Kochane, wypad się udał i było super. Mogłabym tam siedzieć non stop, a najlepiej nie pracować, tylko mieszkać na moim kawałku zielonego marzenia. Wtedy na pewno byłby zielony i bez takiej ogromnej ilości chwaściorów
M pojechał w piątek i ogrzał chatkę, ogarnął trochę pod kątem Matiego i zrobił parę technicznych rzeczy. Powalczył również z osami, które robią nam gniazda gdzie się da. Jedno w garażu opryskane, to obok zrobiły większe

To jest największa zmora - no i szerszenie, których się panicznie boję. Ale o dziwno nie latają osy tak jak w zeszłym roku. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nie widzę ich w naszym pobliżu. Może dopiero się rozkręcają
Nie zrobiłam za wiele, niestety. Znowu był wyścig z czasem i pogodą. Przyjechałam z chłopcami w południe, więc pół dnia też już przeleciało, a dzisiaj rano spokojne śniadanko, msza i też dopiero w południe trochę pogrządkowałam

. Przeraża mnie ta ilość chwaściorów - dla mnie jest to nie do przerobienia. W jednym miejscu zrobię ślicznie, czyściutko, przyjeżdżam i nie widzę kwiatków spod tej ilości chwastów

Masakra. Niestety nie wszystkie miejsca na razie mogę wysypać korą. Mam np. taką przechowalnię - skalniak, który nie jest skalniakiem prawdziwym, tylko taką górką małą piachu, który sobie wykorzystałam, żeby choć trochę ta góra potworna miała dla mnie jakiś wygląd. Skalniak - ogromniasty - dopiero się robi.
Nie zrobiłam zdjęć dużo, bo zgadnijcie co 5 minut po wyjeździe z domu mi się przypomniało

- nie wzięłam aparatu. Leżał zresztą na wierzchu i co przechodziłam to myśl - muszę schować go do torby, bo zapomnę. Mati tu, Łuki tam, torby, torebki, zupki, kupki.... tra la la..... no i guzik - ni ma

. Robiłam zdjęcia telefonem, ale zobaczcie co mam
przesadzona nn-ka, którą pokazywałam ostatnio w pąkach wyglądała tak:
hmmm... a jaki zapach słodki...

to samo friesia pokazała mi swoje uroki
nn-ka z tyłu domu, ale śmieszne, bo uświadomiłam sobie, że miałam zapamiętać, czy pachnie i nie pamiętam
ale wyglądają cudnie.
W zasadzie wczoraj przed burzą udało mi się zrobić trochę zdjęć, potem w przerwie (burza zrobiła sobie małą przerwę, żebym mogła pobiegać i obfocić moje ślicznotki) no i dzisiaj po kościele pierwsze co, to był obchód. Wieczorem przed wyjazdem nie dało już rady, bo znowu było pakowanie w pośpiechu, bo już późno.
peonii ostatni koncert. Wiatr i deszcz pokładł mi je pomimo podwiązania ostatnim razem na ziemi. Dzisiaj tata mocniej mi je podwiązał i trzymają się prościej

Zabraliśmy trochę do domu, bo za tydzień już nie będzie takiego widoku chyba
Nie wiem jak długo kwitnie wiesiołek, może jest szansa, że jeszcze trochę nacieszę oczy nimi
Przed burzą wpadłam w warzywka. Ucieszył mnie widok cukinii i ogórków, które sadziłam tak niedawno. Wiem, że wielu osobom nie powychodziły, a moje wyszły wszystkie i to jeszcze takie duże są
i ogóraski
Nawet dyni wsadziłam więcej, bo pomyślałam sobie, że gdyby chociaż trzy wyszły, to i tak byłoby super, a tu niespodzianka
