Uffff! Witajcie w letnim żarze!
Dziękuję wam Dziewczyny za wizyty! Agape, Ambusiu, Izuniu, Tyjko, Renszpaksiu!
Ja i tak czuję się trochę winna, że nie tak często pisuję do Was ale po części jestem trochę usprawiedliwiona - moje real live jest tak jak sardynki w puszce - ściśnięte i bez szans na jakikolwiek ruch!
Och, ale na szczęście teraz są WAKACJE !!!!Huraaa!
Wolność i laba na sto dwa!
Wyjeżdżam. Daleko. Najciekawsze jest to, że tam dokąd wyjeżdżam też są ogródki działkowe! Ależ jakie odmienne klimaty! I architektura! No i owoce i drzewa ! No i ludzie! Zdradzę Wam tylko jedną tajemnicę - jedna z działek nasadzona jest tylko winogronami. Tam się wino pije zamiast kawy, herbaty, czy wody, więc możecie sobie wyobrazić jak wesoło jest na tych ogródkach działkowych!

Ale to fakt, bez chamstwa i rozboju.
Ogród z wielkim ŻALEM zostawiam na niewiadomo jaki los, ale mam cichą nadzieję, że nie ucieknie ode mnie, zostawiam go tylko na czas wakacji.
A nad Oranią panują upały, jak wszędzie, ale w Ogrodzie nie! Jest tyle cienistych zakątków! Chowają się w nich zwierzęta - kuropatwy, cała czterokurkowa rodzinka i sarna, której nie zdążyłam sfotografować.
Renszpaksiu! Brawo, brawo! Olsztynek! To cudownie, że tam byłaś! Pierwszy raz i zupełnie coś nowego zobaczyłam w chacie pewnego małżeństwa, nieźle usytuowanego, które w swojej chacie wprowadziło elektryczność, sprzęty miejskie, a było to w latach 50/ 60 - telewizor, gramofon, radio, tapczany, kredens, okrągły stół, jedna izba przeznaczona na sypialnię z trzydrzwiową szafą i stojącym lustrem, długie firanki i zasłony na oknach i mnóstwo innych miejskich bibelotów jak na przykład plastikowa palma czy kolorowe, szklane figurki (zagraniczne!)
Obrazy Świętych, które dominowały w wiejskich chatach zeszły na plan dalszy, nie zajmują już miejsca na centralnej ścianie, zamiast nich pojawia się fotografia portretowa gospodarzy, gipsowe odlewy z motywem kwiatowym lub ptasim, itp. To było takie dziwne, że te dwa światy - stary i nowy tak wyraźnie nałożyły się na siebie. Ciekawa ekspozycja.
A co do ptaków. Czasem do Ogrodu zabieram swojego domowego kota, maści dzikiego żbika. Otóż kiedy jedna z miejscowych srok zobaczyła obcego kota na swoim terenie podniosła taki alarm, że do Ogrodu nadciągnęła cała zgraja rozsroczonych srok i próbowała zaatakować mojego pupilka. Ale jego odwaga, wynikająca raczej z braku przykrych doświadczeń i niewiedzy co to są srocze dzioby, zwyciężyła tę ptasią bandę stoickim spokojem i wręcz lekceważeniem. Ten atak był naprawdę zjawiskowy jak w filmie!
Och, Izuniu!
Chyba oddychamy tym samym powietrzem! Już od dłuższego czasu planuję wakacje na wschodzie Polski. Czy ta forma gospodarstwa agroturystycznego zdaje egzamin? Czy są jakieś warunki nie do przyjęcia? np. dyskoteki?
Skrzynię pociągnęłam olejem izolującym, który pozostał mi po malowaniu płotu. Jesienią pociągnę jeszcze raz a potem...wszystko jeszcze można będzie wypróbować. Na razie, w rzeczywistości skrzynia wygląda bardzo dyskretnie a to chyba przez okalające ją trzy rodzaje winogron, które nad skrzynią tworzą zielony parasol.
Izuniu, mam pytanie do Ciebie - czy można już zaglądnąć do budki lęgowej, którą wiosną zagospodarowała sobie para małych ptaszków, chyba sikorek.? Czy może jeszcze trzeba zaczekać aż małe podrosną, jeżeli takie tam są?
Tujko!
Z roślinek, które raczej rzadko kwitną, to zakwitł mi również bukszpan - wiosną, Niezbyt efektowne ale ładne, małe żółte kwiatki teraz zamieniły się w malutkie " szyszeczki" . Fotkę wstawię jak zrobię zdjęcie tych szyszeczek - niech trochę jeszcze podrosną. Tułacz żyje dopiero drugi rok, na bardzo nasłonecznionym miejscu pod potłuczoną, czerwoną cegłą. Kto ma byliny i wiosną w oczekiwaniu na pierwsze pędy nie może znieść widoku gołej ziemi, może ziemię przykryć kolorowym karamzytem np. w kolorze pasującym do wiosennych klimatów.
A ten efekt powstał zupełnie z innej przyczyny - nie chciałam roślinami przykrywać rysunku trójpnia buka, więc w obramowaniu podsypałam cegłę. Tułacz posadzony na " przechowanie" ładnie się wtopił kolorystycznie - czerwono-zielony i z czasem mam nadzieję rozrośnie się i utworzy dywanik pod bukiem.
Ha! Agape! Kosodrzewina jak z natury, bo przy ziemi fotki robione, takie leniwe fotki, na leżąco, bo za ciężko było się podnieść z koca! Woda, woda, woda! Teraz wydaje mi się absurdem wożenie pięciolitrowych butelek z domu, by móc podlać nowoposadzone roślinki albo pomidory czy ogórki. Ale teraz jestem panią na włościach! Udało mi się nawet podlać starą jabłoń. Zryta przez kreta trawa umożliwia wodzie dostanie się od razu na głębiny, pod tym względem to taka krecia robota przynosi pożytek.
A sikawkę mam, mam! Nawet przyjęłam prysznic na ciało całe! Ufff, jaka ulga niesamowita tak zmoczyć rozgrzany karczek!
Na razie rośliny podlewam pod korzeń, czyli nie moczę liści, by nie doznały szoku. Cztery kraniki - jeden na przedogródek, drugi za tą drugą altanką, do letniej kuchni - w planie budowa zlewu i półek na naczynia, takie miejsce na gary, trzeci, wysoki stoi właściwie " pod ręką" w Ogrodzie, do niego jest zawsze blisko, i czwarty na końcu Ogrodu, na warzywniak. Przez tę wodę przebywanie w Ogrodzie stało się bardziej "zadomowione".
Lawenda. Zawsze bardzo się cieszę, kiedy uda mi się wyhodować roślinkę z nasion. Lawendę zasiałam w zeszłym roku wiosną, jesienią przesadziłam młode roślinki na miejsce stałe ( akurat!) no i w tym roku zakwitły!
Nasturcja w ślicznym, amarantowym kolorze.
Liliowce
W Białym Dworze białe dalie
A to kilka fotek Ogrodu w pionie...
Moje zadbane ścieżki
Poletko pomidorów
A to ulobiona część Ogrodu nad Oranią.
Ogród dla leniwej Oranii!
