Dziękuję Danusiu za pochwałę.
I Ciebie, i mnie cieszy każdy zielony badylek, pewnie dlatego będziemy się wzajemnie dopingowały do kolejnych nasadzeń i cieszyły, gdy wszystko się przyjmie.
Dziś, przy okazji zakupów spożywczych, wpadliśmy do mojej ulubionej szkólki, by kupić coś odpornego do posadzenia na cmentarzu.
I faktycznie, nawet kupiłam macierzanki do donicy, ale oprócz tego, nie mogłam sobie odmówić rzutu okiem do " sanatorium roślinnego", czyli do umieralni.
Stamtąd wytachałam lekko wyłysiałego Hoopsii za pół ceny, jałowiec pospolity ale już z szyszkami

i ledwo dychającą azalię żyłkowaną ( reticulatum).
Reszta jakoś tak, sama wskoczyła do wózka
Kochanie płaciło
Petunie- na kompostownik, bo pachną zabójczo

, Nana Gracilis i prosownica rozpierzchła ( ta żółta trawa) - nad oczko, a do oczka lobelia i tatarak paskowany.
Azalie - gdzie bądź, bo i tak nie mam już gdzie ich wsadzać
Jutro zrobię fotki już posadzonych, bo teraz światło gaśnie o zmierzchu...
