Ewuś,
co do cięcia Queen E. to obowiązuje ta sama zasada, co u innych róż. Nauczyła mnie jej moja mama.
Opiszę sprawę "łopatologicznie", bo sama lubię taką formę, kiedy czegoś nie pojmuję

.
Mianowicie: mamy na łodydze przekwitnięty kwiat róży

. Teraz centymetr po centymetrze
idziemy wzrokiem w dół łodygi. Docieramy do
liścia z trzema przylistkami, którego mijamy i dalej lecimy w dół. Napotykamy na
liść z pięcioma przylistkami, skierowany do wewnątrz krzewu i również go mijamy.
Aż wreszcie natrafiamy na liść z pięcioma przylistkami, który rośnie sobie w kierunku NA ZEWNĄTRZ krzaczka i centymetr nad nim robimy "ciach". Górna część łodygi już nas nie interesuje - wyrzucamy ją. Ważna jest teraz reszta łodygi na krzewie, z zazwyczaj kilkoma liśćmi (musi zostać co najmniej jeden

). I ten obecnie najwyżej położony liść, nad którym jest cięcie, posiada w miejscu styku z łodygą tzw. śpiący pąk. Z niego właśnie wyrośnie nowa łodyżka róży

.
Można też ciąć przy niżej położonym liściu, ale
ważne żeby zawsze był to liść rosnący w kierunku na zewnątrz krzewu. Wówczas nowy pęd także wyrośnie w kierunku na zewnątrz krzaczka, który będzie ładnie rozrastał się wszerz, a nie zagęszczał do środka.
W ten sposób nadajemy naszemu krzaczkowi pożądany kształt i cięciem wymuszamy wzrost.
Powodzenia

.