Jakoś nie mogę znaleźć czasu podczas tego dłuuugiego weekendu na komputer, więc przepraszam , ze nie odzywam się u siebie ani nie zaglądam do Was, postaram się to dzisiaj wieczorkiem nadrobić.
Aguś, cieszę się, że nie przestraszyłaś się robaków, ta gąsienica została przez mnie zauważona na chodniku, a nie podczas konsumpcji jakiegoś kwiatka więc nie uznaliśmy jej za wroga i życie jej darowaliśmy. Choć wygląda faktycznie obrzydliwie, przynajmniej na nasz ludzki gust, a że o gustach się nie dyskutuje to tym bardziej nie powinny być podstawą wydawania wyroków śmierci
Kasiu, oprócz wyżej wymienionych kolorów pięciorników widziałam też czerwone

Szkoda, że na niektóre rzeczy mamy za mało miejsca (hehe zabrzmiało jak tekst kobiety o szafie

)
Jule, lubię swoje pięciorniki za to, że się umieją dostosować, zmiana koloru kwiatów to i tak niewiele w porównaniu kaprysami niektórych roślinnych "księżniczek na ziarnku grochu" ;)
Co do drugiego - zaszczyciłam przedwczoraj i wczoraj swoją obecnością spotkania ogniskowe i grillowe, nie mogę patrzeć na kiełbaski

Ale dziś wieczorkiem tylko ja i FO
Parysko, nie zauważyłam, żeby te akurat robiły coś złego, nie bez powodu mszycom zdjęć nie robię
Jagusiu, prawda, że róż jak dla lalki Barbie?
Justynko, piaski zostały wzbogacone ziemią z 10 wywrotek, a na warzywnik daliśmy trochę kompostu i rosahumusem go według instrukcji opryskałam wiosną; ciekawe, na ile to wpływ tego ostatniego, że nawet mi rosną warzywa w tym roku ;).
Pamelko, dzięki za wskazówki fotograficzne, chciałam sprawdzić czym Ty i Andrzej robicie zdjęcia, ale przy Waszych hostingach nie umiałam tego zrobić.

To jest bardzo optymistyczne, że sprzętem za trzy razy mniej kaski można takie dobre zdjęcia zrobić (hehe jeszcze umiejętności fotografa trzeba by podwyższyć :P)
Gosiu, róże - szczególnie te rosnące drugi rok - całkiem nieźle sobie radzą, muszę chuchać na dwie pnące, bo jakieś marne, jak się im polepszy to pokażę
Aniu, nie mam pojęcia co to za lawenda, kupiłam ją na rynku od "babci" dwa lata temu

.
Jedyne zdjęcie, jakie dziś zrobiłam, ale mogłam tylko na chwilkę opuścić synka (mąż jest przeziębiony i został odizolowany biedak, bo najmłodszy Franio ma za trzy tygodnie operację odkładaną już dwa razy i nie może się zarazić, zobaczymy czy się uda nie zasmarkać

; w każdym razie jestem teraz sama z synem)
Miłego popołudnia
