
Ostatnie dni nareszcie pozwoliły popracować w ogrodzie. Udało mi się ściąć większość przekwitniętych kwiatów, wypieliłam chwasty z dwóch rabat , skosiłam trawnik, no może trawnik szumnie brzmi, ale załóżmy, że to, co jest zielone można tak nazwać. Zrobiłam nawet oprysk, bo jak zwykle na Crocus Rose pojawił się mączniak. Nieźle popracowałam, że wieczorami rąk i nóg nie czułam, ale mogę powiedzieć, że jako tako ogarnęłam całość. Między czasie zrobiłam sporo zdjęć, bo trzeba uwieczniać kwitnące róże. Krajobraz szybko się zmienia i to co było aktualne jeszcze tydzień temu, w tej chwili wygląda zupełnie inaczej. Nie będę przecież wstawiała zdjęć z czerwca, skoro mamy lipiec. Na wspominkowe fotki przyjdzie czas późną jesienią i zimą


Tak Bathsheba wyglądała wczoraj

a tak dzisiaj i to nie koniec, bo pączków ma jeszcze sporo w zanadrzu


Jagna, nadwagę powiadasz


Z Foxy tak właśnie zrobiłam. Już nie doszukuję się w niej drugiej Pashminy, bo ta jest jedyna w swoim rodzaju. Za to obie te odmiany łączą bardzo trwałe kwiaty a to też jest ważne. Szkoda tylko, że posadziłam ją specjalnie obok Pashminy w nadziei na pokrewieństwo...
Właśnie się zastanawiam dlaczego Voyage tak się chowa ze swoimi kwiatami? Jakby się wstydził swojej urody, czy co? Może tak przez skromność? Mój po deszczach dostał trochę piegów i wygląda podobnie jak Pashmina. Jak dla mnie do twarzy im z tymi piegami

Heathcliff w tym roku przezimował koncertowo i zachwyca swoimi kwiatami


Joasiu - JLG, a nie masz gdzieś w pobliżu stadniny? Łatwiej tam o towar. U nas w pobliżu są dwie i każdej wiosny jadę i załatwiam. Potem mam zapas na cały sezon

Pomponella rozrosła się straszliwie, ale dopóki ma miejsce, to jej nie ograniczam. Niech sobie rośnie. Jej też widocznie końskie złoto służy, bo duża z niej babka.
Franciszka na razie żyje, więc jest nadzieja, że będzie dobrze. Z drugiej strony nieustannie kopie pod nią kret. Akurat na tej trasie zrobił sobie korytarze, dziad jeden


Młodziutka Emma Hamilton też powtarza

Iwonko, mam dwa krzaczki Boscobel. Oba z tego samego źródła, a jednak wyglądają zupełnie inaczej. Ten młodszy jakiś słabszy


Zakwitła kolejna dalia

Werka, oj widać, widać, że deszcze i na moich różach zrobiły wrażenie. Tylko, że tych najbrzydszych nie pokazuję. Dużo pąków zgniło na Abrahamach, Eden Rose też jakby nieodporna na wilgoć. W tę najgorszą pogodę raczył zakwitnąć The Prince. I co z tego, skoro kwiaty tak nasiąkły wodą, że pędy pozginały się w dół a same kwiaty wyglądają brzydko

Salmon Flower Circus radzi sobie dobrze. Zarówno słońce jak i deszcz nie są jej straszne. Oczywiście bez przesady. Nie wiem jakby się zachowała gdyby tak padało bez przerwy trzy tygodnie? Moja w dalszym ciągu kwitnie i chociaż kwiatów ma już znacznie mniej, to nadal cieszy kolorem, który jest dość energetyczny.
Twiggy's Rose to zupełnie inna bajka. Kwiaty nie należą do bardzo trwałych, ale jest ich tak dużo, że zupełnie to nie przeszkadza. To jedna z moich najlepszych róż Harknessa. Nie dość, że pierwsze kwitnienie ma na bogato, to kolejne, te sierpniowe w ubiegłym roku było równie obfite. Ciekawa jestem jak będzie w tym sezonie u niej z powtórką?

Sir John Betjeman rozrósł się okrutnie i przepycha się z Lady of Megginch, dla której nie jest to najlepszy sezon. Musiałam tłuściocha opasać sznurkiem, bo chciał zeskoczyć z górnej rabaty i powalić się na rododendrona, który notabene też jest całkiem gruby



Moniko, to miłe co piszesz, ale nie chciałabym Cię mieć na sumieniu

Róże i to w dużej ilości wymagają rzeczywiście sporo czasu i opieki a doświadczenia nabieramy obserwując jak rosną i zajmując się nimi na co dzień. Z brakiem miejsca borykam się od kilku lat a potem jakimś cudem miejsca się znajdują. Trawnika ubyło dość znacznie, na co mój mąż już macha ręką z rezygnacją. Wie, że i tak przepchnę swoje. Ty z tego co czytałam masz jeszcze małe dziecko, więc trawnik w sporej ilości jest niezbędny. Za kilka lat jak pociecha podrośnie i straci zainteresowanie zabawami na trawie będziesz mogła poszaleć




Aneczko

Carolyn ma taki cudny ciepły kolor. Moja jest z jesieni, więc jeszcze bardzo młoda i jak przystało na angielkę pędy jeszcze ma wiotkie. Za to kwiaty już widać, że trwałe a przekwitając nie zmieniają koloru. Nie jaśnieją, nie brzydną. To duży plus!

O Twiggy's Rose napisałam kilka słów w odpowiedzi do Werki. Zerknij sobie. Ja jestem z niej zadowolona. Może pierwszy sezon nie powalała na kolana. Za to ubiegły był już znacznie bogatszy a w tym pokazała się z jak najlepszej strony.
Minerva to czysty fiolet i to ciemny. Nie ma nawet krzty bordo, więc jeśli szukasz fioletu, to ona będzie jak najbardziej odpowiadała Twoim oczekiwaniom. Z czasem kwiaty nieco jaśnieją i nie wyglądają już tak pięknie jak w pierwszej fazie, ale tak to już jest z fioletami. Nie sadź jej tylko na patelni, bo kwiaty migiem się przypalą i nie będą już tak efektowne. Moja rośnie w takim fajnym miejscu, gdzie część dnia słońce przesłania jej ogromny świerk od sąsiada. potem wraz z upływem czasu znów ma słońce, by za jakiś czas dostać cień od mojej jodły koreańskiej. Takie warunki zdają się jej służyć, bo kwiaty jak na ten kolor są w zadziwiająco w dobrej kondycji przez kilka dni. Z końcem sezonu potrafi złapać trochę plamek (tak było w ubiegłym roku), ale też goła nie stoi. Nie rośnie też ani wysoka ani specjalnie szeroka, więc z miejscem na nią nie powinnaś mieć problemu.
W Pashminowe bliźniaki nie tylko Ty się wkręciłaś. Ja również, ale jestem przekonana, że to nie było celowe działanie szkółek, tylko duński dystrybutor dał takie zdjęcia, a te jako jedyne dostępne, zostały wrzucone na strony naszych szkółek. Też się dali nabrać. Tak niestety często bywa z nowościami...

Dla Ciebie mała sesyjka Amelie Nothomb, która pięknie kwitnie już od dłuższego czasu




Basiu, na szczęście masz taki teren, że możesz nawet zaorać i sadzić, sadzić, sadzić...




Krótka przerwa techniczna