
Od wczoraj zabieram się do napisania tego postu, ale co usiadłam do klawiatury, to nie wiedziałam od czego zacząć...
Dopiero dzisiaj
Martusia dodała mi odwagi i postanowiłam wyznać wszystko, jak na spowiedzi...
Wczoraj od samego rana wyglądałam listonosza, bo spodziewałam się przesyłki od
Marty/maribat.
Miał to być fiołek i to nie byle jaki, ale
EMERALD LOVE
Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast koperty, listonosz wręczył mi pudło. Trzy razy sprawdzałam, czy to na pewno dla mnie
Okazało się, że
Marta obdarowała mnie również fiołeczkiem
HEAVEN'S A CALLING 
, a gdyby tego jeszcze było mało, to dorzuciła moje marzenie
KRASNOKWIAT
Kochana wielkie dzięki

sprawiłaś mi ogromną radość i przywróciłaś wiarę, że istnieją
Teraz nastąpi to, co miałam zamiar pierwotnie przemilczeć
Skoro są anioły, to muszą być i...

.
Myślałam, że mnie sz..g trafi, gdy zobaczyłam, jak poczta sponiewierała misternie spakowaną paczkę
Dziewczyna włożyła tyle serca, żeby zabezpieczyć rośliny (butelki, papierowe ręczniki, kilometry taśmy klejącej), a ktoś nieuważny o mało co, nie zamordował moich roślin
Zresztą zobaczcie sami...
Roślinki od razu zostały "odkurzone" i teraz wyglądają zdecydowanie lepiej
Oczywiście u mnie nic się nie marnuje, więc odłamane listeczki, też nie mogły wylądować w koszu
Matrusiu jeszcze raz wielkie, wielkie...
Stanem roślinek nie przejmuj się, bo nie jest tak źle, jak to wygląda, a będzie lepiej
