Joasiu, Agnieszko, Justynko, Kasiu, Aniu, Moniu oraz druga Kasiu- dzięki wielkie, cieszę się, że Wam się spodobały moje uparciuchy klatkowe (i ciapek!)

Mam nadzieję, że wkrótce zakwitną na potęgę, dzisiaj są już naprawdę całkiem silnymi roślinami. Dziś łobuzy dostały pierwszą po zimie, sporą dawkę nawozu stymulującego kwitnienie- taki mały "kopniaczek na zachętę"
Dusia, myślę, że to po prostu kwestia świeżego powietrza i dość dobrej wilgotności ogólnej. Od wiosny do jesieni b. często otwierałam im okno; przez 4 najcieplejsze miesiące w ogóle go nie zamykałam, nawet podczas gwałtownych letnich burz- toż to dla nich raj! ;). Bałam się tylko, że mi zimą te wszystkie korzenie pozasychają- w zeszłym roku bardzo u mnie na klatce grzali, była tzw. sauna sucha, na szczęście w tym roku ktoś poszedł po rozum do głowy, pozdejmował większość kaloryferów na korytarzach, no i jest przyjemny chłodek.
Tak więc korzenie urosły i mają się dobrze, natomiast o dziwo te wietrzenia i chłodzenia nie spowodowały ani jednego kwitnienia. Hmm...
Asiu, ja się za żaden kolor nie obrażę, a jak myślę o emocjach czekania na otwarcie 1-ego pąka każdej z tych niespodzianek to już teraz dostaję dreszczy

Tak sobie myślę po cichu, że może jak będzie kilka podobnych a dość banalnych w kolorze, spróbuję zostawić któryś kwitnący na klatce- może nikt nie zwinie. Sąsiedzi na pewno nie, fajnych mam sąsiadów, gorzej z przypadkowymi osobami z zewnątrz. Cóż, będę myśleć, jak będzie o czym ;)
U mnie już większe akwa na parapet nie wejdzie, więc chwilowo mam co mam. Próbowałam i tak robić jak mówisz, ale z namoczonego sphagnum zawsze trochę jednak kapie, nawet po jakimś czasie. A w cieplejszych miesiącach wcale im wody nie żałuję, pozwalam maluchom dłuższą chwilę popływać w wodzie (dosłownie- gdy sphagnum przeschnie, są tak lekkie, że unoszą się na powierzchni!

), dobrze nasiąknąć, inaczej zbyt szybko mi schną. Więc ma co kapać

Ale już myślę, jak by takim wiszącym zamontować jakąś podstawkę.... Pojawi się coś nowego- będę działać ;)
Dzięki za dobre słowo!
