Mam nadzieję, że wybaczycie mi mniejszą aktywność na forum, w zasadzie to zaglądam tu codziennie oglądam zdjęcia i podczytuję, ale z pisaniem to już gorzej, w sobotę wieczorem napisałam odpowiedzi i kiedy miałam je zapisać wyłączył mi się komputer, więc to mnie dobiło kompletnie. Zdjęć do pokazania mam mnóstwo, ale nie mam kiedy ich obrobić i wgrać, chociaż ostatnio nie przesiaduję całymi dniami na działce, bo wciąż coś. W piątek byliśmy na pogrzebie, dzisiaj przesiedziałam pół dnia w szpitalu na zaplanowanych wcześniej badaniach, a jak przyjechałam to resztę przespałam, poza tym dopadło mnie jakieś uczulenie, wczoraj jak się kładłam spać było wszystko okey, a rano obudziłam się cała spuchnięta na twarzy, wyglądałam i nadal wyglądam jak potwór, masakra jakaś, gdyby lekarz podający mi kontrast prędzej spojrzał na moją twarz pewnie tych badań by mi nie zrobili, chociaż uprzedzałam i pokazywałam twarz pielęgniarce, to do lekarki jakoś to nie dotarło. Dopiero jak wstałam i mnie zobaczyła, to była panika, że to, co mi podali może wejść w reakcję z tym uczuleniem, tak więc mnie trzymali, aż podany kontrast przestanie działać, a za nim mnie puścili oglądało mnie jeszcze dwóch innych lekarzy

. Jak jutro nic się nie zmieni, to znów do lekarza, bo w pracy tak się pokazać nie mogę, a w środę też mam zaplanowane badania więc sami rozumiecie. Napisałam, to też między innymi, żeby ustrzec wszystkich, którzy mają
wilczomlecz mirtowaty, gdyż drogą dedukcji doszłam, do tego, że to prawdopodobnie od niego, wczoraj oczyszczałam go, urywałam i wyrywałam oczywiście bez rękawiczek, więc mimochodem ręce miałam od jego mleczka, które jest trujące i chociaż uważałam, to prawdopodobnie ta trucizna przedostała się do organizmu przez skórę. Pamiętam, że w zeszłym roku, miałam to samo tylko, że jeszcze wówczas nie skojarzyłam tego z nim, teraz to już raczej jestem pewna
Krysiu, dziękuję kochana, ale uwierz mi nie wszystko tak lśni jak wygląda na fotkach, jak jedno skończę to zaczynam następne i tak w kółko, więc z tym relaksem, to na razie na bakier, ale myślę, że już niedługo będę mogła zwolnić i troszkę odpocząć upajając się widokiem kwitnących róż
Wolusiu, witaj

, oczywiście, że pozwolę, rozgaszczaj się i zapraszam jak najczęściej, szukałam Twojego imienia, ale niestety nie znalazłam, może nick to od imienia Wioletta?
Wandziu, ta róża była brana u naszej forumowej Ewki i jak sądzę zimowała już w tej doniczce u Niej, moje ubiegłoroczne też pomału już zaczynają, chyba najlepszym przyspieszaczem dla nich jest jednak odpowiednia pogoda
Małgosiu, mam nadzieję, że krzywdy sobie nie zrobiłaś

i że w końcu ją podniosłaś, no szczękę oczywiście, a tak na serio, to bardzo, bardzo dziękuję
Marysiu, ja oczywiście też najbardziej uwielbiam tę porę roku, ale niestety czasu nie da się oszukać a szkoda, więc prędzej czy później przyjedzie i jesień i z..., to wszystko jest tak ulotne niestety jak nasze życie, no dobra żyjmy chwilą
Aniu super, że mnie odnalazłaś, bo szczerze mówiąc i Twój (pewnie nie tylko Twój, ale tak to już jest jak pisze się z wieloma osobami, aż czasami mi głupio) wątek mi gdzieś "umsknął", na szczęście zaległości już nadrobiłam
Ewuniu, dziękuję

, a co do czasu, to doskonale Cię rozumiem, bo ja również odczuwam wciąż jego chroniczny brak
Miłeczko, ja też sporo namarnowałam, ale myślę, że nie jesteśmy w tym odosobnione, od czasu, kiedy stosuję znaczniki jest znacznie prościej, dzięki za nazwę hosty jedna z nich to na pewno Frances Williams, ale czy obie, teraz widzę, że na zdjęciu specjalnie tego nie widać, że one są różne, jak znajdę w końcu więcej czasu to porobię zdjęcia innych
Małgosiu tak, tak białobok ma swój urok

, a aniołki chyba rzeczywiście mnie chronią, bo choć różne rzeczy mnie też dopadają, to w końcu wychodzę ze wszystkiego bez szwanku, oby tak dalej
Krysiu w ogrodzie robię i owszem, ale nie wsiąkłam w niego, tak jak bym chciała, a to pogrzeb, a to różne badania i chroniczny brak czasu, a róże zaczęły

, zaraz wstawię troszkę fotek
jeszcze zaległe, jeśli jakieś powtórzę, to sorry, ale niektóre są bardzo podobne poza tym nie odznaczam wstawionych, więc sama się zakręciłam
tak kwitł Bożykwiat
kamasja
orliki i kokorycz pogięta
azalie
czosnki karatawskie
i Gladiator
piwonia majowa w pąku
(ciekawostka, wyczytałam ostatnio, żeby nie pozbywać się mrówek z piwonii, gdyż wchodzą one w naturalną symbiozę z kwiatem dostarczając im bodajże cukru "skleroza", który ułatwia piwoniom rozkwitanie)
i takie tam
za momencik ciąg dalszy