
Miałam trochę czasu pod koniec pracy, aby zrobić prysznic roboczym zieleninom i je podlać po dłuuugim weekendzie

Za jednym zamachem pyknęłam im zapowiadane focie

Korowód zaczynają rośliny, które zostały odcięte od prawie zasuszonych osobników. Wycięłam te kawałki, które jeszcze nie były łyse, lub zmumifikowane na brązowo


Fikus był prawie do sufitu, ale tylko te końcówki posiadały jeszcze liście

Monstera leżała przewrócona i pokręcona jak paralityk. Ucięłam jeszcze zielony czubek


Scindapsusy były cztery. Znaczy cztery pojedyncze lub podwójne metrowe sznurki dyndające z doniczek z pożółkłymi lub brązowymi liśćmi. Tylko końcówki jeszcze przejawiały zieloność. Siedzą razem


Następnie ofiary opieki nie całkiem obowiązkowych indywiduów


Beniamin był łysy



Cissus kiedyś był 3 razy większy


Moi stali pracowi towarzysze Mniej dotknięci traumą wakacyjną

Dracena:

Zamiokulkas ( a właściwie jego pół po podzieleniu się z panią sprzątaczką


Sansevieria (której pół wzięłam sobie do domu)

I moja malutka Diffenbachia ( ma już 1,2m i dosadzoną młodszą koleżankę




A listonosza jak nie było tak nie ma

Tymczasem 3majcie się cieplutko
