Niczym niepohamowana chęć posiadania gatunków stosunkowo mało odpornych w naszej strefie klimatycznej nosi znamiona masochizmu
Najpierw człowiek wyszukuje taki obiekt westchnień (nie piszę bynajmniej o żonie ;)), potem jest chwilę szczęśliwy i spełniony a następnie uświadamia sobie, że idzie polska zima.
No i rośnie taki ścisk w żołądku od grudnia kumulując się w marcu jak i czy przetrwały nasze rarytasy...
W tym roku premierowo zimuje sciadopitys verticillata Sternschnuppe, jak ją odwinąłem z włókniny po odwilży to nie robiła oszałamiającego wrażenia, kilka igieł poleciało, liczę na to że może mieć jakiś mechanizm dostosowawczy jak różaneczniki, które na mrozie tez nie wyglądają imponująco...
W każdym bądź razie, zabezpieczam na dwa sezony a potem niech sobie radzi...