
Olu, a było tak: głąbiki krakowskie vel sałata łodygowa to forma sałaty, która dawniej była uprawiana lokalnie w okolicy Krakowa. Mało znane warzywo ogólnie. Miały go w ofercie trzy firmy nasiennicze: Plantico, Polan i PNOS Ożarów. W tym roku chciałam kupić torebkę nasion i o zgrozo, okazało się że żadna z tych firm już nie ma głąbików. Ani grama. Szukałam i szperałam gdzie się dało i znalazłam jedynie ofertę na eBayu (znana jest ona na świecie jako sałata szparagowa). Dlatego niezmiernie mnie cieszy perspektywa wysiania rodzimych nasion i kontynuacja krakowskiej tradycji.
Podam jeszcze cytat, który oddaje jakże smutny los głąbików:
"Tę przyjemną, endemiczną roślinę przez wieki całe uprawiano tylko w okolicach Krakowa. Jej dolne, zgrubiałe pędy kiszono, a następnie robiono z nich zupę, zbliżoną w smaku do ogórkowej. Pamiętam, że jeszcze w latach 70. czyniono larum wielkie, by głąbiki nadal wysiewać, ale na próżno. Zgodnie z maksymą o nieznajomości swojego i chwaleniu cudzego głąbiki szlag trafił, na straganach leżą sałaty rzymskie, lodowe, maślane, dębowe, strzępiaste, kapusty pekińskie, endywie kędzierzawe i inne cudzoziemskie cuda, a głąbik krakowski w grobie złożon." (Bikont do Makłowicza, Makłowicz do Bikonta - Zielono nam, Wprost, Numer: 19/2004 (1119))