Nareszcie mam piękną jesień. Dwanaście stopni, słońce i musiałam dziś wyjąć już schowaną na zimę, lekką kurtkę.
Przybliżony przepis na blok. Większość wypieków robię "na oko."
400g zwykłego mleka w proszku
1 kostka masła
1/2 szklanka cukru
1/2 szklanki wody
3 łyżki kakao ( nie dałam bo jedna osoba uczulona)
zapach wg gustu
200 g bakalii (dałam dynię, rodzynki, żurawinę)
10 szt połamanych zwykłych herbatników
Masło z wodą, kakao i cukrem rozpuścić, dodać mleko, zapach i wymieszać (robię to mikserem). Jak przestygnie wymieszać z bakaliami i herbatnikami.
Formę wyłożyć folią spożywczą, aluminiową lub pergaminem i schłodzić ze trzy godziny.
Można na wierzch zrobić polewę.
Izo moje dorosłe dzieci, do tej pory proszą o różne proste domowe ciasta, pewnie to tęsknota do czasów dzieciństwa. Wychowywali się w czasach największego kryzysu, a pracująca matka nie miała czasu na stanie w kolejkach. O mały włos dziś bym dokupiła kolejne cebulki,

ale gdzie posadzę, jak wiosną planuję przeróbki dwu rabat, więc na nich nie ma sensu. Pewnie sadziłaś swoje w ciepły, przyjemny dzień.
Jolu praca w takim wietrze do przyjemnych z pewnością nie należała.

Niestety zwierzyna jest już oswojona, ludzie przestali być dla niej zagrożeniem. Koło mnie sarny i bażanty dopiero jak się człowiek zbliży uciekają. Dziki ryją glebę z dwu stron płotu. Często wracamy do domu po ciemku, nawet światła samochodu ich nie płoszą.

Berberysy niestety już straciły liście, natomiast trawy nadal ładne, choć mocny wiatr trochę je potargał.
Aniu im dłużej jeżdżę, tym mam gorsze mniemanie o wielu kierowcach. Szczególnie przeraża mnie nieuctwo. Ostatnio mój rówieśnik, emeryt

uczył mnie jak się zachować na rondzie. Skoro on wjeżdża na rondo z drogi z pierwszeństwem przejazdu, to ja na rondzie mam mu ustąpić pierwszeństwa. Jakby to nie było straszne, to byłoby śmieszne.

Czosnki kupiłam po cztery złote, ale duże cebule. Mam nadzieję na ładne kwiaty.

Smaki dzieciństwa są wyjątkowo miłe. Żadne współczesne słodkości, tak nie smakują jak proste domowe.
Lucynko miło, że choć wirtualnie możesz posmakować moich słodkości.

Może kiedyś uda się w realu. Mam rodzinę w stolicy, a to już blisko do ciebie.

Pewnie twoje dzieci też wychowywały się w drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Nawet nie lubię wspominać tych czasów, bo był to najgorszy czas dla mnie, osoby pracującej i wychowującej dzieci bez pomocy. Nie przepadam za storczykami, ale dopóki kwitną i nie maja brzydkich liści toleruję na parapecie.

Później oddaję znajomej pasjonatce.
Moniczko to taki dość siermiężny wyrób, ale smak warto przypomnieć. Szybko się go robi.

Smacznego
