Bea, tak jak Ci napisałam na pw, Aloha nie ma zdecydowanego koloru. Nie jest ani żółta, ani brzoskwiniowa. Kolor jest przygaszony, nie razi w oczy, naprawdę jest piękna, przynajmniej mi podoba się bardzo. Prawdziwie żółta jest Golden Skipper

, Aloha ma inny kolor, to taka elegantka w ogrodzie. Poza tym rośnie silna, dość wysoka ale sztywna, po prostu serce się do niej wyrywa

Elfe i tak w tym roku już kwitła dużo lepiej, niż w poprzednim, ale mimo wszystko to kwitnienie jest jeszcze bardzo skromne. Poziomo poprowadziłam ją rzeczywiście dopiero tej wiosny, w ubiegłym roku jeszcze się do tego zupełnie nie nadawała. Już teraz nie będę jej okrywać na zimę, to zostawię ją tak rozpiętą jak jest i mam nadzieję, że zimę przetrwa w dobrym zdrowiu i wiosną wypuści więcej gałązek z kwiatami

Cafe mam po raz pierwszy i również jestem nią zachwycona, jest po prostu cudna
Anido, jeżeli zastanawiasz się tylko nad odmianami, to naprawdę nie jest istotne czy wiesz jak jej na imię, czy nie. Natomiast cena jest normalna, więc jeżeli Ci się podobają, to oczywiście, że je bierz. Nie wiem tylko czy jestem akuratnią osobą do takich pytań, bo ja zawsze powiem, że warto. Tak je lubię, że jeśli tylko jakaś mi się spodoba, to nie umiem się jej oprzeć i kupuję. Ale naprawdę uważam, że są to kwiaty które warto mieć w ogrodzie

A że kuszę? No cóż, ja do tego nie przykładam ręki, one mają taki urok, że same robią sobie reklamę
Marysiu, hortensja może być anemiczna nie z powodu cienia, tylko właśnie dlatego, że nie jest cięta. Przecież te nieobcinane też rosną, tylko wypuszczają długie, wiotkie gałązki, które nie zawsze dają radę utrzymać ciężkie kwiaty. Tniemy po to, żeby ją wzmocnić, żeby gałęzie były grube i silne, a sam krzak nie wyrastał do niebotycznych rozmiarów. Mimo wszystko proponuje Ci, żebyś ją przycięła i na pewno już w następnym roku zauważysz zmianę. Tylko to cięcie powinno być dość radykalne, wtedy przyniesie efekt

Niestety i ja nie pamiętam o wszystkich roślinach, które powinnam na zimę zabezpieczyć, ochronić przed wilgocią, przenieść w ciepłe miejsce

I w ten sposób czasami coś tracę, ale tak jak piszesz, nie sposób o wszystkim pamiętać. Ja mam tego zdecydowanie mniej i właściwie to mogłabym to wszystko ogarnąć, ale taką późną jesienią, kiedy już o te wszystkie rośliny trzeba zadbać, bywam na działce bardzo rzadko. Wpadam z synem albo z eMem jak po ogień, szybko wykopać dalie, coś wyrzucić i lecimy dalej. I dopiero w domu, a jeszcze częściej już zimą przypominam sobie, że miałam okryć jakiegoś wrażliwca. Jednak szczerze mówiąc, staram się takich roślin unikać, za dużo z nimi kłopotu

Już jutro planujemy jednodniowy wypad do Gdańska, tak więc już chociażby z tego względu na pewno będzie udany. Dziękuję
Basiu, osobiście jeżówki polecam z czystym sumieniem, bo one u mnie rosną naprawdę doskonale

