Pogoda nie najgorsza i wreszcie dziś zakończyłam cięcie róż
Jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa z tego powodu, bo okropnie nie lubię tego robić. To dla mnie zdecydowanie najgorsza czynność jaką muszę wykonać w ogrodzie, więc tym bardziej czuję ulgę, że mam to już za sobą.
Różnie róże przetrwały zimę. Jedne odmiany były całkiem zielone inne z czarnymi, przemarzniętymi pędami. Wszystkie pnące bardzo dobrze wyglądają, więc jak nic się nie wydarzy, będą ładne kwitnienia. Ogólnie zdecydowałam się na dosyć mocne cięcie, nawet tych dobrze przezimowanych róż. Przez dwa minione sezony cięłam dosyć zachowawczo, zostawiałam dużo i te kwitnienia nie powalały. Owszem, kwitły, ale wiem, że potrafią lepiej.
Poza tym zdecydowałam o usunięciu pięciu kolejnych róż. To są tylko takie, które zostały zdominowane przez podkładkę i nic nie dają żadne zabiegi (wyrywanie z kawałkiem korzenia) . Poza tym mam dwie bardzo rachityczne angielki i nie wiem czy coś z nich będzie. Także kolekcja trochę się uszczupli, ale nie planuję jeszcze zakupów. To już będzie trzeci rok, jak nie dokupuję żadnych róż.
Udało się też ogarnąć warzywnik i poczynić pierwsze wysiewy do gruntu. Na pierwszy rzut poszła pietruszka, wczesna marchew, bób, groszek i cebula dymka.
Z radością zauważyłam że w miejscach, które były przez ostatnie dwa lata zasilane kompostem i dobrze ściółkowane trawą znacząco poprawiła się struktura gleby. Ziemia jest ciemniejsza, bardziej puszysta, no sama radość dla mnie. Pamiętam jak zaczynałam od żółtej, ciężkiej gliny, która gdy była mokra stawała się bardzo śliska a jak wysychała, to na skorupę w którą nic nie można było w bić. Nie jedną motyczkę na niej połamałam ...
Cieszę się że już zauważalna jest moja praca. Część warzywnika, to już prawdziwe No dig. Wyrwałam kilka chwastów, przejechałam grabkami, dorzuciłam trochę kompostu, trochę ziemi liściowej i mogłam siać, bez kopania
Marzy mi się cały taki warzywnik, ale nie wystarcza mi kompostu a latem trawy

Muszę męża pomęczyć żeby skombinował ze dwie przyczepy obornika. Będzie leżał aż spróchnieje a później pójdzie na grządki.
Ewelinko, u mnie już w tym tygodniu przymrozków nie ma, ale w dzień też bez szału. Dziś np takie wilgotne to powietrze, brak słońca i momentalnie robi się zimno.
Mech najzwyklejszy, wyrywany z trawnika
Wandziu, gdyby nie te moje rozsady to niewiele by w ogrodzie cieszyło.
Ja też ciągle o czymś sobie przypominam i dosiewam. Wczoraj np posiałam aksamitki a dziś koper i bazylię
Dorotko, do domu wnosiłam tylko dwie donice z bratkami, które stoją na tarasie i nic je nie ochrania. Skrzynki na parapetach zewnętrznych zostały i donica przy murze też. Nie byy one już tak bezpośrednio narażone na przymrozek i nie ucierpiały.
Aniu, ja już dziś zakończyłam cięcie róż i czuję ogromną ulgę z tego powodu, bo nie lubię tego robić.
Myślę że już dobry czas żeby to robić. Ociepliło się, w prognozach nie ma jakiś większych przymrozków.
Teraz muszę zadbać o dobre nawożenie, żeby odwdzięczyły się pięknym kwitnieniem
