Musicie być dla mnie dzisiaj wyrozumiali i wybaczyć, że po większością odpowiedzi będę pokazywać jedną i tę samą roślinkę. Tak mnie jednak zauroczyła, że poświęciłam na jej podziwianie sporo czasu, co skończyło się niezliczoną ilością zdjęć

A jeszcze z bodziszkami tworzą tak udaną parę, że to musiało się tak skończyć.
Martusiu, duety dla różyczek jeszcze nie kwitną i jeszcze trzeba momencik zaczekać na pełne uroku zdjęcia. Ale takie mam nadzieję, że będą. Bardzo liczyłam w tym względzie na jednoroczne ostróżki, a one chyba miną się z kwitnieniem, bo nawet pąków jeszcze nie mają. Ale niech tam, będą inne
Irenko, czosnki olbrzymie kupiłam od tzw. baby na moście i jeżeli tylko będzie je miała na jesieni, to kupię jeszcze raz

to chyba najcudniejsze czosnki jakie mam, są ogromne i kwitną później niż pozostałe. Jeszcze muszę się zaczaić na Schuberta, bo jakoś nie wpadły w moje ręce. Mam siewki od miłej forumki i będę na nie dmuchać i chuchać, ale i takie rosłe już bym chciała mieć
Małgosiu, u siebie warzyw nie mam, ale od innych chrupię z przyjemnością

Dlatego od czasu do czasu czuję się w obowiązku pomóc tym, którym chrupię

Ja swoje oko też lubię, a nawet dwa.... Czasami można nimi coś fajnego wypatrzeć
Maryniu, róże kupowałam dopiero niedawno i co tu dużo mówić, ale głównie kupowałam oczami

Ale w większości są to trafione zakupy, a te które nie spełniają moich oczekiwań zrobią miejsce dla innych. Fotki będą na pewno, tylko muszę się dobrze rozkręcić. Nareszcie będę miała trochę czasu na uważne spojrzenie na swoje ślicznotki. Jednoroczne dopiero zaczynają, a wśród nich tyle jest czarusiów, że już się nie mogę doczekać
Ewuniu, dobrze chociaż, że czasami chcą nas jeszcze podreperować, bo wiadomo jak jest z dzisiejszą służbą zdrowia. Strasznie nie lubię tego określenia, bo sama z niej pochodzę i nikomu nie służę, tylko pomagam. Ale niech tam...
To nie powojnik, tylko doskonale znany Ci orlik zamydlił Ci oczka
Kasiu, sama lubię oglądać swoje zdjęcia i zawsze mam nadzieję, że i Wam one przypadną do gustu

Przy dzieciach zawsze jest dużo zajęć, na szczęście moje już dawno nie trzymają się mamusinej spódnicy i nie muszę dzielić czasu na dzieci i na działkę. Wtedy chyba musiałabym z czegoś zrezygnować, tylko z czego? Tym bardziej podziwiam, że udaje Ci się to wszystko pogodzić
Dorotko-korzo_m, czosnki w jakiejś niewielkiej ilości miałam do tej pory, ale dopiero na jesieni kupiłam większą ich ilość. Dodajmy, że większą dla mnie, bo jak czasami czytam ile cebul kupują niektórzy do swoich ogrodów, to oczy mi się szeroko otwierają ze zdumienia

Ale ja mam tylko ogródeczek, to co mi po takich ilościach? Zakochałam się w tych ogromnych i na nie urządzę polowanko na jesieni
Elżuniu, kobee rosną aż miło popatrzeć. Te pozostawione na balkonie są większe, ale one wcześniej trafiły do dużych donic i miały czas, żeby się rozbuchać. Ale i te w gruncie doskonale sobie radzą

W tym roku nie przeżyły szoku termicznego, bo przezornie po posadzeniu zasłoniłam je kartonami przed palącym słońcem. Jest to lepsza metoda niż włóknina, bo ona tak nie chroni i rośliny lubią się poprzypalać.
Wszystko w tym roku oszalało i już kwitnie, albo zakwitnie za chwilę. Toż to szok
Jadziu, frontów do pracy rzeczywiście kilka mam, ale co poradzić? Nie zawsze daje radę i czasami pewne czynności muszą poczekać, na czas albo na siły. Nie mam priorytetów, staram się ogarniać, a jak nie ogarniam, to też jest dobrze

Moja rodzinka cała już dorosła i doskonale wiedzą, że często muszą liczyć sami na siebie, bo mnie po prostu nie ma. Ale są do tego przyzwyczajeni i nie marudzą. A rodzicom czasami też muszę pomóc, mają stanowczo za dużą działkę i nie wyrabiają. Wtedy moja leży odłogiem, ale ja mam mało, to i u siebie w końcu zrobię jako taki porządek.
Jaka to jednak siła drzemie w naturze. Patyczki Bobo wydawały mi się najlichsze, bo to taka drobnica, że aż się zastanawiałam, czy warto je wysyłać. A piszesz, że te najlepiej rosną
Nietoperków niestety nie widziałam. Myślę, że to jednak w tamtym roku był przypadek, że tak mi się w biały dzień pokazały. Będę ich jednak wypatrywać, bo frajdę ze spotkania miałam ogromną
Moniko, puste różyczki wpadały do mojego koszyka od samego początku. To są śliczne różyczki i mam je w mniejszości, ale swojego ogródka już sobie bez nich nie wyobrażam

Mam ich chyba sześć i każda jak z obrazka, ale moją ulubienica jest Fighting Temeraire

Teraz jeszcze szturmem do mojego serca wdziera się Bajazzo, no po prostu sam miód.
Większy warzywnik, a właściwie jakikolwiek, bo ja przecież takowego nie posiadam, to nie kwestia chcenia, tylko czasu. Warzywa nie urosną jak ich nie wypielę, a ja na to czasu nie mam. I tak ledwo wyrabiam, bo trudno mi to wszystko pogodzić, a jeszcze mieć warzywnik na głowie? Na razie mówię nie, ale na emeryturze, kto wie? Marzą mi się własne pomidory i w tym temacie może coś ugram, ale też tylko w gruncie, bo na szklarnie miejsca już nie mam. A borówki w tym roku też szaleją, to dopiero będzie wyżerka, mniam
Marysiu, oj, oj, co ja teraz z Tobą zrobię

? Życzenie z górnej półki, bo moja Eyes jeszcze maleńka, ale będę to miała na uwadze. Sama jest z patyczka i jeszcze nie zdążyła się rozrosnąć, chociaż nie powiem, czasu na to miała aż nadto. Ale może coś uda się uszczknąć z niej do lipca, w końcu nawet maleńki patyczek ma szansę puścić korzonki. I tego się trzymajmy
Kradzione ze skweru miejskiego dalie, jak na razie mają się nieźle. Widzę nawet, że jakieś listeczki próbują puszczać, ale może to jeszcze siłą rozpędu? pod strażą pożarną wypatrzyłam teraz też takie z bordowymi liśćmi, ale z innym kolorem kwiatów. Tam już jednak jestem na takim widoku, że się chyba nie odważę
Dorotko-dorotka350, najważniejsze, że mnie odnalazłaś

Gdybym to ja miała teraz takiego słodziaka w domu, to chyba na nic czasu by mi nie starczyło. Ile go trzeba poświęcić na wymizianie maleńkiego ulubieńca

, wie tylko ten, kto takiego posiadał.
Tym razem, to nie buziaczki mi się skończyły, tylko martagony