Ale z tego co czytam, to nie u wszystkich tak jest. Namawiam Cię na nie gorąco, ale zacznij od kilku i zobacz jak będą się u Ciebie czuły. W tej chwili już nawet się nie zastanawiam, tylko jeżeli znowu któraś mnie zauroczy, prostu ją kupuję, szukam miejsca i sadzę. Niektóre rzeczywiście są drobniejsze, mniejsze ale mimo wszystko od lat rosną całkiem zadowalająco
Maryniu, największą przyjemność sprawia mi właśnie fotografowanie takich szczególików, kiedy widać każdy włosek, każdy wąsik i każdą najmniejszą kropeczkę i na tym naprawdę się skupiam. Takich zdjęć może nie robię dużo, bo nie ma aż tylu szczegółów, a może też nie zawsze potrafię je dostrzec. Ale się staram

Jak tylko coś wpadnie mi w oko, to robię takich zdjęć kilka, żeby mieć pewność, że coś z tego będzie można wybrać. Oczywiście czasami kończy się to w ten sposób, że mimo wszystko nie zrobię dobrego zdjęcia i żadne nie nadaje się do pokazania. A owłosione gardziołka naparstnicy są po prostu śliczne. Za uznanie
Aniu, nie ma chyba brzydkich lilii

Większość mi się podoba, chociaż oczywiste jest, że nie wszystkie można mieć u siebie. W tym roku nie mam ich dużo, niesprzyjająca pogoda nie pozwoliła im zakwitnąć, część zginęła zupełnie i już mnie świerzbią paluszki, żeby wybrać sobie chociaż kilka cebulek. Ale ja lilie kupuję tylko na wiosnę i tylko wiosną je sadzę, więc muszę się jeszcze uzbroić w cierpliwość. Siedem dalii mam w tym roku nowych i jak na razie z tego zakwitły cztery i wszystkie cztery mi się spodobały.
Już niedługo będę mogła pokazać Wam wszystkie swoje kwitnące jeżówki i mam nadzieję, że dopiero wtedy będziecie pod prawdziwym wrażeniem
Danusiu , paszcza nie tylko zębata ale i włochata, naprawdę przerażająca

, a nasionka jeśli chcesz to spróbuję zebrać i jak mi się to uda, to Ci wyślę. Sama siałam ją z nasion, to i Tobie ta sztuka powinna się udać
Dorotko, o łanach w moim przypadku nie ma mowy, na coś takiego nie mogę sobie pozwolić, ale w zupełności się z Tobą zgadzam że jeżówki są piękne, nawet te moje

Co roku jestem nimi zachwycona, nie mogę od nich oderwać oczu, na ich widok szybciej bije mi serce, po prostu jestem zakochana

Już niedługo pokażę je wszystkie, wtedy będzie pełen przegląd, jakie mam i które nie mają imienia. Tych bezimiennych mam raptem dwie albo trzy?
EM paluszek uszkodził sobie w pracy, miał w sumie niewielki wypadek, który na szczęście skończył się tylko złamaniem małego palca. Na dodatek to lewa ręka, więc właściwie to ma taki urlop bez urlopu
Lucynko, zdaję sobie sprawę, że zdjęć zamieszczam bardzo dużo i spacerek po moich włościach może być męczący

Jednak w tej chwili jest tyle kwitnień, że naprawdę nie potrafię wybrać co pokazać, a co pominąć, bo chciałabym pokazać wszystko. Mam jednak świadomość że tak się nie da i troszkę się ograniczam, ale naprawdę tylko troszkę

Nie wszystko mam podpisane, wiele roślin jest u mnie bezimiennych, a te które znam, zazwyczaj mam zapisane również w notesie, a na znacznikach tylko przez jakiś czas. Później już po prostu zapamiętuję, jak która wygląda i nie mam problemu z nazwą. A jak mimo wszystko jednak zapomnę, to zaglądam do kajecika i sobie przypominam

Mam już za sobą mnóstwo nieprzespanych nocy, gdybym je zliczyła, to na pewno wyszłoby mi kilka lat bez snu. Staram się je chociaż częściowo odespać, ale z tym jest różnie. Nie zawsze mogę się położyć, a czasami po prostu szkoda mi na to czasu. Gdybym przykładnie kładła się spać, to byłabym do tyłu ze wszystkim. Zimą na pewno więcej odpoczywam, a teraz wolę pojechać na działkę. Lada dzień zacznę robić przetwory i na to też będę musiała znaleźć niejedną kradzioną chwilę. Tak sobie kiedyś wybrałam i tak mam, narzekanie nic nie da.
Tak sobie wszystko zaplanowałam, żeby ten tydzień taki właśnie był. Dziękuję
Małgosiu chyba jestem wyjątkową szczęściarą, że jeżówki zdecydowało się u mnie rosnąć

