Firletko, nie udało mi się zidentyfikować tych pięknotek. Choć ta jaśniejsza na myśl podsuwa Jacques'a Cartiera, ale dość nieśmiało, bo rzeczonego goszczę pierwszy sezon, i jeszcze daleko mi do twierdzenia, że go rozpoznaję pośród innych nieomylnie. Mój dość skąpy w kwiaty i gdzież mu tam do wielkości tych z dzikiego ogrodu - skromnej stale postury. Wiem, że kiedyś mnie olśni.
Gosiu, jak tam Twój klonik? Szykuje się na kilkumetrowe przenosimy do stosowniejszego siedliska?
Myślisz, że kwitnienie mamy już tylko we wspomnieniach? Szykuję się z wiosną do kolejnego, i biada tym, którzy ów fakt przeoczą.
Aniu, kupiłaś róże? Zaraz zajrzę do Twego wątku, może je pokazujesz, o nich piszesz.
Tam skąd wróciłam też rosły róże, wielgachne, zdrowe, ale po owocach nie zdołałam imienia rozpoznać. Może w czerwcu byłoby łatwiej.
