To ja podciągnę. Od kilku lat jestem monotematyczna w urlopowaniu i moje wyjazdy kręcą się wokół ogrodów angielskich, ten wyjazd był moim szóstym i mam nadzieję, ze nie ostatnim. Można oczywiście z biurem podróży ale my zorganizowałyśmy sobie wszystko same z pomocą mojego małża i siostry, która na wyspach się zadomowiła. W efekcie miałyśmy niezły maraton ogrodniczy w całkiem przystępnej cenie. Koszt takiego tygodniowego wyjazdu jest chyba mniejszy niż z biurem podróży - nocleg u rodziny angielskiej, ok 50 Ł/tydzień (na osobę, full opcja z dostępem do ciepłej wody i kuchni oraz całego sprzętu - tyle kosztuje średnio doba w popularnych B&B), paliwo ok 220Ł za całość, wstępy do ogrodów ok 45Ł/os (udało nam sie odwiedzić sześć bardzo dużych i znanych); jedzenie (we własnym zakresie z pobliskiego tesco bez specjalnego oszczędzania) 50Ł/os (zważywszy że byle kawa kosztuje w kawiarni 2,5Ł a hod - dog 5Ł to nie jest to dużo), do tego przelot tanimi liniami - tu już zależy jak się trafi z ceną lub dość męcząca podróż samochodem (ok 24 h bo trzeba mieć zapas na prom). Potrzebny jest jeszcze kierowca z samochodem którego nie przerażają tabliczki z napisem drive left:) Samochód można też bez problemy wynająć na miejscu, najlepiej z automatem coby zmieniając biegi nie łapać za klamkę od drzwi. Mnie np za każdym razem wbija w fotel przy wjeździe na ronda i chylę czoła przed kol. małżem że tak po nich śmiga. Jedynie co mnie powstrzymuje przed złapaniem mu kierownicy jest świadomość, że zaraz po tym byłabym prawdopodobnie martwa:) Zrobiliśmy ok 2 tys km - można zaoszczędzić na paliwie, my podróżowaliśmy jeepem, a on sporo pali.
Największym problemem na wyspach jest pogoda, my miałyśmy szczęście bo akurat trafiłyśmy na upały i musiałam zanabyć krem z filtrem - po 2 dniach ganiania po ogrodach wyglądałam jakbym zeszła z plaży nad Adriatykiem:) Marzenie o wakacjach w chłodnym klimacie trafił szlag. Jednak lepsze to niż deszcz i przenikliwy wiatr, bo wtedy zostają chyba jedynie szklarnie. Ten krem to była ostatnia rzecz jaką zapakowałabym do kosmetyczki lecąc do Anglii. Fakt, ze tam upał znacznie lżej się znosi niż u nas. Indywidualne wyjazdy mają tę zaletę że można zobaczyć to co się chce i znacznie więcej, w każdej chwili zmienić plany. Z biurem podróży byłam raz, we Francji i zobaczyłam niby sporo a w sumie niewiele. Moim marzeniem jest powtórka samochodem i bez poganiającego wszystkich przewodnika. Mam w pamięci taką samochodową wyprawę do Hiszpanii i potem Portugalii, tego sie z biurem podróży zrobić ani zobaczyć nie da. I zapewnienia mojego syna, ze to były jego najlepsze wakacje. W Anglii rezygnowałyśmy z wyjazdu do ogrodów RHS w Wisley z powodu, hmm.. wyczerpania fizycznego. Po prostu zabrakło nam sił na kolejną całodniową wyprawę. Za to udało nam się jeszcze zwiedzić kilka małych miejscowości we wschodniej Anglii, nazywanych przez samych wyspiarzy starą, dobrą Anglią - domki jak z legolandu porośnięte różami, małe jachty, prywatne szkoły ect, ect... Bajka. No i Cambridge, tu jeden z kanałów:
Żeby sprawnie poruszać się po Cambridge potrzebny jest rower, to jedyny środek lokomocji na którym można dotrzeć wszędzie. Ten na zdjęciu jest właśnie bardzo charakterystyczny dla Cambridge i Oxfordu:
Najbardziej znana z uczelni Cambridge, King's College tu trochę od innej strony:)
W każdym takim miejscu można wydać nieprzyzwoicie wysoką sumę pieniędzy na różnego rodzaju, czasem absurdalne gadżety, pamiątki, i przedmioty charakterystyczne tylko dla UK. Plus ciuchy i kosmetyki, bo te tam trafiają się po naprawdę atrakcyjnych cenach, na Wyspach wyprzedaże są przez cały rok. Ja lubię te zakupy i nachalnie wykorzystuję siostrę, która potrafi mnie zaprowadzić do sklepu ze swetrami DKNY za 15 funtów. I wiem ze dobry bawełniany podkoszulek nie jest wart więcej niż 10-15 zł. Większość rzeczy można oddać praktycznie do miesiąca czasu jeśli nie spełniają naszych oczekiwań, na niektóre jest bardzo długa gwarancja która mnie czasem śmieszy - np na dwuletnia na rośliny (dotyczy nie tylko zgodności odmianowej ale też szkółka daje gwarancję, ze zielsko się przyjmie i nie padnie przez dwa lata) albo 10-cio letnia na narzędzia typu szpadel czy widełki. Nawet nie chcę myśleć jak jest z telewizorami:) Większość roślin na wyspach sprzedawana jest zazwyczaj w dużych pojemnikach, co przy locie samolotem niestety jest wadą. Ceny za sadzonki wydają się być wysokie, ale z perspektywy ogromnej donicy mam wrażenie, że niższe niż u nas. I dostać można praktycznie wszystko. Czasem można spotkać dwie opcje, ekonomiczną i bardziej wypasioną. Polecam też odwiedzenie pchlego targu - car boots, zazwyczaj w niedzielę na pobliskim stadionie. Można tam kupić wszystko i człowiek psioczy ze nie jest chociaż lokalnym Rockefellerem. Np ogromną encyklopedie roślin RHS za 2 Ł albo książkę o różach Davida Austina za 50p. Ksiażki ogrodnicze to jest coś co może nas w brytyjskich księgarniach wprowadzić w lekkie oszołomienie. Stare konewki, narzedzia, tabliczki - na takim targu można spędzić każdą ilość czasu. I pieniędzy.
