Pada od rana, szaro, buro, jak nie cierpię takiej pogody. Nawet czytanie ciekawej książki idzie mi gorzej.
Wczoraj przebiegłam po ogrodzie i pozbierałam jeszcze trochę resztek. Rewolucja przy tarasie rozpoczęta,

M przeniósł stelaż na powojniki. Wiosną posadzę je w innym miejscu, a przy tarasie definitywnie zagości niski żywopłot z cisów. Założyłam butelki na długie pędy hortensji Limelight, może będą kolejne na pniu.

Teraz się nie ukorzeniają, ale wiosną mogłabym z rozpędu poprzycinać.
Posiana w październiku pietruszka naciowa pięknie wzeszła. Cebula siedmiolatka wysiała się w ilościach, jak to u mnie, hurtowych.

Wycięłam też dwie rozety juk, które kwitły w tym roku.
Nadal kwitną róże, szałwia omączona i smagliczka nadmorska.
Irysy żyłkowane i niektóre tulipany wystawiają nosy.
Rododendron Cunningham,s White marnuje kolejne pąki teraz, a co będzie wiosną.
Pięknie zrosły się trzy wcześnie zaplecione pędy hortensji. Miała być pienna, ale czy taka będzie w przyszłym roku.
Lucynko dzięki,

niedziele u mnie spokojne. Nadrabiam zaległości lekturowe, jutro już rano wyjeżdżam załatwiać różne sprawy.
Mamy małych psotników, ale jakie to miłe.

Niech sobie przestawiają znaczniki. Ważne, że rośliny ładnie rosną i kwitną, a jak nazwa umknie, tragedii nie ma.

Pozbierałam ślimaki i polewaczki,

to wnusio szuka innych elementów do zabawy. Wyznaczyłam już M drogę do karmnika, żeby nie zadeptał cebulowych, ale chyba muszę położyć jakieś trwalsze elementy, niż patyczki. Niestety jakoś w tamtym fragmencie ogrodu posadziłam najwięcej cebul.
Jeszcze trochę kolorowych liści widać.
Trawy i zimozielone rośliny, to zawsze udany duet.
