Dzięki za odwiedzinki!
Asiu Schillerianę mam od wystawy marcowej. Była przekwitnięta w momencie kupna, więc nie wiem jakie ma kwiaty- zobaczymy. Natomiast udało mi się w porę zauważyć, że nie jest w najlepszej kondycji. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Potem zauważyłam przędziorki, albo jakieś podobne do nich, bo niezwykle małe pajęczaki. Udało mi się je zwalczyć, ale roślina zgubiła dwa iście, a noworosnące nie dorosły już do tych samych rozmiarów.
Również na pozór zdrowe korzenie - stały w miejscu, choć powinny rosnąć. Po wyjęciu z doniczki okazało się, że ledwo zipią w cuchnącej zupie z rozłożonej kory

Wydawałoby się, że młoda roślina powinna być posadzona w dobrym gatunkowo podłożu... tym bardziej, że to nie często spotykana odmiana.
Po przesadzeniu, dosłownie w oczach pojawiły się nowe silne korzonki. Nie mam pojęcia dlaczego tak mała roślinka rosła w dużej doniczce. Ja dałam jej taką najmniejszą i to w zupełności wystarczyło.
Jestem zaskoczona, że pomimo tylu niepowodzeń - wydała kwiaty
Agito tak zdrowe korzenie pozostają wtedy, gdy nie mają bezpośredniego kontaktu z podłożem. Takie popalenie występuje w najwyższym punkcie na korzeniach rosnących w podłożu. Na nich osadza się osad z soli podczas parowania wody.
Można w pewnym stopniu to ograniczyć. Jednak potrzebny jest dostęp do dużej ilości dobrej gatunkowo wody,np. łódzka woda jest do tego odpowiednia. Wystarczy co jakiś czas porządnie przepłukać podłoże pod bieżącą wodą. Można wtedy spróbować delikatnie usunąć za pomocą płatka papieru toaletowego osad z mokrych korzeni.
Nie przesadzam z nawożeniem - to podstawa.
U mnie jedynie spory ,,szok termiczny" (otwarte zimą okno-przeciąg) powoduje straty w pączkach. Główna przyczyna to brak światła. W lecie otwieram balkon i żadne przeciągi, nawet czasem bezpośrednie, choć dość łagodne słoneczko- nie przeszkadzają.