Witam piątkowo.
Lodziu wiosna bliziutko, więc pewnie będzie się działo, ale czy u mnie? Tego nie jestem pewna, ale czas pokaże.
Kasiulko na miejscu zniszczonych drzew już rosną maluchy, więc teraz trzeba tylko czasu. Krajobraz za wiele się nie zmienił, bo ogólny widok ogrodu z daleka w zasadzie prawie taki sam. Zobaczymy jak to będzie wyglądało na wiosnę, co jeszcze wypadnie. Nie miałam ogrodu mocno zagęszczonego i dlatego najbardziej boleję nad stratą tych sporych drzew. Bez nich ogród wydaje się taki jakiś płaski.
Marysiu to Ty nie masz tej tawuły? Mus koniecznie naprawić ten błąd. Choćby za ogrodzeniem, to miejsce w szaliczku dla niej znajdziesz.
Ja mam ich kilka i też tnę bezlitośnie, ale mam jedną, której daję spokój. Jest mniejsza ode mnie, a jej zdjęcie masz na załączonym poniżej obrazku.
Łazienkowe kolorki już prawie ustąpiły, a śniegu miałam tyle, że trzeba było troszkę łopatą pomachać, ale to nie na moje bolące kości.
Dzisiaj cały dzień się topił, ale jeszcze jest.
Masz rację.....byle do wiosny.
I ciąg dalszy bajki o WIOŚNIE
Zrobiło się cieplej, więc w ogrodzie roiło się od wszelkiego rodzaju futerkowych szkodników.
Tych pod ziemią......
i tych buszujacych w rabatkach.
Mimo ich niszczycielskiej siły było coraz bardziej kolorowo.

Większość krzewów zaczęła pokazywać swoje kwiatuchy, ale o tym następnym razem.
