Daysy, zrobiłam różowemu dzisiaj nową fotkę, ale jeszcze nie zgrałam. Pokażę troszkę później.
WAnia pisze:Świat poza różami? Oczywiście, że tak. Kiedy nie chcą kwitnąć, rosną nie tak jak chcemy, chorują, albo strzelają inne fochy, przyjemnie popatrzeć na śliczne lilie, floksy, jeżówki czy jednoroczne. Ino skąd brać na to wszystko miejsce?
Na przesadzanie róży wybrałaś czas trochę nieteges, ale u mnie metoda " jak czegoś robić nie należy, to ja to zrobię na pewno" - działa. Jeszcze nie udało mi się stracić żadnej rośliny z tego powodu. Chyba.
Widzę, żeście z Niemężem (no niech ma człowiek imię) po jednych pieniądzach w kwestii dobrego humoru. Fajnie
Pozdrawiam chłodno, Ania
Znam ten ból z brakiem miejsca. Ja muszę zachować trawnik dla futrzastych mieszkańców, bo gdyby nie to, to chyba miałabym tylko wąskie przejścia między roślinami i jedynym kryterium "wąskości" byłaby szerokość moich bioder

Nawet tuż przy płocie nie mogę nic sadzić, bo to psia ścieżka biegania. Zostawiam im półtora metra wolnej przestrzeni, inaczej stratowałyby mi wszystko po drodze.
Brother na razie żyje. Chyba

Ale nie wiem jak długo. Tak sobie nawet chwilami pozwalam na myśl, że gdyby (tfu, tfu) skonał, to kupię jego nową wersję. Może ten nowy nie będzie wymagał wiecznej terapii i drastycznych działań, hę...?
Nie-mąż przedstawił mi się siedem lat temu jako Peter i tak do niego mówię, a on mnie nie poprawia, więc chyba dobrze zapamiętałam

A co do poczucia humoru, to bije mnie na głowę, gwarantuję
Cudooowne pozdrowienia, dzięki Kochana
