Dziękuję wszystkim za dobre słowo...
Uciekam do weta po moją szynszylę..Dzisiaj się dość nadenerwowałam eech...
Moja Kulka zaczęła rano rodzić ale widzę że jej to strasznie topornie idzie a z dróg rodnych wystaje kawałek szarego ogonka,cieszyłam się jak dziecko z maleństwa ale za długo to trwało i zadzwoniłam do weta i kazał natychmiast przyjść..Zapakowałam moją Kulkę w pudełeczko i poszłam..Okazało się że w drogach rodnych jest strasznie sucho i nie może urodzić a poza tym maluch ma strasznie dużą głowę..Lekarz zaaplikował jej jakąś galaretę i kazał zostawić Kulkę i iść do domu..Powiedział że będzie wszystko robił żeby urodziła naturalnie ale niestety wszystko się przedłużało i zrobili cesarkę..Okazało się że maluszek nie żyje,jest mi strasznie przykro z tego powodu..Idę właśnie po moje biedactwo bo byłam wcześniej ale się jeszcze nie wybudziła z narkozy..Leży jeszcze pod tlenem i jest dodatkowo ogrzewana...Mam nadzieję że tym razem już ją odbiorę..