O czym warto pamiętać jadąc na Wyspy - po pierwsze ruch lewostronny, po drugie ograniczenia prędkości i kamery które są wszędzie, autostrady i drogi szybkiego ruchu są darmowe, ale warto mieć drobne na mosty i tunele, parkingi (te w miastach są płatne i wcale nietanie). Brytyjczycy to uprzejmy i uśmiechnięty naród, turystów lubią i są dla nich mili oraz tolerancyjni, co do naszego "angielskiego". To straszne gaduły i potrafią godzinami opowiadać o niczym.
Drogie są usługi, wszystkie naprawy do tego w warsztatach zazwyczaj trzeba się wcześniej umawiać. Drogie też jest jedzenie w restauracjach, nawet fast foody tanie nie są a wyglądają różnie. Natomiast polecam klasyczne angielskie puby, zwłaszcza na zapadłej wsi - piwo 3 funty, miny miejscowych na widok 'obcego' bezcenne:)
Oczywiście ubezpieczenie, bez tego nie polecam się nigdzie ruszać.
Nie polecam fotografowania obcych ludzi a zwłaszcza dzieci, wręcz odradzam, rozmawiania przez komórkę równocześnie prowadząc, generalnie odradzam rumakowanie za kierownicą, takoz nie polecam noszenia białej broni, nawet za scyzoryk można mieć nieprzyjemności. Tutaj Policja broni nie nosi. Natomiast można (chociaż osobiście nie polecam) zostawić plecak ze sprzętem foto i dokumentami, kartami, pieniędzmi na ławce na plaży i po 15 minutach nadal tam będzie - kol. małżonek przetestował;)
I chociaż pieszy jest traktowany jak świeta krowa, to rozwaga jest wskazana, trzeba pamietać ze samochód nadjedzie z najmniej spodziewanej strony:)
A ogrody? Przełom maja i czerwca kiedy Anglia różami stoi - są wszędzie, dosłownie wszędzie - jest wart taki wyjazd każdych pieniędzy.
Zazwyczaj to ja fotografuję, ale na tle tej rabaty musiałam mieć zdjecie, to RHS Hyde Hall Gardens, ogród poświęcony Matce Królowej Elżbiety II, która to była patronką RHS:
I taka uwaga, jeśli płacimy za cokolwiek to pieniądze czy kartę dajemy sprzedawcy do łapki, takoż otrzymujemy resztę i paragon. Położenie na ladzie (mimo ze są talerzyki i podstawki) uchodzi tutaj za bardzo niegrzeczne i świadczy o traktowaniu sprzedawcy z góry.
Drobiazg który mnie dotknął osobiście a nikt o nim tutaj nie napisał, źle znoszę lot samolotem i zawsze to jest dla mnie stres, tym razem do kompletu wracałam przeziębiona, nieświadoma tego jak bardzo to może być niebezpieczne - przy lądowaniu nie mogłam sobie poradzić z wyrównaniem ciśnienia w uszach, teraz męczy mnie okropny ból, na szczęście tylko na tym się skończyło. Podróż z Balic i pierwsza noc to była męka, jedyne do czego mogę to porównać to chyba poród;( Na szczęście na bólu i strachu się skończyło. Oraz na silnych środkach przeciwbólowych, które lekarz mi wypisał. Żałuję, że nie przebukowałam biletu i nie zostałam dłużej żeby przeziębienie wyleczyć. Radzę poczytać z jakim schorzeniami i okresowymi dolegliwościami nie powinno się do samolotu wsiadać;(
Sporo wcześniej podróżowaliśmy po Europie, głównie południowej, widziałam trochę ciekawych miejsc, trochę pojeździłam na wyjazd nurkowe z kol. małżem ale dla mnie w tej chwili ogrodowe wyjazdy na Wyspy są najlepszym spędzaniem wolnego czasu. Do tego w wyborowym towarzystwie szalonych ogrodniczek można sporo się nauczyć. Jeszcze kilka lat temu oglądając ichnie programy ogrodnicze nie podejrzewałam że kiedyś będę mogła aż tyle zobaczyć na żywo. Ze zacytuję jedną z moich koleżanek, gdy zwiedzałyśmy Sissinghurst - czuję się jak statystka na filmach Geoffa Hamiltona.
Tym samy wyjazd do Anglii, niewielkiej w sumie części Królestwa serdecznie polecam.
Moje marzenie to Walia i Kornwalia i bardzo bym chciała aby się kiedyś spełniło. Oczywiście ogrodów nie odpuszczę;)