej gromadki ktoś nowy, kto powiększy grono znajomych
Pierwiosnkom co roku nie mogłam się oprzeć i co roku systematycznie je zabijałam. Tak chciałam je mieć i nigdy mi się to nie udawało. I dopiero w ubiegłym roku, właśnie z forum dowiedziałam się, że w domu ich żywot jest krótki. Już ubiegłoroczne udało mi się zachować i nawet wszystkie przeżyły zimę, to może i te zasilą skromne jeszcze szeregi tych uroczych kwiatuszków. Na razie stoją jeszcze na balkonie i mogę się nimi radować, a w odpowiednim czasie powędrują na działkę

Kosmidium kupiłam po raz pierwszy, przypomina mi nachyłka. Spodobał mi się, to w wylądował w moim koszyku. Wtedy jeszcze była taka posucha w nasionkach, że musiałam się chociaż tak pocieszyć. Mak na razie rośnie jak na drożdżach. Wyniosłam go na balkon, ale on zupełnie nie zważa na chłód i rośnie sobie jakby nigdy nic.
Deszcz niestety ciągle pada, nie chce sobie nigdzie powędrować, chyba mi w końcu płetwy wyrosną, tyle jest wody. Na działce mokro okrutnie, nie ma mowy, żeby coś pogrzebać w ziemi.
Zapraszam do zaglądania
Dorotko, pobudka o 4.30 zdarza mi się na szczęście niezwykle rzadko. Jakbym codziennie wstawała tak wcześnie, to chyba wiecznie chodziłabym na rzęsach z niewyspania

Jednak nigdy nie umiałam spać długo i jeśli teraz czasami zdarzy mi się pospać do siódmej, to jestem niezwykle zdumiona.
Rower już mnie strasznie kusi, już chciałabym przerzucić się na pedałowanie rowerkiem, a nie ciągle piesze spacery. Jeszcze się jednak wstrzymuję, teraz ciągle rano jest maksymalnie trzy stopnie, to nie ryzykuję.
Na szczęście nie mam czasu, żeby ulegać słodkim pokusom, ale i tak rowerowe gubienie kalorii jest już niezwykle konieczne
Natalko, w ogrodniczym już nieśmiało zaczynają zapełniać się półki, ale tłoku jeszcze nie ma. Pokazały się mieczyki, jeszcze w niewielkiej ilości, ale już są. Niektóre cebulki lub kłącza są już prawie w całości wykupione, jak chociażby Callie. Może to i lepiej, bo miałam chętkę żeby sobie kupić, a tak już nie miałam czego

Ciągle się zastanawiam nad mieczykami, uwielbiam je, ale już od kilku lat zupełnie się u mnie nie udają, to tylko pieniądze wyrzucone w błoto. Chyba jednak znowu im ulegnę, kupię chociaż kilka, licząc że może w tym roku nareszcie mnie zaskoczą i zachwycą
Danusiu, ja mam nosa do ludzi. Wiedziałam, że za Twoją dociekliwością musi się coś kryć

O maszynce już sobie pogadałyśmy, nie miałam przed Tobą tajemnic.
Pierwiosnki kupiłam w pobliskim ogrodniczym, o zakupach w tym sklepie, mówi się, że kupiło się "w kozach" Kiedyś, przez

bardzo długi czas były tam dwie kozy, które umilały olsztyniakom zakupy. Kóz już dawno nie ma, ale nazwa się utrzymała.
Takie piękne koronki powstają na liściach magnolii, ale w tym roku jest ich niewiele. Może było zbyt mokro i dlatego koronczarki nie umiały poradzić sobie z materiałem? Podobnie cudne wzory, tyle że dużo mniejsze powstają na kwiatach hortensji. To jest dopiero koronkowa robota
Ewelinko, niestety nie tak łatwo zgubić dodatkowe kalorie, już niestety miałam okazję się o tym przekonać. To tak nie działa