Tyle czytam o Waszych niepowodzeniach, że aż się nie chcę wierzyć, bo ja naprawdę nic szczególnego nie robię, po prostu zakochuję się, kupuję, sadzę i tyle

Ale tak to już jest, że to nie my wybieramy sobie co będzie u nas rosło, tylko decydują o tym rośliny. Jedne zaprzyjaźniają się z nami natychmiast, a inne pazurami się przed tym bronią.
Ewuniu, Yukka rośnie u moich rodziców

W tym roku kwitły chyba wszystkie i wyglądały zjawiskowo. Dalie muszę mieć, nawet przechowywanie ich przez zimę mnie nie odstrasza

Czas niestety nie zwalnia, nawet nie zdążę się obejrzeć, a już kolejny tydzień mija. Z tym nie będzie inaczej

Ale dobre życzenia dobrze wpływają na moje samopoczucie, dziękuję
Kilka godzin dzisiejszego dnia, bardzo przyjemnie spędziłam na działce. Tylko wypiłam kawę i zabrałam się za zbieranie czerniejących na krzakach borówek. Wczoraj wieczorem spakowałam do torby dwa litrowe pojemniki, myśląc że skoro to dopiero ich początek, to spokojnie mi one wystarczą. Tymczasem pierwszy pojemnik zapełniłam owocami zaledwie z jednego krzaczka

Na działce nie miałam żadnego pojemnika, więc musiałam coś wymyślić, żeby borówek się zmarnowały. Żeby nie zjadły ich ptaki czy inne skorki, albo żeby nie spadły biedne na ziemię. Znalazłam w narzędziowni dużą doniczkę, taką żeby zmieściła mi się do rowerowej torby, wymościłam gazetą i zbierałam do niej. Zapełniłam caluśką, plus jeszcze oba pojemniki, w sumie zebrałam ponad trzy i pół kilograma owoców
Dopiero potem zjadłam śniadanko, a po śniadanku zaskoczył mnie eM, niespodziewanie przyjeżdżając na działkę. Wszelki duch

myślę sobie, stało się coś, czy co? Toż niemożliwe, żeby tak przyjechał sam, nie zmuszany....Wytłumaczenie na szczęście było proste. Okazało się, że em kupił mi kanapę na działeczkę, żebym umęczona po dyżurze miała gdzie złożyć swoje ciało do wypoczynku. Teraz powinnam odszczekać

wszystko, co o nim nawypisywałam, bo to jednak dobry człowiek jest

Stara kanapa niestety już od dawna się nie rozkładała, musiałam złożyć się jak scyzoryk i o wygodzie nie było mowy. Domek nie jest zbyt wielki i nie chcieliśmy stawiać tam wersalki, szukaliśmy amerykanki, która zajmuje mniej miejsca. Teraz jeszcze kupię sobie dodatkowy kocyk i podusię i będę śnić cudowne sny
Szczerze mówiąc, to niewiele dzisiaj zrobiłam. Ale tak jest zazwyczaj, jak jadę po dyżurze. Wtedy raczej się snuję po działeczce, a wszelkie czynności wykonuję tak raczej przy okazji. Coś tam wypieliłam, powycinałam zwiędnięte kwiaty, poczytałam książeczkę, wypiłam smakowitą kawkę i w końcu przyszła pora wracać do domu. A jutro, moi drodzy, Jedziemy do Gdańska. tak sobie , na wycieczkę. Zamoczymy nogi w Bałtyku, może zobaczymy coś ciekawego, na pewno fajnie spędzimy czas.
Do zobaczenia
