
Ścieżki będą kamienne. Łupek szarogłazowy kupiłam w marcu. Grzecznie leży i czeka na swoją kolej. Wprawdzie ojciec bardzo narzeka, bo zajmuje mu miejsce parkingowe, ale co tam... Spór powstał, bo ja chciałabym ułożyć ścieżki na piasku wymieszanym z cementem (żeby to bardziej trwałe było), a mój M twierdzi, że sam żwir i piasek wystarczą. No i udowadnia mi od soboty, że ma rację...
Liliowce to jedyny żółty akcent w moim ogrodzie. Za bardzo je lubię, żeby się ich pozbywać, mimo że trochę psują mi koncepcję kolorystyczną.

Orszulko witaj!

Piotr

Bozuniu głęboki granat szałwi mnie zniewala! Mam w planie na ten rok dokupienie jeszcze kilku sztuk.

Ilonko, ja też ciągle nie mogę wyjść z podziwu, gdzie udaje mi się pomieścić te wszystkie roślinne zakupy. To już chyba zakupoholizm - chociaż dziś byłam twarda: obchodziłam dookoła 10 x piękny krzaczek Piruette i NIE KUPIŁAM. Jestem z siebie dumna. Chyba.
Lukrecjo zawsze fascynowała mnie opowieść o tajemniczym ogrodzie. Pobudzała wyobraźnię... I kiedyś, jak już będę miała ogród z prawdziwego zdarzenia, to on będzie właśnie taki; z mnóstwem tajemnych zakamarków, zielonych "pokoi", starej cegły, metalu i koniecznie z wielkimi krzewami róż...
Na dobranoc chcę Wam pokazać pęcherznicę - giganta. Kiedyś rosła na samym ogrodzie, ale pewien szalony dziadek, który przez krótki czas dzierżawił ogród od mojej matki (a było to w czasach gdzie na ROD-ach - wtedy jeszcze POD, trzeba było obowiązkowo prowadzić uprawy warzywno-owocowe) wysadził wszystko poza działkę i zasadził wyłącznie miętę (do dziś się jej do końca nie pozbyłam). Pęcherznica ma ze 2.5 metra wysokości i mnóstwo młodych...

aha, rozwiewam potencjalne wątpliwości - nie jest to tawuła.