Owszem, te bieżące likwiduję, ale te zasiedziałe mają się całkiem dobrze i potrzeba więcej wysiłku, aby się ich pozbyć. Ale w życiu trzeba mieć też troszkę przyjemności, tak więc w tłusty czwartek ulegam swoim słabościom. Faworki zrób koniecznie, takie własne, to prawdziwa uczta dla podniebienia
Aniu, gdybym to ja wybierała liliowca, to wybrałabym zupełnie innego, ale ponieważ to on go sobie upatrzył, to niech ma takiego, jaki mu się spodobał. Najchętniej kupiłaby sobie pająka, bo ten mój jakoś mało zachwycający, chociaż w ubiegłym roku kwitł już jak oszalały i tylko dlatego jeszcze pozwoliłam mu zostać. Jeśli w tym roku ponownie mnie nie zachwyci, to rozstanę się z nim bez żalu. EM swojego prawdopodobnie nigdy nie zobaczy, ale niech mu będzie

Wybór roślin jest jeszcze bardzo niewielki, ale przecież to dopiero początek marca. Sklepowe półki powinny się już od teraz zapełniać coraz szybciej
Pogoda niestety za nic ma nasze chęci i jaka jest każdy widzi. Miałam pojechać na działkę w sobotę, ale bardzo długo było zimno i na dodatek okropnie wiało. Dobrze zrobiłam, że zostałam w domu, bo taki leniwy i spokojny dzień był mi już bardzo potrzebny. Zrobiłam tylko to co musiałam, a że nie musiałam zbyt wiele, bo w piątek zakasałam rękawy i nadrobiłam wszelkie domowe roboty, to mogłam sobie z przyjemnością pokiwać nóżką siedząc wygodnie w fotelu
Z chęcią się z Tobą zgodzę, że pierwiosnki śliczne mi się trafiły

Był jeszcze jeden niezwykle urokliwy i teraz nawet żałuję, że go nie wzięłam, ale może jeszcze kiedyś wpadnie mi do koszyka?
Lucynko, wiosna rzeczywiście pędzi niczym rączy rumak, ale do prawdziwej obfitości to jej jeszcze daleko. Ranniki cieszą mnie ogromnie, gdyby tak jeszcze chciały otworzyć się do słonka, to byłaby pełnia szczęścia

Chyba jednak w tym roku nie doczekam ich otwartych buziek, bo słońca ciągle jest niedostatek. To samo chyba czeka też krokusy, wcześniej przekwitną niż doczekają się słońca. Również w braku słońca doszukuję się swoich niepowodzeń w sianiu. Nasionka mają zbyt ciemno i zbyt zimno i dlatego troszczę się jedynie o trzy heliotropy i doniczkę z Majesty. Jak na razie nic więcej nie kiełkuje i na marcowe słońce czekam jak na zbawienie. Nie jestem w stanie doświetlić wszystkich nasion, nie mówiąc o cieple, musi im wystarczyć temperatura pokojowa

, a my raczej się nie przegrzewamy.
Marysiu, pierwiosnki aż pokraśniały z dumy, słysząc tak wiele pochwał

Mam tylko nadzieję, że na działce będą tak samo cudnie rosły, jak na domowym balkonie. Każdy jeden jest zupełnie inny. Jeden jest półpełny, drugi ma prześliczną falbaneczkę, a trzeci rozkoszne paseczki

Wcale się sobie nie dziwię, że zaprosiłam je do siebie. Tam był taki wybór, że nie wiadomo było, który wybrać.
Ależ oczywiście, że założyliśmy na działce ogrzewanie, tzw. podłogowe. Linie kroplujące tegorocznej zimy nie cieszyły się wzięciem, to przynajmniej ogrzaliśmy roślinom nóżki

Rozmiar Wiosny i mnie wprawił w zdumienie, przecież co roku jest tak, że u Was wszystkich już prawie letnie kwitnienia, a ja dopiero kwiczę z radości nad krokusami

Co do śmieci, to że wszystkim się z Tobą zgadzam. Niestety zawsze jest tak, że Ci którzy pomocy potrzebują najbardziej dostają marne grosze, a bogacą się Ci którzy tylko pociągają za sznurki.
O maszynce do lodów napisałam Ci na pw
Iwonko, takie koroneczki szczególnie przyciągają moje oko, lubię się do nich przymierzyć z aparatem

