Iza sama jeszcze nie wiem, jak to jest z tym ich smakiem, ale dziś w końcu się dowiem
Aniu Zostawię

No pogoda trochę nie przyjemna, ale przynajmniej się nie kurzy ;) Wczoraj też mogłam karasie wypuścić

Ale po południu, jak będę sadzić ostatnie warzywa, będę miała ciut łatwiej, bo podlewanie już nie jest potrzebne ;)
U mnie tylko Opałka tak grymasi po posadzeniu

Reszta dość ładnie rośnie, póki co. Może za szybko wpadła w obornik, a jest dość wrażliwa. Tez nie robiłam analizy, ale póki chodzi o jedną odmianę, znaną z tego biednego wyglądu, to nie zamierzam się przejmować. Może nic źle nie zrobiłaś, może to pogoda albo jakieś szkodniki?
ullak może ta odmiana jest odporna na wybijanie w kwiat, bo jednak wiosną pak choi gorzej się udaje a ta wciąż nie próbuje kwitnąć. Jeszcze nie mam nasion, więc nie chcę dzielić skóry na niedźwiedziu
Wiolu ciesze się, że komuś się coś przydało

Ziemia pod ściółką jest zdecydowanie lepsza, niż taka wysuszona przez słońce i zaskorupiona po deszczach

Jeśli chodzi o pierścienie, to pozwolę sobie wkleić link do wątku ogrodowego forumowej koleżanki Marty, która już drugi rok posadzi pomidorki w pierścienie. Ja miałam tylko rok tak posadzone, ale u mnie większym problemem jest, jakby stały w wodzie, niż ewentualna susza. Rok temu już miałam pomidory posadzone w rzędzie na podwyższeniu (podlewałam w dołek-rynenkę wzdłuż krzaków) i w tym roku też raczej sadzę wyżej z obniżoną ścieżką obok- aby woda miała gdzie spływać.
Marta z powodzeniem sadzi w pierścienie i pewnie więcej wie, jakie się sprawdzają, gdzie kupić itd
viewtopic.php?f=2&t=105206&start=210 to ten drugi post z 14 marca.
Pod groszek zrobiłam konstrukcję z takich tyczek bambusowych w osłonce z zielonej folii - ponoć to dla pomidorów. Pod pomidory zupełnie się nie sprawdziły

Całe krzaki zjeżdżały z nich w sezonie, zginały się w serpentynki i leżały w błotku

Ale groszek dobrze sobie radzi. Niektóre punkty złączyłam dodatkowo drutem ogrodniczym, wszystko się trzyma i groszek sobie radzi, owija się wąsami i tylko jak pójdzie w złą stronę, to go odwijam z kukurydzy i zaczepiam o stelaż.
Igala mam
deja vu bo niedawno pisałam o ślimakach

Nie są w tym sezonie u mnie aż takim problemem, póki co. Niczego mi jeszcze nie zjadły, niczego nie uszkodziły. Już ich nie poję piwem i nie karmię kawą, bo mąż protestował, ze trochę za dobrze je traktujemy

Rozcinam te nagie luzytany sekatorkiem, jak je spotkam

Inne ignoruję.