gianna - zapikowałam ich wtedy tylko 30 szt. Miała być próba tego czy nie są za małe na pikowanie (w życiu nie pikowałam czegoś tak małego) i po części przymus, bo ich powschodziło strasznie dużo, jeden przy drugim. Żle jest je wyciągać z tego pojemnika, w którym powschodziły bo ich łodyzki sa jedna przy drugiej, w palce trudno uchwycić, a pensetą się nie da bo poraniłaby te listeczki. Te zapikowane 30 - rośnie bez strat. Więc wczoraj zapikowałam kolejne 30 (właściwie 35) i za kilka dni kolejna partia. I tak dalej, aż popikuję wszystkie chyba, bo by mi szkoda było wyrzucić coś co wzeszło i rośnie i żyje. Jakoś dziwnie tak mam
Nie wiem jak to towarzystwo zimę przetrwa, o maluchy z listków drżę, a co dopiero o te drobiazgi.