Aniu, sowy zaczęły do mojego ogrodu przylatywać parę lat temu, ale dotąd pojawiały się i znikały wyłącznie jesienią, kiedy ta brzoza miała jeszcze liście, ale już żółte.
Najpierw strasznie się ucieszyliśmy, bo nie słyszałam, żeby pojawiały się u kogoś w okolicy. Mieszkamy niedaleko starego cmentarza i ktoś mi mówił, że dawniej siadywały właśnie tam na drzewach.
Potem M. wyczytał, że w wielu mitologiach sowy są symbolem śmierci i choć nie jestem specjalnie przesądna zaniepokoiłam się. To był pażdziernik, a do stycznia pochowałam 6 osób z rodziny i znajomych...
Ale wiem dobrze, że to głupota łączyć te śmierci z sowami; zresztą od tego czasu sowy co roku o tej samej porze wysiadują w ciągu dnia na mojej brzozie i nic się nie dzieje, oprócz tego, że co chwilka biegnę do okna, albo pod drzewo, żeby na nie popatrzeć. I mam wrażenie, że one patrzą na mnie uważnie tymi wielkimi oczami
W tym roku po raz pierwszy widzę je zimą - były wczoraj i przedwczoraj, ale dzisiaj już nie.
Dodam jeszcze, że brzoza rośnie w przedogródku, tuż przy drodze, jeżdżą tam samochody, chodzą ludzie...
Zdaje się, że są to sowy uszatki(?). Myślisz, że powinnam to gdzieś zgłosić? do jakiejś organizacji ornitologicznej?
Karpek, sądzisz, ze one głodują? Jak im pomóc? Jeśli wyłożę mięso, pierwsze zjedzą je okoliczne koty...