Witam miłych gości.
Troszkę mało mnie tutaj, ale są sprawy ważne i ważniejsze.
Ogród cały czas potrzebuje mojej pomocy przy regeneracji, a przede wszystkim życiodajnej wody. Deszcz u mnie od 19 lipca raz pokropił, a dzisiaj nawet chwilkę popadał i to niestety wszystko. Sucho strasznie, ale staram się w miarę możliwości jak najwięcej podlewać.
Skwar w końcu odpuścił, więc podlane rośliny dłużej mają wilgoć.
Aktualnie grzecznie uczęszczam na zabiegi rehabilitacyjne. Mam je kilkanaście kilometrów od domu i do tego o 12.45, a potem wracam wlokąc się w korku.
Dzień po prostu stracony, bo po zabiegach padam na twarz, a jeszcze obiad i podlewanie czeka........
Marysiu dobre fluidy się przydadzą, bo deszczu nawet na lekarstwo mało.
Dzisiaj powiększałam rabatkę, bo musiałam posadzić różyczki, które mi Ewcia-Gloriadei przysłała.
Strasznie opornie mi to szło, choć przez dwa dni wylałam w to miejsce sporo wody. Bez wcześniejszego porządnego lania wodą nie ma szansy na wbicie szpadla.
Muszę stwierdzić, że mój ogród chyba przyzwyczaił się do ciągłej walki z przeciwnościami losu.
Przecież od wiosny cały czas coś było nie tak. Najpierw gryzonie zjadły co się dało, potem osiemnastkowi goście syna poprawili dzieło, ślimaki też dość ostro pokazały na co je stać. Największe jednak straty zostawiła po sobie nawałnica i gradobicie w lipcu, a susza uszkodzone rośliny dobiła do reszty.
Mimo tego wszystkiego mój ogród daje sobie radę i nawet się nie spodziewałam, że jeszcze w tym roku będę miała kwiaty.
Troszkę pracy mnie to kosztowało, a o hektolitrach wody i zajechanej pompie do studni nie wspomnę.
Ulciu naprawdę się odradza i to mnie cieszy. Wiadomo, że część roślin straconych, ale już to przebolałam. Boję się tylko jak pozostałe poradzą sobie zimą.
U mnie też strasznie sucho, bo deszcz tylko pokropił przez chwilkę i na tym koniec. Już mi brakuje wody w studni.
Ja Tobie i wszystkim potrzebującym też życzę sporo spokojnego deszczyku.
Kasiulko kolorki już mam.

Może nie za wiele, ale zawsze to coś. Kwitną róże, rudbekie,perovskia i coś tam jeszcze.
Co prawda nie jest to kwitnienie spektakularne, ale cieszy.
Sumak odbił setkami nowych odrostów, ale nie chcę go już w tym miejscu, bo mam też go w innej części ogrodu.
Karolino u mnie też jest straszna susza. Szkody widać, tylko nie na zdjęciach.
Moje hortensje nie uschły, ale z dwudziestu tylko u jednej ocalała część kwiatów, a reszta startuje od zera. W obecnej chwili pokazały liście.
Dorotko na miejscu sumaka już rośnie brzoza , a odrosty bezlitośnie tępię.
Czy mi coś potrzeba? Sama nie wiem, bo dopiero wiosną się okaże co przetrwa zimę. Na razie cieszę się tym, co zostało.
Coś tam dokupiłam, a nasza różana Ewcia przysłała mi niespodziankową kwitnąco-pachnącą pakę.
Ogólnie nie jest bardzo źle i jeśli zima nie zaszkodzi zbytnio moim krzaczorkom, to będzie git. Na spore drzewa niestety będę musiała poczekać, ale tego w żaden sposób nie przeskoczę.
Z wątkiem wspomnieniowym jest mały problem, bo brak mi już niestety źródła informacji. Babcia pięknie opowiadała swoje przeżycia, a ja niestety nie zawsze miałam czas na słuchanie, a teraz bardzo tego żałuję.
Nawet ostatnio zastanawiałam się, czy nie zamknąć tego wątku, choć miałam nadzieję, że inni też będą w nim opisywać wspomnienia swoje, bądź bliskich. Zimą pomyślę co z tym zrobić.
Tereniu u mnie troszkę pokropiło, ale to kropla w morzu potrzeb. Dobrze, że chociaż jest chłodniej, to przynajmniej wilgoć się dłużej utrzymuje.
Ja również serdecznie Cię pozdrawiam.
Jadziu ja podobnie jak Ty lubię gęstą różnorodność na rabatach, ale przy wielkości mojego ogrodu mało to widać.
Rabatki niby gęsto obsadzam, ale pozostawiam sporo miejsca na imitację trawnika. Skoro małż nic nie robi w rabatach, to niech za kosiarką pochodzi.
Q
