Mambo no cóż, tak właśnie bywa z małymi sadzonkami, co oczywiście nie jest regułą.
Sama ma także parę maluszków, takie tyciorki z góra trzema malusieńkimi listkami i te rosną. Chyba z dwie sadzonki niestety nie dały sobie rady i padły.
Mój Phalaenopsis aboinensis został kupiony na ebay-ju, chyba w lipcu lub sierpniu tego roku. Dokładnie nie pamiętam, jak wrócę do domku, to zerknę na fiszkę. Kosztował nie za wiele

, coś około 30 zł + przesyłka, zatem może dużo przesadzę, ale myślę że zamknełam się w 50 zł.
Jakby nie patrzeć, to o wiele mniej, niż u nas.
Nie zapewniłam mu jakiś specjalnych warunków, traktowałam jak wszystkie phalaenopsisy, tylko botaniki muszą mieć wiekszą wilgotność. Uwaga, nie mylić z częstym podlewaniem, a nie daj Boże, z przelewaniem. Najlepiej wymoczyć, zostawić do przeschnięcia i gdy już widzimy, że podłoże prawie przeschło do końca, wtedy podlewamy następny raz. Zbyt długie przesuszenia nie są tu wskazane. Zaznaczam, że piszę o warunkach panujących w moim domu (bardzo ciepłe, słoneczne mieszkanie) i zawsze trzeba samemu dopracować sobie szczegóły opieki. Co najważniesze sprawdzić, czy możemy zapewnić minimalne warunki bytowania dla takich roślin w naszych mieszkaniach. Ideałem byłoby mieć orchidarium, ale to inna bajka.
Ufff... ale wyszedł mi elaborat, mam nadzieję, że was nie zanudziłam.