Witajcie
Coś mi się wydaje, że pogoda okrutnie sobie z nas wszystkich żartuje

Weekend beznadziejny: w sobotę śnieg. Specjalnie z myślą o Aneczce nie zrobiłam zdjęć, ku wielkiemu zdziwieniu męża (Hej, widziałaś jak sypie?! Nie robisz zdjęć na forum?

) Niedziela z wiatrem, który ze wszystkich sił próbował oderwać nam głowy od tułowia. Poniedziałek, nie odbiega od schematu, przyniósł nam zwodnicze słońce, które było ciepłe i przyjemne jedynie przez szybę, wychodząc z domu okazywało się, że warto wrócić po zimową kurtkę i gruby komin

Koniec kwietnia.. Szkoda słów. Dzisiaj, można powiedzieć, że pogoda się wycisza i dojrzewa do prognozowanego pięknego czwartku. Oby się sprawdziło.. Wykorzystałam kilka godzin słońca i przepikowałam wreszcie hibiskusy.. Nawet połowy nie zrobiłam i brakło mi pojemniczków.. widocznie to jakiś znak. Pozostałe siewki oddam w dobre ręce, może szwagierka przygarnie

Przesadziłam też kępy konwalii, które do tej pory walczyły o teren z truskawkami. Bardzo nierówna walka, tym bardziej, że sympatia publiczności wyraźnie była po stronie truskawek. Pachnące maleństwa dostały nowe miejscówki pod różami Loiuse Odier i Cornelią. Tam mogą się mnożyć ile mają ochotę
Wando, w tym sezonie będę mieć większość białych naparstnic. Kupiłam w ubiegłym roku specjalną odmianę o białych kwiatach i wiśniowych gardzielach. W tym roku będą kwitły. Te małe sieweczki to tradycyjnie mix różowych, które będą kwitły dopiero w przyszłym sezonie

Wiem, że jest trochę zachodu z tymi roślinami, ale nie potrafię sobie darować, a niestety (jak mnie nauczyło doświadczenie) naparstnice najładniejsze są w drugim roku po wysianiu. Później zaczynają karłowacieć i zanikać
Witch, ty wiesz gdzie moje kociaki urządziły sobie leżankę?! Idealnie na wychodzących piwoniach

A przecież obok mają ogromne poduchy kocimiętki..
Annes, jak tam twoja lawenda? Zaczyna coś odbijać? Moja już w większości miejsc jest delikatnie zieloniutka. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, myślałam, że na własne życzenie pozbyłam się lawendy

Siałaś mix naparstnicy, czy miałaś kupowaną? W tym miksie są bajeczne kolory. Od ciemno różowych po delikatne, pudrowe i nawet całkiem białe.. Piękności.
Maryś, witaj kochana

Długo cię nie było, i bardzo mi miło, że wróciłaś. Pierwszy raz zaobserwowałam w tym roku samosiejki naparstnicy. Zwykle chyba traktowałam je motyką
Zuza, moje sasanki już zaczynają pióropusze pokazywać. Naparstnice są bardzo drogie i nigdy nie rozumiem dlaczego. U nas płaci się po 12 zł za pojedynczą sadzonkę z kwiatami, a przecież za rok (zwykle rok- dwa) te kwitnące są nieciekawe i zamierają. Sporo jak na jednoroczny kwiatek, tym bardziej, że nasiona bardzo ładnie wschodzą.. widziałaś moje? To przecież tylko pół opakowania nasion, a roślinek zatrzęsienie. Jeśli cię pocieszę, to ja dałam się nabrać na kłącza białej ostróżki.. nic z nich nie wyszło i ostatecznie zgniły
Grażynko, prawda jest taka, że jak widzę u kogoś piękną, szeroko rozrośniętą forsycję to serce mi się kraje jak pomyślę o mojej... ale faktycznie u mnie trzeba myśleć o miejscu, a pod taką prowadzoną na "nóżce" mogę wcisnąć np piwonię
Marto, ja nie będę wskazywała palcem u kogo widziałam ogromne ilości wiosennych kwiatów

Łany narcyzów i hiacyntowy zakątek.. wciąż mam je w pamięci i później patrzę na swoją rabatę, a w głowie dźwięczy maleńki głosik "więcej, gęściej, niech to szybciej przyrasta"
Stasiu, te naparstnice pójdą w rabaty i nawet po nich śladu nie będzie. Uwielbiam je i moim skromnym zdaniem pasują do każdej aranżacji. A swoją drogą, na ryneczku mogłabym zrobić niezłą konkurencję, bo jak widzę jak sprzedają małą, pojedynczą sadzonkę za sporą kasę to śmiać mi się chce, bo u mnie nawet nie pikuję pojedynczo tylko po kilka. Przecież w grupce wyglądają ładniej

.. na taczkach by mnie wywieźli
Dorotko, dołączam się do protestu. Bardzo cieszyłam się na ten czwartek (podobno ma być ciepły i słoneczny) a już teściowa mi zapowiedziała, że weekend znowu wietrzny i zimny.. I jak tu cokolwiek sobie zaplanować...
Aneczka, ja wiem, że pamiętasz. Oby pogoda wytrzymałą do weekendu, bo i ja mam ambitne plany jak wykorzystać wolne ręce małżonka
Zanim przejdę do zdjęć właściwych pozwolę sobie przedstawić Pana Jeża. Mój małżonek rozpoczął prace polowe. Wywiercił otwory pod trejaż, ale czekając na lepszą pogodę zostawił je niezabezpieczone. Na nieszczęście dla Pana Jeża, dziury wypadły na trasie przelotowej mój ogród- przejście na szkołę i wpadł jak przysłowiowa śliwka w kompot. Dziury głębokie na 0.5 m, ciasne, ciemne.. A na dokładkę w sobotę sypał paskudny śnieg. Rankiem jeszcze wszystko było puste, następnego dnia
pułapka była już pełna. Ile namęczyliśmy się żeby go wyciągnąć bez rozkopywania dziur.. a raczej eM się namęczył, powodowany poczuciem winy za niezabezpieczone otwory.
Wyziębiony i "zamknięty w sobie" jeżyk trafił do domu, gdzie rozbudził się na całego, wypił mleko i zyskał grono wiernych fanów w postaci dzieci i tatusia. Prawdziwy z niego przyjemniaczek i chyba wdzięczny za ratunek, bo wcale nie wydawał się być przestraszony otoczeniem i towarzystwem. Mimo fali protestów musieliśmy Pana Jeża wypuścić na wolność, a w międzyczasie "ktoś" pozasłaniał dziury kostką brukową
A teraz efekt mojej pracy.. i ten moment kiedy uświadamiasz sobie, że w przyszłym roku to chyba otworzę szkółkę z hibiskusami..
Słońce nas ostatnio nie rozpieszcza, proponuję więc pokaz mojego prywatnego słoneczka
a do tego
żółciachne żonkile,
żółciachny Omieg
oraz
żółciachna prymula
a na koniec "brzydka" rabata. Wciąż czekam na wymurowanie obrzeży..
i fragment "przyzwoitej" rabaty
