Michale, ten rów odprowadza wodą z szosy do rzeki, a przy okazji zbiera też z ogrodu trochę...przynajmniej częściowo jest utwardzony, ale grzebać przy nim raczej nie mogę, no bo nie mój...jak coś pójdzie nie tak to się zaraz właściciel państwowy z grzywną znajdzie

A ze z wględów praktycznych też wolę jak jest zakryty, mam małe dzieci, nie chciałabym ich codziennie z bajorka wyławiać...o chmarze komarów nie wspominając
rzazów nie umiem robić...trochę o tym czytałam i mnie to przerasta...nie rozumiem co do mnie piszą

co do cięcia, to w kwestii tej najstarszej jabłonki...trochę szkoda mi wycinać tych konarów bo piękne są, ale z drugiej strony jeden jest całkowicie spróchniały, pień główny też już mocno przeżarty, obawiam się, że tak czy inaczej dokona niedługo żywota. Czyli jakbym pozwoliła tym odrostom rosnąć, to potem trzeba by szczepić, czy same z siebie przekształcą się w rasową jabłoń? Tę pochyłą myślałam wyciąć tak 50 % gałęzi, bo pod owocami dogina ją zupełnie do ziemi. A tę wysoką zrobię jak radzi Michał (znaczy się eM zrobi, jak go w końcu do ogrodu wygonię...)
A z wierzbowymi witkami to mi właśnie po głowie chodzi płotek zrobić...najlepiej pasowałby właśnie pod wierzbami, bo tam jest niejako naturalna granica miedzy ogrodem ozdobnym a uzytkowym, ale zanim eM tę hałdę gałęzi rozbierze to jeszcze pewno z rok minie

Myślę jednak, że w tym roku eksperymentalnie przy którymś płocie zasadzę i spróbuję taki wierzbowy płotek zrobić...co roku mam z metr sześcienny tych ciętych gałęzi, więc jest na czym eksperymentować...
Maryś, no przystanek jest w kiepskim miejscu, nie? W tym roku dostanie bluszcz dookoła i zobaczymy co dalej...nie spieszy mi się aż tak ze zmianami...po piątkowym obchodzie ogrodu mnie lekki dół złapał: na papierze się fajnie maluje, ale jak obeszłam krok po kroku cały ogród i przełożyłam sobie to na realne prace do wykonania w tym roku...to kto chce moje dzieci na pół roku na wychowanie, żebym miała czas na ogród?
