Witajcie Moi Drodzy, w ten pochmurny i deszczowy dzień!!!, aby Wam nie było smutno opiszę jakie zwierzątka mam u siebie w ogrodzie. Najczęściej mam ropuchy. Jedna z nich, Wielka Klara mieszkała u mnie w ogrodzie pod krzakiem. Straciłam ją przez swoja głupotę. Kupiłam trutkę na ślimaki i Klara się zatruła. Żal mi jej, bo zdążyłam się do niej przyzwyczaić i ona do mnie chyba też. Jak zagladałam pod krzak to na mój widok nie uciekała. Widac, że sobie przypadłyśmy do gustu, ale niestety Klary już nie ma. A była taka wielka, paskudna... Miałam jeża, ale moje psy-kundelki go wypłoszyły, choć naniosłam mu chrustu i złożyłam (tak mi się wydawało) w spokojnym miejscu. Oczywiście są ślimaki, okropne, ochydne, oślizłe, fuj.....Przy mojej pomocy często popełniają samobójstwo, bo to slimaki kamikadze. Jak je widzę to zbieram te brzydoty przez rekawice, a one takie nagie, brrrr i ...... wyrzucam przez plot na ulicę (dodam, że ulica jest bardzo ruchlliwa), tak że raczej nie mają szansy przeżyć . Wróbli mam mnóstwo, szczególnie pod starym dachem i przez to nie możemy dokończyć prac elewacyjnych, bo boję się zniszczyć gniazda z młodymi, a słyszałam, że wróble mają w roku nawet trzy lęgi. W budkach na drzewach mieszkaja sikorki..Czesto odwiedzają nas sroki i taki ptak, wielkości gołębia ale ma fantastyczne kolory, nie wiem jak się nazywa, bo się nie przedstawił. Przez ogród przechodzą koty sasiadów, ale moje psy je gonią. Jak zakwitnie budleja, to ogród jest pełen motyli, to naprawdę piękny krzew. Uwielbiam podgladać bąki (trzmiele), one pracują i w deszczu i w chłodzie, i wieczorami. Jestem nimi oczarowana. Mrówki to rzecz normalna, prawda? Czerwone strasznie kąsają. W zeszłym roku tak mnie pokłuły, że w nocy myślałam że oszaleję i musiałam jechać na pogotowie, tam dostałam zastrzyk i jakoś przeszło. Nie zwariowalam. Ale od tej pory jak widzę czerwone mrówki od razu sypię proszek do pieczenia i one się wynoszą. W tym roku, na moje szczęście jeszcze ich nie widziałam. Mam też czarne mrówki, jak się dowiedziałam, że są pożyteczne, to zostawiłam je w spokoju. Nawet zrobiły sobie mrowisko w brzuchu dużej żaby (oczywiście ceramicznej). No i mam kreta-bandytę. Na niego nie ma mocnych i nic nie działa. (kiedyś dokładnie opiszę moją walkę z kretem). A czego już nie robiłam. Teraz postanowiłam tylko chodzić i

deptać kopce. Ciekawe kto się pierwszy znudzi ja czy on? Zobaczymy. Pozdrawiam stasia.