, chociaż nie zawsze uda mi się zrobić im fajne zdjęcie. Kosmidium jest jednoroczne. Spodobało mi się, to się nie broniłam i zabrałam je do domu
Karolinko, gdzieś się pogubiłyśmy w forumowej braci, ale ogromnie się cieszę, że mnie odnalazłaś. Ranników przybywa z każdym rokiem. Są to jeszcze niewielkie ilości, ale kolor mają taki dający po oczach, że są doskonale widoczne z daleka. Za to kępki krokusów powiększyły się znacznie. Ciekawe czy i te kupione w ubiegłym roku też tak samo szybko powiększą mój stan posiadania?
Krysiu, czyżbym gdzieś puściła parę o Judaszowcu i nie pamiętam o tym? Czy też może posiadasz nadzwyczajne zdolności i potrafisz czytać w myślach? Oj, wtedy trzeba będzie na Ciebie uważać

Judaszowca rzeczywiście mieliśmy zamiar kupić, ale w końcu stanęło na czym innym. Na razie jednak nie zdradzę, co zamówiłam, bo dopóki roślin jeszcze nie ma u mnie, to nie ma o czym gadać. Pochwalę się w odpowiednim czasie, oczywiście pod warunkiem, że będzie czym

Na serduszkę i ja bardzo liczę, chociaż nie jestem pewna, czy czasami w akcie rozpaczy nie zmieniłam jej w ostatniej chwili miejsca i być może ją zamordowałam? Nawet nie wiem, gdzie powinnam się jej spodziewać

Serduszki nigdy nie miałam, to moje jedyne wytłumaczenie na bezsensowne działanie. Odmóżdżyło mnie i już
Niestety pogoda dalej sobie z nami pogrywa, nie można sobie nic zaplanować, bo zapowiedzi nijak mają się do rzeczywistości
Ewuniu, przebiśniegów nie mam zbyt dużo, one jakoś nie chcą się u mnie rozmnażać, ale krokusami mogę się z Tobą podzielić

Jest ich całkiem spora kępka, możemy się nimi cieszyć obie
Miałam się na razie nie odzywać, no bo też o czym można pisać, kiedy nic się nie dzieje? Pogoda w dalszym ciągu jest taka sobie, słońca jak na lekarstwo i mimo iż nawet miałabym obecnie czas, żeby pojechać na działkę, to nawet się nie wybieram

To może nawet nie do końca jest tak, że się nie wybieram, bo wybieram się jak najbardziej, tylko że na tym niestety się kończy. Dzisiaj też miałam pojechać, tymczasem po wyjściu z pracy okazało się, że z nieba leci baaaaardzo delikatna mżaweczka, a termometr wskazuje 6 stopni. 6* i słońce, to ja rozumiem

Sama powiedziałabym, że jest ciepło i można jechać na działkę. Ze smętną miną wróciłam do domu i wzięłam się za nieplanowane porządki. Z nudów zrobiłam nawet jarzynową sałatkę, chociaż na nią to już miałam smaka od dawna, to wykorzystałam wolny czas.
Przy okazji wyjścia do piwnicy po kiszone ogórki, zajrzałam do skrzynki i wyjęłam bardzo mocno wypchaną kopertkę od Lodzi-lancety

Nie zdążyłam do końca przyjrzeć się otrzymanym skarbom, jak do drzwi zadzwonił listonosz z paczuszką od Beatki-Beaby

Takie prezenty są niezmiernie miłe dla serca, bo przecież wiadomo, co nas cieszy najbardziej.
Lodzia sprawiła m podwójną przyjemność, bo w kopercie oprócz nasionek był jeszcze list

Taki najprawdziwszy, napisany w dodatku ręcznie. Już nawet nie pamiętam kiedy taki dostałam. No prostu się wzruszyłam....Sadzoneczki już powędrowały do doniczek, a nasionka na razie do koszyczka, bo siać będę jak zazwyczaj w połowie marca. Część nasion wysiałam wczoraj, ale do kuwetek powędrowała jedynie Majesty, gazanie od Lucynki i floks Drummonda. teraz będę się im z niepokojem przypatrywać, czy wykiełkują, czy jak wszystkie inne wysiane do tej pory, po prostu się na mnie wypną. Mam nadzieję, że w końcu w tym temacie coś się ruszy, bo ile można wpatrywać się w czarną ziemię? A z pięciu helitropów, zostały zaledwie trzy

Dwie siewki okazały się być fałszywkami i powędrowały i nie znalazły miejsca na rozstawionym już foliaczku.
Pozdrawiam Was kochani wieczorową porą
